Epizod 10 Nowi Bohaterowie część 4
Jan szła samotnie przez las była zasmucona ostatnimi wydarzeniami było już późno poszła pod jakieś drzewo i zasnęła przy nim, miała dość dziwny sen że Julian przejął władze nad światem. Następnego dnia wstała i rozejrzała się po lesie, nikogo nie było zastanawiała się dokąd pójść, zaczęła czuć głód, może kupi sobie coś do jedzenia w karczmie najemników kilka mil stąd. Udała się w podróż chociaż ten sen nie dawał jej spokoju, zastanawiała się co się stanie z Chinami skoro siły ciemności przejęły władzę nad stolicą. Miała nadzieje że jej ojciec jeszcze żyje i że się jeszcze zobaczą, po kilku godzinach podróży dotarła do celu. Widziała przed sobą niewielką drewnianą chatę wymagającą remontu, najemnicy często byli bandytami więc nie budowali siedziby w miastach. Wybierając się tam ryzykowała pojmanie, ale z drugiej strony potrzebowała żołnierzy. Weszła do środka zauważyła podpitych facetów siedzących przy stołach. Jeden z nich podszedł do Jan mając w ręku nóż.
- A co taka księżniczka jak ty robi w tak niebezpiecznym miejscu - rzekł facet
- Nie twoja sprawa - odpowiedziała Jan.
Facet wpadł w szał zamachną się nożem ale nie trafił, Jan wykonała unik i jednym silnym kopnięciem powaliła przeciwnika na ziemię. - Walczysz zdecydowanie za słabo by nadawać się na wojownika - odrzekła.
Pozostali ludzie szybko wstali ze swoich krzeseł Jan miała wrażenie że przyjście tu było złym pomysłem.
- Wystarczy już, skoro przyszłaś do nas to znaczy że potrzebujesz naszej pomocy w walce z wrogami - powiedział dowódca najemników.
- Zgadza się, jeśli mi pomożecie wygnać wrogów z Chin mój ojciec da wam więcej złota niż każdy z was jest wstanie udźwignąć.
- Dość wątpliwa propozycja, skąd możemy wiedzieć że można ci ufać.
Jan wyjęła ze swojej kieszeni klucz do królewskiego skarbca i rzuciła w stronę przywódcy najemników.
-Słyszałem pogłoski o potworach z innego świata pewnie nas wyślesz do walki z nimi ja nie mam zamiaru uczestniczyć w tej samobójczej wyprawie - Powiedział jeden z ludzi siedzących przy stole.
- Możecie siedzieć i sobie gnić, ale ja wolę zaryzykować mam już dość biednego życia - odpowiedział Dowódca.
- Pozwól że się przedstawię jestem Liso - najemnik i skrytobójca.
Jan przyjrzała się dowódcy, widziała wysokiego faceta ze stojącymi niebieskimi włosami, nosił na sobie podarte ubrania a w rękach trzymał dwa topory. Liso przekonał kilku ludzi aby podążyli za nim. Wyszli z karczmy w sumie było jedenaście osób, było to zbyt mało aby odbić miasto Basinjang. Jan razem ze swoją drużyną postanowiła udać się do miasta Tai hom Vigale być może zdoła znaleźć tam wspomniane osoby. Podróż była długa i męcząca ze względu na panujący upał, jednak udało im się dotrzeć do celu.nawiała się co zrobić, wśród bohaterów którzy zginęli nie było Firena i Freeza dobrym pomysłem byłoby odnalezienie ich.Tymczasem bohaterowie byli w tarapatach byli otoczeni przez setki przeciwników, Jack cofnął się i przygotowywał do ataku. Nastała niezręczna cisza Markhal trzymał w rękach swój potężny topór czekając na rozkaz.
- Zabić ich wszystkich - powiedział wódz.
Bandyci hordą rzucili się do ataku, Firen zacisnął pięści poczuł w swych rękach moc ognia, szybko zaczął wytwarzać kule ognia, Jack strzelał kulkami, a Monk phoenix palm, tylko Freeze stał z tyłu nie miał żadnej mocy.
- To niesamowite mogę tkać ogień, nie macie pojęcia jak mi tego brakowało - rzekł Firen.
Bandyci byli już blisko, a bohaterowie zaczęli walczyć wręcz na szczęście bandity były bardzo słabe padały po jednym ciosie. Potem jednak huntery zaczęły strzelać w ich stronę, Firen wybiegł przed bohaterów i podmuchem ognia zaczął blokować strzały. Monk został ranny w nogę, czuł silny ból aż się zachwiał. Firen czuł że wszystko w jego rękach jako jedyny miał konkretną moc. Nadbiegały Marki z Markhalem na czele.
- Osobiście cię wykończę - rzekł Markhal.
Firen użył ognistego biegu a Markhal zamachnął się swoją potężną siekierą zderzyli się, Firen odleciał na kilkanaście metrów od ciosu, Markhal miał zniszczony topór bohaterowie próbowali uciekać przebijając się przez poszczególnych bandytów jednak przeciwników było zbyt wielu, bitwa wydawała się być przegrana. W tej chwili pojawiła się Jan z najemnikami którzy zaczęli strzelać z łuków a Jan podniosła swoją kulę mocy i zaczęła strzelać w przeciwników bandyci odwrócili się i zaczęli atakować Liso wybiegł przed szereg i zaczął błyskawicznie atakować toporami, szybko pokonywał wrogów. Markhal dogonił Monka i potężnym ciosem powalił na ziemię, zaczął zbliżać się do Freeza. W tej chwili pojawił się Liso Markhal nie miał broni do walki wręcz zaczął uciekać aż jeden z bandytów dał mu długi żelazny kij. Najemnicy zaczęli ginąć od wrogowie byli zbyt liczni,Firen leżał na ziemi, nagle poczuł wielki przypływ mocy, widocznie złota energia uczyniła go silniejszym niż był kiedykolwiek wcześniej. Zaczął miotać kulami ognia na wszystkie strony
Firen zaczął taranować przeciwników ognistym biegiem, Jan wpadła na pewien pomysł jeśli pojmą ich przywódcę zyskają nieco czasu być może nawet tyle ile trzeba do przebudzenia terakotowych żołnierzy. Jan biegła przed siebie swoimi mieczami pokonywała kolejnych przeciwników w końcu dotarła do szefa klanu purpurowej pięści. Jan chwyciła wroga i przyłożyła swój miecz pod jego szyje.
- Stójcie albo będziecie musieli sobie poszukać nowego przywódcy - zadrwiła Jan.
Wszyscy za się zatrzymali bitwa ustała, nawet Firen przestał miotać swoimi pociskami, zbliżał się wieczór Markhal chwycił kamień, wiedział że jeśli odpowiednio wyceluje ogłuszy Jan i będą mogli kontynuować bitwę. Wycelował a potem rzucił w Jan, trafił Jan padła na ziemię jednak usłyszeli głos terakotowi żołnierze przebudzili się bandyci wiedzieli że nie mieli już szans więc postanowili uciec. Jeden terakotowych żołnierzy podszedł do Freeza był wysoki na ponad 3 metry miał brązowy kolor i srebrny miecz i tarczę. Żołnierz uklęknął na jednym kolanie i rzekł:
- Mogłeś mieć wielką moc zamiast tego wybrałeś życie swojego przyjaciela, dlatego jesteś godzien nami dowodzić.
Freeze otrzymał złotą koronę po czym nałożył ją sobie na głowę.
Julian przebudził się czuł się cały obolały, więc jeszcze żyje pierwszą osobą jaką zobaczył była Mitwirjana wstał po czym rozejrzał się. Znajdował się w głównej sali pałacu królewskiego a na tronie siedział Demozgo trzymając w rękach dwa szmaragdy kseonu. Obok niego zobaczył Firzena prowadzącego armie justinów.
- Przywróciłam cię do życia, ponieważ jesteś potrzebny - powiedziała Mitwirjana.
- Nie oczekiwał bym innej odpowiedzi. Kim jest osoba siedząca na tronie i dlaczego trzyma w ręce moje szmaragdy ?
- Ja byłem tym który był nazywany dark Knight a teraz jestem Demozgo odwieczne wcielenie zła i potęgi. Dokonałem to czego nie potrafiłeś unicestwiłem małych bohaterów - nie został po nich nawet pył.
- Nie byłabym taka pewna, Elifia posiada wielką moc światła być może zdołali się oni teleportować, ale nie wyczuwam jej obecności.
Mitwirjana otworzyła swoją księgę. Wiele lat temu istniał ten który znał odpowiedź na każde pytanie zwany Niziru. Z księgi powstał obłok dymu a w nim ukazał się karzełkowaty starzec był lekko przygarbiony i miał długą brodę, był ubrany w niebieską szatę.
- Czy mali wojownicy zostali unicestwieni i czy jeszcze coś nam zagraża ?
- Przyzwałaś mnie, władczyni - oto odpowiedź na twoje pytanie mali wojownicy nie zostali unicestwieni tylko teleportowani do wymiaru Arerot, Elifia blokując atak Demozgo stworzyła przypadkiem wyrwę między wymiarami. Po za tym zebrała się nowa drużyna, obudziła ona terakotową armię i zapewne zaatakują miasto.
- Tak jak się spodziewałam dopóki nie pozbędziemy się Elifi - nigdy nie zwyciężymy, ale jej nie można tak po prostu zabić. Jest tylko jedna postać z mojej księgi która może się jej na zawsze pozbyć - ale potrzebny mi będzie jeden ze szmaragdów - powiedziała Mitwirjana.
Demozgo zgodził się oddał Mitwirjanie jeden ze szmaragdów, a ona otworzywszy swą księgę zebrała w sobie ogromną moc. Z samego serca księgi tysiąca ciemności wzywam Donowalda.
Z księgi ukazał się wysoki chudy czarny wojownik z płonącą głową i niebieskimi oczami był to sam Donowald.
Frezze trzymał w rękach koronę która dawała mu władzę nad kamienną armią stanowiącą jakieś tysiąc żołnierzy. Wiedział że nadchodzi czas wojny ale należy zmobilizować więcej żołnierzy. Być może ktoś się dołączy po drodze. Firen cieszył się że odzyskał moc był silniejszy niż kiedykolwiek. Cenił sobie bardziej siłę wojownika niż władze, Jan obserwowała ich wiedziała że po drodze zbiorą jeszcze sporo żołnierzy.
- Czuje się zaszczycony że mogę wami dowodzić, jak wiecie zło powróciło silniejsze niż kiedykolwiek pojawił się nowy potężny wróg Demozgo ojciec wszystkich justinów potwór ciemności którego trzeba zniszczyć za wszelką cenę. Pamiętajcie przed nami los wszystkich ludzi.
- Zgadza się - wtrącił się Monk. Demozgo im silniejszy się staje tym bardziej okrutny jest z każdym dniem będzie stawał się coraz silniejszy czas gra na naszą niekorzyść. Czuje że mali wojownicy nie mogli zginąć.
Tymczasem w mieście Basinjang Demozgo siedzi na tronie Cesarza przed nim cztery osoby Julian, Firzen, Mitwirjana i Donowald.
- Tak to ja byłem dark knightem przez tyle lat, gdy Firzen X mnie pokonał jedyne o czym marzyłem to zemsta, ale aby tego dokonać muszę odzyskać dawną siłę. Do tego czasu będę słabszy i podatny na śmierć, Mitwirjano kim jest wojownik którego przyzwałaś i czy coś potrafi.
- Jest jednym z moich najlepszych sług posiada moc wykradania dusz najpotężniejszych wojowników im więcej ich pochłonie, tym jest potężniejszy.
- Dotąd wykradłem duszę tysięcy wielkich wojowników, każdego z nich mogę przywołać na pole bitwy już niedługo twoi wrogowie będą twoimi sługami.
Firzen chciał iść razem z nim, Demozgo się zgodził.
Mitwirjana otworzyła portal i Demozgo razem i Firzenem zostali teleportowani.
- Wy będziecie mi potrzebni tutaj za około rok nadejdzie dzień czerwonego księżyca, wtedy odzyskam swoją siłę i stanę się niepokonany.
Mali Bohaterowie zostali teleportowani do innego wymiaru, a Mitwirjana wezwała Donowalda na pole bitwy, czy Demozgo odzyska ostateczną formę i zniszczy ludzkość. Nie przegap wielkiego Finału Legendy LF2
Legenda LF2 Epizod 11 END
już wkrótce tylko na LF2.pl
Jan szła samotnie przez las była zasmucona ostatnimi wydarzeniami było już późno poszła pod jakieś drzewo i zasnęła przy nim, miała dość dziwny sen że Julian przejął władze nad światem.
Jedno zdanie, tyle zdarzeń.
Facet wpadł w szał zamachną się nożem ale nie trafił, Jan wykonała unik i jednym silnym kopnięciem powaliła przeciwnika na ziemię.
Ile razy mam powtarzać, że czas przeszły brzmi "zamachnął"?
Tymczasem bohaterowie byli w tarapatach byli otoczeni przez setki przeciwników, Jack cofnął się i przygotowywał do ataku
Wspominałem może, żebyś nowy wątek zaczynał od nowego akapitu?
- Mogłeś mieć wielką moc zamiast tego wybrałeś życie swojego przyjaciela, dlatego jesteś godzien nami dowodzić.
Gdzie ten wątek się pojawił?
Kim jest Donowald?
Frezze trzymał w rękach koronę która dawała mu władzę nad kamienną armią stanowiącą jakieś tysiąc żołnierzy.
KamiennÄ… czy terakotowÄ…?
Ok, po tylu latach seria dobiega końca
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
Nie kojarzę zbyt dużo postów z tej serii ale kim do cholery jest DONOWALD? D
-----------------------------------------
"Ja pierdole odchodzę z tego gówna w po spowiedzi jestem w wielki piątek się wkurwiłem co za jebana gra elo"~ Pub 2k17
Epizod 11 END - część 1
- Co sie dzieje ... gdzie my jesteśmy czy umarliśmy ? - spytał się Davis.
- Nie dalej żyjemy, stwierdził Bat ale zdaje się że nie jesteśmy już na ziemi, mam wrażenie jakbym znał to miejsce, jakby wspomnienie we śnie.
- Niestety aby was ocalić zużyłam całą swoją moc, stałam się słaba. Jesteśmy w świecie Aerot świata słynącego z Elfów i Orków oraz odwiecznych wojen między nimi.
W tej chwili Elifia zaczęła słabnąć, przemieniła się w biały pierścień, w nim była zachowana ostatnia cząstka jej życia.
- Wiadome jest jedno znowu przegraliśmy, albowiem wróg dysponował mocą której nie sposób było pokonać, obawiam się że nigdy nie pokonamy Juliana - powiedział Louis.
Deep uderzył go w twarz, aby się ogarnął.
- Zawsze dopóki żyjesz jest nadzieja, nie wolno się poddawać.
Deep podniósł biały pierścień, poświęcenie Elifi było niesamowite zapadła jakby w śpiączkę nie wiadomo czy się kiedyś przebudzi.Bohaterowie postanowili rozpalić ognisko, niestety bez wszystko wiedzącej Elifi niewiele mogli zdziałać. Santuron pamiętał że Elifia urodziła się w tym świecie, ale z jakiegoś powodu zamieszkała na ziemi. Nagle mieli wrażenie że zostali otoczeni zza drzew pojawiła się horda Elfów, jeden z nich wyszedł nim na przeciw.
- Kim jesteście i co tu robicie - zaraz Bat mój dziadek coś wspominał o tobie co tutaj robisz.
- Na naszej planecie odbyła się wojna z siłami zła - a my szukamy sposobu na powrót na ziemie. Przebudził się sam Demozgo.
- To niemożliwe potwór o niesamowitej sile i potędze. Chodźcie z nami zaprowadzimy was do naszego miasta Kazenhog.
Wszyscy wyruszyli Woodemu było szkoda miał ochotę trochę powalczyć, po dwóch dniach dotarli na miejsce stanęli przed wysokimi murami a po środku wyrastało ogromne drzewo z potężnymi gałęziami. Przed sobą widzieli wielką bramę ze złota. Santuron wyczuł potężną mistyczną energie czyżby miasto ochraniało jakieś zaklęcie. Przy drzewie był umieszczony pałac bohaterowie pod eskortą elfów weszli do środka. W mieście wszyscy mieszkańcy byli wojownikami od najmłodszych lat. Już niedługo dotarli przed oblicze Lorda Bolizdasa władcy miasta Elfów. Siedział na Srebrnym tronie a w rękach trzymał berło mimo że był stary odznaczał się potężną posturą.
- Przebyliście kawał drogi musicie zjeść i odpocząć później omówisz co cię sprowadza Bat. Mamy wobec ciebie dług tylko dlatego was przyjęliśmy.
- Bata można znać tysiąc lat a i tak zawsze czymś zaskoczy - zadrwił Dennis.
- Czy opowieść o mojej przygodzie w tym świecie może zaczekać - powiedział Bat.
- Kiedyś świat aerot był pod dyktaturą potężnego dżina Darhenusa jednakże buntownicy którzy sprzeciwili się jego władzy odnaleźli pradawną lampę. Dzięki wypowiedzianemu życzeniu życzeniu zdołali zrzucić jarzmo tyrana. Jednak powstała waśń między elfami i orkami i sytuacja się pogorszyła. Albowiem o lampie krąży legenda że za każde życzenie może tylko pogorszyć sytuacje bo z tego co złe nic dobrego nie wyjdzie - powiedział Bolizdas.
- Niestety to prawda czy jest jakiś sposób aby uzdrowić Elifię - powiedział Deep.
Bolizdas wziął do ręki biały pierścień, wiedział że aby przywrócić jej zdrowie będzie potrzebna potężna magia druidów, Deep miał wątpliwości czy temu starcowi można zaufać, lecz nagle z pierścienia wydobył się głos.
- Nie obawiaj siÄ™ zaufaj Bolizdasowi, albowiem on jest moim ojcem.
- Zgadza się - potwierdził Santuron. Proszę abym mógł udać się z tobą - aura mocy mojej i Elifi jest bardzo podobna być może razem z Druidami będziemy mogli przywrócić jej dawną siłę.
Wszyscy osłupieli ze zdziwienia jak ten stary dziad mógł mieć tak piękną córkę i gdzie jest jej matka. Cóż sytuacja coraz bardziej się komplikowała.
- Matka Elifi poświęciła życie aby ją chronić zabił ją łowca dusz sam Donowald. Jeden z najlepszych zabójców Mitwirjany - powiedział Bat.
Mali bohaterowie szemrali między sobą, wszystko dla nich wydawało się strasznie pokręcone, ale niestety nie mieli większego wyboru musieli zaufać Batowi. Louis był zdenerwowany zawsze to on był przywódcą grupy ale teraz musi ustąpić Batowi. Jednak będzie go uważnie obserwował, nie miał do niego pełnego zaufania.
Tymczasem Firzen i Donowald znaleźli się już w świecie Aerot, Donowald wiedział że w tym świecie czekają jego starzy przyjaciele orkowie. Cóż był bowiem jednym z nich, ale to już inna historia. Postanowili się dostać do pobliskiej wioski orków. Nagle przed nich wyskoczył ogromny ork, zaatakował swoją potężną ręką Donowald szybko wykonał unik, Firzen stworzył złoty promień który powalił orka na ziemię.
- Co się stało nie poznajesz starego znajomego - zadrwił Donowald.
Ork wstał a następnie zaprowadził ich do przywódcy pobliskiej wioski orkowie byli ogromni każdy z nich miał ponad 2.5 metra wzrostu. Orkowie byli potężnie zbudowani, nie nosili zbroi ale mieli w rękach potężne topory. Mieszkali w namiotach i możliwe że prowadzili koczowniczy tryb życia. Wojna orków z elfami była pasywna, orkowie byli wielokrotnie silniejsi, ale elfowie bardziej cywilizowani, mieli dobrze fortyfikowane miasta. Donowald razem z władcą wioski weszli do namiotu omówić plan ataku. Firzen usiadł na kamieniu dość dziwnie czuł się w otoczeniu orków. Ciekawiło go co potrafi Donowald ale czuć od niego było jakąś mroczną energią. Cóż po dłuższej dyskusji z wodzem Ciekawiło go co potrafi Donowald ale czuć od niego było jakąś mroczną energią. Cóż po dłuższej dyskusji z wodzem wyszli z namiotu.
- Od wielu miesięcy próbujemy podbić miasto Kazenhog jednak, miasto jest potężnie ufortyfikowane na dodatek ma zaklętą bramę którą można otworzyć tylko od środka - powiedział Wódz orków.
- Spokojnie zbierz swoich żołnierzy a ja się zajmę otworzeniem bramy, przy okazji zdobędę parę nowych dusz do kolekcji.
Donowald przedostał się do lasu i zauważył wracającego do miasta Elfa zwiadowcę, elf wystrzelił z łuku w jego stronę jednak Donowald szybko wykonał unik i chwycił przeciwnika za gardło oczy mrocznego wojownika zaczęły płonąć i w zaledwie kilka sekund wyrwał duszę elfa a jego ciało padło na ziemię. Firzen był zaskoczony umiejętnościami Donowalda w końcu miał szmaragd kseonu, ale miał wrażenie że to tylko ułamek jego możliwości. Mroczny wojownik przybrał postać elfa i wyruszył w stronę miasta. Po kilku godzinach dotarł przed bramę miasta. Strażnicy otworzyli bramę zwiadowcy - nie wiedzieli jak wielki błąd popełnili.
Zwiadowca dotarł do pałacu jednak tam nie wpuścili go strażnicy musiał jednak wyrwać kolejną duszę i to tak by pozostać niezauważonym. Skorzystał z okazji kiedy strażnicy się rozdzielili, jeden musiał iść do toalety. Wtedy Donowald znienacka zaatakował strażnika i wyrwał mu duszę. Dotarł do pałacu w końcu znalazł małych wojowników, Bat wyszedł naprzeciw jego.
- Wszędzie rozpoznam tę aurę strzeżcie się to Donowald łowca dusz.
- Bat po tylu latach siÄ™ spotykamy, tym razem na pewno pozbawiÄ™ cie duszy.
Donowald przybrał swoją prawdziwą formę tym razem użył szmaragdu by dodać sobie więcej mocy. Jednak Rudolf szybko wytrącił mu go z ręki, szmaragd wypadł przez okno. Donowald wpadł w wściekłość chciał wykończyć bohaterów po cichu ale okazało się że to niemożliwe. Wróg wyskoczył przez okno za szmaragdem wziął malutką czaszkę którą miał przy pasie i rzucił pod bramę. Nagle z czaszki powstał ogromny cyklop z maczugą w ręku który potężnym ciosem wyłamał bramę. Nagle podniósł się alarm, elfy widziały mistycznego wojownika unoszącego się nad ziemią.
- To to to Donowald podnieść broń walczyć komu życie miłe.
- Żałośni śmiertelnicy - jesteście niczym w porównaniu z potęgą Donowalda.
Wiem brakuje historii o przygodach Bata w krainie Aerot być może kiedyś się pojawi.....
Pamiętajcie inny świat inne zasady i historie.
Odnoszę powoli wrażenie, że finał historii nie będzie pozytywny
Ok, cieszę się, że po tylu latach zbliżamy się ku końcowi. Trochę Twój język się poprawił w mojej ocenie.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
Epizod 11 END część 2
Firzen razem z hordą orków zauważyli wyłamaną bramę, to był znak że czas do ataku, tylko dlaczego Donowaldowi zajęło to tyle czasu. Orkowie błyskawicznie rzucili się do ataku Firzen biegł razem z nimi. Donowald stworzył pięć czaszek i rzucił nimi w ziemię. Powstali kolejni wojownicy, każdy był wyjątkowy na swój sposób. Jeden z nich był szczególny był dość niski ale miał cztery ręce i poruszał się niezwykle szybko. Mali wojownicy spojrzeli przez okno sytuacja błyskawicznie się odmieniła.
- Musimy szybko zdobyć szmaragd!! powiedział Rudolf.
Rudolf szybko stał się niewidzialny, Bat zbierał w sobie moc, przygotowywał się do transformacji. Pozostali wojownicy wyskoczyli przez okno, chcieli odwrócić uwagę wroga, aby Rudolf mógł zdobyć szmaragd. Wiedzieli że bez niego przegrają. Elfy wdały się w walkę z orkami, niestety orkowie byli znacznie silniejsi i mieli przewagę. Donowald się uśmiechnął ponieważ to była zaledwie żałosna cząstka jego mocy. Stworzył setkę czaszek i spadały na ziemię niczym deszcz. Z każdej z nich powstawał kolejny wojownik, elfowie ustawiali się na murach. Firzen wbiegł szybko w pole walki. Nie zwracając na nic uwagi natychmiast wytworzył kule ognia i lodu które atakowały elfów, niewiele to jednak dawało elfów było zbyt dużo. Orkowie zaczęli rzucać włóczniami w elfów na murach. Bohaterowie zeskoczyli na dół, jednak szybko zostali otoczeni przez wojowników Donowalda. Nie było wśród nich jedynieRudolfa który szukał szmaragdu kseonu. Był bardzo zdesperowany wiedział że bez szmaragdu nie mają szans. Rozgorzała bitwa mali bohaterowie walczyli z wojownikami Donowalda. Każdy walczył najlepiej jak tylko mógł, na czele brygady oczywiście stał Louis który swoją włócznią błyskawicznie tratował przeciwników. Bat zakończył trasformacje, stał się shadowsem. Miał spiczaste ręce i potężne skrzydła.
- Głupcy walcząc z pionkami nic nie wskóracie to Donowalda należy wyeliminować - stwierdził Bat.
Bat wyskoczył przez okno i poleciał w stronę Donowalda miał wytworzyć kule mocy, ale Donowald szybko jednym ciosem powalił go na ziemie.
- Hahaha naprawdę myślisz że zdołasz podejść mnie tak łatwo - zadrwił Donowald.
Sytuacja się pogarszała wojownicy Donowalda byli niezwykle wytrzymali na ciosy, rudolf odnalazł szmaragd kseonu, niestety stracił niewidzialność. Firzen szybko zauważył Rudolfa i wysłał w jego stronę kule ognia i lodu, Rudolf uciekał jak tylko potrafił.
nagle tuż przy nim pojawił się Donowald, wiedział że jak odzyska szmaragd to zwycięży bez problemu, Dennis błyskawicznie kopnął mrocznego wojownika w głowę, Rudolf szybko przedostał się dalej.
- Jak śmiesz mnie tknąć - powiedział Donowald.
Szybko chwycił Dennisa za szyje, nie miał nawet czasu na reakcje. W jednej sekundzie zabił Dennisa, Davis widział to pełen przerażenia i gniewu, Rudolf przekazał mu szmaragd w jego ręce.
- JesteÅ› potworem , nie majÄ…cym duszy!! krzyknÄ…Å‚ Davis.
Davis zebrał w sobie moc przemienił się w Black Anhela, cyklop podszedł w jego stronę jednak Anhel powalił go potężną kulą mocy. Tymczasem Bat walczył z Firzenem, który nie radził sobie z nową formą Bata. Na polu bitwy pojawiało się coraz więcej zarówno elfów jak i orków. Donowald wpadł w gniew, widocznie nie docenił małych bohaterów, a jego własny szmaragd został użyty przeciw niemu. Pełen mocy uniósł się w powietrze.
- Dosyć znudziła mnie ta zabawa, teraz ujrzycie moją prawdziwą moc.
Jego twarz się zmieniła z rąk i nóg a nawet z twarzy zaczęły wylatywać czaszki, z których powstawali wojownicy, przypominali dzikie wilki o ludzkiej posturze, Black anhel rzucił się do ataku na wojowników Donowalda, jednym ciosem powalił trzech naraz, ale na jego miejsce pojawiło się pięć innych. Elfy ze wszystkich sił starały się osłaniać pałac mimo że ich było kilka tysięcy to ich ilość gwałtownie malała. Chimery były zabójczo szybkie i niebezpieczne. Bohaterowie skupili atak na Donowaldzie ale nic to nie dało, Anhel wystrzelił kulę mocy, ale Donowald zablokował to ręką. Śmierć bohaterów zbliżała się wielkimi krokami, czyżby to był koniec. Wtedy Rudolf przypomniał sobie o swojej zakazanej mocy. Dawno temu Monk mu wyjaśniał ,, Na krótką chwilę możesz przemienić się w potężnego przeciwnika, lecz ceną za to będzie twoje życie ''
- Jest tylko jeden sposób byśmy przeżyli - lecz muszę się do niego przedostać.
Bohaterowie byli zmieszani lecz w tej sytuacji, nie mieli czasu się zastanawiać, Rudolf szybko stał się niewidzialny a Louis podrzucił go w stronę Donowalda. Firzen chciał ich powstrzymać ale nie mógł ciągle przeszkadzał mu Bat w nowej formie strach było do niego podejść.
Nagle koło Donowalda pojawił się Rudolf chwycił go za fraki i o dziwo przemienił się w niego. Nastał potężny błysk fioletowej energii, Dwóch Donowaldów trzymało się za siebie, wszyscy wezwani przez niego wojownicy zamarli w miejscu, albowiem moc Donowalda ich nie kontrolowała.
- Teraz uderzcie go wszystkim co macie - krzyknÄ…Å‚ Rudolf.
- Nie możemy przecież nie przeżyjesz tego - powiedział John.
- Nie ma czasu na dyskusje, utrzymam go najwyżej kilka sekund.
Bohaterowie zaczęli atakować z pełną mocą, także wszystkie elfy zaczęły strzelać z łuku,Black anhel i Bat stanęli obok siebie i razem z pełną siłą wytworzyli wielką kulę czerwonej energii. Firzen biegł w ich stronę by ich powstrzymać ale dostał strzałą z łuku w nogę nie mógł się ruszyć. Donowald rzucił Rudolfa w ziemię z całej siły. Ale było już za późno potężna kula energii eksplodowała przy nim i wyrzuciła go daleko po za horyzont. Słychać było tylko głos mówiący - jeszcze wrócę.
Orkowie uciekli, zostawili Firzena który dostał się do niewoli u Elfów. Następnego dnia zorganizowali pogrzeb dla poległych, umarło tysiące Elfów a także dwóch bohaterów Dennis i Rudolf. Garstka Elfów która pozostała przy życiu kopała głębokie doły a zmarłych rzucano po kolei po kilku godzinach przyszła kolej na Rudolfa, Dennis nawet nie miał pogrzebu albowiem zostało po nim tylko wspomnienie. Rudolfa załadowano w specjalną trumnę, po czym wrzucono go do dołu. Woody zaczął się denerwować, gdzie się podział Davis chciał go poszukać ale nie mógł przegapić pogrzebu.
- A teraz chwila ciszy dla naszych bohaterów Rudolfa i Dennisa którzy poświęcili życie aby uratować nas z rąk Donowalda.
- Dennis był dla mnie jak brat - powiedział Woody.
- Rudolf użył mocy choć wiedział że po niej umrze, nie możemy zmarnować tego poświęcenia - powiedział Louis.
- Byli naszymi przyjaciółmi, kompanami. Zawsze dzielnie walczyli u naszego boku, nikt ich nie może zastąpić. Śmierć jest potężnym wrogiem, ale my nie możemy się poddać. Siły ciemności nigdy nie przestaną dopóki nie zostaną zgładzone. Julian, Mitwirjana - zapłacą nam za to, dopóki żyje nie spocznę póki nie utnę ich parszywych głów - stwierdził John
Tymczasem Davis przebudził się czuł się dziwnie, ale miał wrażenie że coś z nim nie tak. Podszedł do lustra w swoim pokoju, ku swojemu zdziwieniu zobaczył blizny na rękach i jedno oko miał zielone. Widocznie ostatni atak kosztował go zbyt wiele mocy. Zbierało mu się na wymioty ale dał się powstrzymać zignorował to i poszedł na pogrzeb. Davis jednak pojawił się za późno, kiedy spotkał pozostałych bohaterów wszyscy byli na niego oburzeni.
- Dlaczego nie przyszedłeś - powiedział Woody.
Ale po Davisie było widać że nie czuje się najlepiej, Postanowili zabrać go do medyka.
Tymczasem Bolizdasowi i Santuronowi udało się wyleczyć Elifie używając starożytnego zaklęcia Imozofytt sgutom. Odzyskała fizyczne ciało jednak była malutka zaledwie na trzy cale.
- Jeszcze kilka dni zajmie ci odzyskiwanie pełnej mocy - powiedział Bolizdas.
- Ale ja już wyczuwam że wydarzyło się coś złego - Santuron zabierz mnie do bohaterów.
Santuron czym prędzej wziął Elifie na bark i pobiegli poszukać towarzyszy gdy już wyszli z pałacu ujrzeli miasto w ruinie widać że stoczyła się tu wielka bitwa elfowie którzy tu pozostali byli zasmuceni.
- Gdzie nasi towarzysze - spytał Santuron.
-Udali się do medyka - odpowiedział Elf.
Po kilku minutach udali się na miejsce zdarzenia, widać było kilku bohaterów, ale najbardziej w oczy rzucał się Davis, którego blizny i symbole pokrywały już całe ręce, a oboje oczu miał fioletowego koloru. Na widok Elifi Davis wstał ku zaskoczeniu wszystkich wcale nie czuł się źle, bardzo chciał pokazać wszystkim że jest zdrowy, a to tylko efekty nadmiernego używania szmaragdu.
- O nie - tego się obawiałam - powiedziała Elifia.
Edytowane przez As098 dnia 06-12-2018 20:33:48
Epizod 11 END część 3
Elifia spojrzała na Santurona a także na bohaterów po czym rzekła
- Opowiedzcie o wszystkim co się wydarzyło podczas mojej nieobecności.
Po dłuższej historii już nie było wątpliwości to musiała być sprawka Donowalda widocznie zatruł szmaragd swoją mistyczną energią. Teraz tego efekty odczuwa Davis, po dłuższej chwili przyszedł lord Bolizdas w towarzystwie kilku elfów.
- Znam te chorobę z legend kiedyś dosłownie wybiła tysiące zarówno elfów jak i orków, jest tylko jedna osoba znająca lekarstwo na tę chorobę - Druid Azonidas. Przy pomocy Firzena opracował skuteczne lekarstwo, nawet nie mam pewności czy jeszcze żyje, ale wiem jedno to jest niezwykle potężny czarodziej. Kilka mil stąd ma jedną ze swoich siedzib być może uda wam się go tam zastać - rzekł Bolizdas.
- Co za tym idzie musimy zabrać ze sobą Firzena - powiedział John.
Bohaterowie całą ekipą udali się w stronę więzienia znajdującego się wewnątrz pałacu, schodzili po schodach aż do ostatniej komnaty było przy niej dwóch strażników. A za nimi w małej celi siedział Firzen skuty magicznymi kajdanami w wyraźny sposób uniemożliwiały użycie mocy. Firzen siedząc skulony zauważył wojowników. Nie spodziewał się że kiedykolwiek wpadnie w ręce wroga, przecież jest bardzo silny.
- Czy to jest naprawdę konieczne - powiedział Deep.
- Jeśli naprawdę chcesz mnie zabić zrób to teraz, masz swój miecz ja jestem bezbronny. Wykorzystaj moment zapewniam was że nigdy nie będziecie mieli lepszej okazji niż w tej chwili - powiedział Firzen.
Zapadła niezręczna cisza, niestety Firzen był potrzebny, jego moc przecież mogła uleczyć Davisa. Wypuścili go Firzen powolnymi krokami w kajdanach, wyszedł z więzienia. Razem z wojownikami wspólnie wyruszyli w podróż, nie mogli zabrać ze sobą obstawy bo elfów po bitwie było zbyt mało.
- Przy okazji czy nie mogłaś jakoś przywrócić życia Dennisowi i Rudolfowi - spytał John.
- Niestety zostali oni zabici przez Donowalda, ich dusze są w jego wnętrzu. Jedynym sposobem na przywrócenie ich do życia jest ostateczne unicestwienie Donowalda - powiedziała Elifia.
- Więc Donowald dalej żyje miałem przez chwile złudną nadzieje że pozbyliśmy się go na dobre. Ech zgaduje że pewnie będzie jeszcze silniejszy a już teraz był potężny nawet bez szmaragdu - powiedział Bat.
Po kilku godzinach podróży bohaterowie zatrzymali się by zrobić postój. Louis nie spuszczał Firzena z oka wiedział że będzie próbował ucieczki, albo swoich sztuczek. Firzen tym czasem spokojnie siedział na kamieniu patrzył w ziemię nie obawiał się śmierci, już nic go nie ruszy. Bał się słabości bo wiedział że tylko silni mają prawo szacunku. Ciekawiło go też kim jest ten Azonidas. Bat rozglądał się uważnie czy w pobliżu nie ma orków cóż nigdy nic nie wiadomo. Elifia już zdążyła odzyskać część swojej siły. Deep nie mógł znieść faktu że mogą zabić Firzena ale tego nie zrobią. Jest pewny że później będzie tego żałował.
- Być może ten cały Azonidas pomoże nam wrócić do domu - powiedział John.
- I co zamierzasz dalej, Julian do tej pory zgromadził ogromną armię nie pokonamy ich wszystkich - stwierdził Louis.
- Może ruszajmy już dalej, bo jakoś dziwnie zaczynam się czuć - powiedział Davis.
Bohaterowie ruszyli w drogę, nie było co zwlekać, następnego dnia dodarli na miejsce. Ku ich zaskoczeniu zobaczyli starą ruderę, skromną chatę postawioną przy drzewie. Weszli do środka, domek jednak okazał się całkiem ładnie przystrojony, widoczne też było że czarodziej mieszka na odludziu. Nagle całe pomieszczenie zapełniło się dymem wyłonił się z niej szczupły czarodziej z laską na której szczycie widniał szmaragd.
- Witajcie jestem Azonidas - choć przyjaciele nazywają mnie mistycznym asem, spodziewałem się waszej obecności.
- Naszył głównym powodem jest choroba Davisa widzę jak się dziwnie zmienia - powiedział Bat.
Azonidas dotknął laską Firzena a następnie Davisa, został porażony energią po czym padł na ziemię. Stopniowo jego choroba zaczynała się cofać, ale do powrotu do zdrowia miał zostać jeszcze kilka dni. Jeśli nie zostałby uleczony na czas stałby się sługą Donowalda.
- Przykro mi to mówić ale czuje się częściowo odpowiedzialny za to co się stało. Od wieków walczyłem z Mitwirjaną a właściwie z księgą którą posiada. Jednak im więcej walczyliśmy tym bardziej chaos się wzmacniał. Walka nie miała sensu, nic to nie wnosiło z wyjątkiem strat po obydwu stronach. A Mitwirjana zaczęła tracić kontrolę nad księgą, mogła wyzwolić zło o której mocy nie macie pojęcia. Zawarliśmy w końcu pokój albowiem nasza walka doprowadziłaby do naszej zagłady. Przyglądałem się losom lecz czułem że nie poradzicie sobie z inwazją Juliana. Że stopniowo zostaną podbite chiny a następnie cała ziemia. Złamałem pakt o pokoju pomagając wam przedostać się do świata Justiów oraz z niego wrócić w odpowiedzi Mitwirjana dołączyła do armii Juliana, przywołała potężnego potwora Demozgo. O ile Julian był zbyt słaby by sam podbić ziemię dla Demozgo nie stanowi to żadnego problemu. To moja wina gdybym się nie wtrącił być może ziemia nie stała by na krawędzi zagłady. Demozgo jest potężny nawet Mitwirjana nie ma nad nim kontroli nie spocznie póki nie zniszczy całego wszechświata. Dlatego muszę was prosić o przebaczenie oraz pozwolenie o pomoc w tych trudnych czasach.
- Dlaczego nie pomogłeś wcześniej - kiedy Julian atakował miasto - rzekł Woody.
Tutaj też była wojna, wiele czasu zajęło mi także zdobycie szmaragdu. Męczył mnie też zatarg z czarnoksiężnikiem Bezimiennym. Nie wiadomo co on knuje usunął się w cień. W wyniku wojny straciłem rodzinę, żonę Agarlie i syna Template choć nie wiadomo może jeszcze żyje odesłałem go do innego wymiaru.
- Uważaj bo ci jeszcze uwierzę - powiedział Firzen. Po za tym nie mam zamiaru zostać zdrajcą - też siła Demozgo mnie przeraża, to potwór.
- W tej sytuacji muszę odebrać ci moc Firzena - powiedział Azonidas.
Firzen próbował uciekać ale bohaterowie otoczyli go i chwycili, skoro nie dał się przekonać Azonidas nie miał wyboru, odebrał mu moc razem ze szmaragdem stał się super Firzenem. Jenak wiedział że to zdecydowanie za mało aby pokonać Demozgo, aby mu się przeciwstawiać potrzeba czegoś naprawdę potężnego, starożytnego zaklęcia które przekracza wszelkie możliwości, ale dzięki szmaragdowi od bohaterów i mocy Firzena było to możliwe.
Tymczasem Davis przebudził się, poczuł się pełen energii a co ważniejsze blizny z jego rąk zniknęły. Należało się przygotować do ostatecznej walki, ale sami nie pokonają całej armii Juliana.
- Może spróbuję się skontaktować z Jan o ile jeszcze żyje - powiedziała Elifia.
- Lepiej aby nasz atak był dobrze zaplanowany - jeśli teraz przegramy - już nie będzie nadziei - stwierdził Bat.
Jedynym sposobem aby móc przeciwstawić się Demozgo jest stworzenia zjednoczonego który będzie połączeniem nas wszystkich - może po za Batem jego moc na to nie pozwala - powiedział Santuron.
Minęło kilka dni Elifi udało się skontaktować z Jan i jej Armią, nie można już było zwlekać teraz albo nigdy.
Azonidas i Elifia wzięli się za ręce bohaterowie ustawili się w okręgu. Davis, Woody, John, Deep, Louis, Santuron. Azonidas zaczął wymawiać jakieś pradawne zaklęcie dwa szmaragdy wokół nich zaczęły wirować. Czar był wymawiany mową której nie można zapisać. Nastał błysk potężnej mocy, powtarzał się kilka razy aż w końcu udało się stworzyli przedwiecznego Zjednoczonego. Był to wielki i potężny wojownik miał koronę ze złota ręce i ciało z diamentu a zbroje z rubinowej stali.
Bat patrzył na srebrne oczy wojownika - wiedział że tylko on może pokonać Demozgo. Nagle od niego przemówił głos jakby chóru:
- Nadszedł czas ostatniej bitwy jeśli przegramy wszystko będzie stracone Bat spróbuj pokonać Juliana, miejmy nadzieje że każdy element planu się udał.
Razem teleportowali się na ziemię aby rozegrać ostateczną bitwę.
O, tak jakby ostatni rozdział wchodzi w ostatnią fazę No i jednak pojawiła się znikąd potężna siła, która potrafiła przeważyć szalę zwycięstwa.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
Epizod 11 END część 4
Jan, Firen i Freeze przebywali w mieście Asteria, miasto było dobrze ufortyfikowane i przygotowane na atak - nic jednak nie wskazywało że nastąpi. Jedna rzecz nie dawała Monkowi spokoju, dzień czerwonego księżyca miał nastąpić już za kilka dni wiadome było jedno jeśli teraz nie zaatakują i nie zwyciężą już nie będzie nadziei. Monk udał się w stronę Jan strażnicy bez problemu pozwolili mu przejść, Jan była zajęta ciągle przychodzili do niej nowi żołnierze chcący powstrzymać siły zła. Czas upływał nieubłaganie ale kto wie być może nawet wojska z innych krajów zjednoczą się w dniu ostatniej bitwy.
Tymczasem Firen intensywnie trenował, był coraz silniejszy kto wie być może nawet pokona Juliana, Freeze siedział przy mapach obawiał się ukrytego ataku. Po krótkiej chwili obaj udali się w stronę Jan kiedy przyszli ułożyła swoją kryształową kulę na stole. Nagle zaczęła błyszczeć a w środku pojawiła się twarz Elifii, byli szczęśliwi że mali bohaterowie jeszcze żyją.
- Widzę że nie próżnujecie - zadrwiła Elifia.
- Wy też nie, jak udało się wam przeżyć ?
- Teraz to nie ma większego znaczenia ilu macie żołnierzy ?
- Jakieś 9000 ale nie wiem jak pokonamy Demozgo, im dłużej zwlekamy tym jest potężniejszy.
- O to się nie martwcie, my już mamy sposób na pokonanie go - powiedziała Elifia.
Rozmowa przebiegała pozytywnie lecz Elifia ukryła śmierć Dennisa i Rudolfa cóż nie chciała podburzać ich morale. Następnego dnia już musieli ruszać mimo że czuli się jak owce na rzeź, nie mogli się poddać jeśli teraz nie wygrają później nie będzie nadziei.
Tymczasem w mieście Basinjang Demozgo siedział na tronie a przed nim jego podwładni.
- Donowald zawiódł nie zniszczył wszystkich bohaterów zaledwie dwóch - rzekła Mitwirjana.
Demozgo użył szmaragdu aby sprowadzić Donowalda, on przy pojawieniu się nic nie powiedział tylko wrócił do magicznej księgi. Cóż Demozgo nie zniszczył go tylko dlatego że znając moc Donowalda jego śmierć mogłaby mieć nieoczekiwane konsekwencje na przykład stworzyć sobie nowych wrogów. Nagle zza drzwi komnaty pojawił się Julian, stanął obok Mitwirjany.
- Zgodnie z twoim rozkazem razem z armią zniszczyliśmy miasta skąd mogłyby przybyć posiłki dla armii Jan. Ale dlaczego nie pozwalasz mi ich osobiście zaatakować ?
- Ponieważ niedługo sami do nas przyjdą - Mitwirjano czuje że niedługo przybędzie do nas potężny wróg musisz mnie wzmocnić, pora na przemianę.
- Jesteś pewny będziesz bezbronny podczas niej, dopóki się nie zakończy będziesz bezbronny a ja osłabiona - powiedziała Mitwirjana.
- Tak kiedy się przebudzę już nic nie będzie wstanie mnie powstrzymać Julianie podczas transformacji będziesz mnie pilnował razem z grupą najwierniejszych wojowników.
- Zwłaszcza że Donowald zgubił szmaragd jestem pewny że jest w rękach bohaterów - powiedział Julian.
Przygotowali się do rzucenia zaklęcia, wewnątrz komnaty pałacu ustawiono kolumny, było sześć kolumn ułożonych w okrąg w środku stał Demozgo Mitwirjana otworzyła księgę i przeczytała jedno słowo Ithotxarbhratorx. Nagle Demozgo stopniowo zamieniał się w kamień a Mitwirjana zaczęła mruczeć jakieś zaklęcia. Dzień czarnego księżyca miał być i tak za cztery dni, ale jednak widać było że Demozgo się czegoś obawiał. Altaron podszedł do Juliana był ciekawy o co w tym wszystkim chodzi. przecież wygraną praktycznie mieli w kieszeni.
- Widzisz Altaronie po tym co powiedział nam mędrzec z księgi do małych wojowników dołączył Azonidas potężny czarodziej razem stworzyli hybrydę zdolną nas zniszczyć - rzekł Julian.
- Więc pewnie szykuje się wojna na oba fronty - powiedział Altaron.
Obaj jednak wiedzieli że popełnili błąd Julian powinien iść razem z Firzenem. Mimo że Demozgo nie mógł podróżować między wymiarami zwłaszcza w zniekształconej formie. Jednak Demozgo usłyszał ich poruszył głową.
Kiedy zakończy się proces transformacji nie będę potrzebował księżyca, stanę się absolutnie niepokonany - powiedział Demozgo.
Bohaterowie razem z armią ustawili się przy mieście Basinjang wiedzieli że im dłużej będą czekać tym sytuacja się pogorszy mieli tylko nadzieje że Zjednoczony pojawi się na czas, armia wroga nie chowała się za murami miasta, przynajmniej nie wszyscy a już liczebność była ogromna.
- Stoimy właśnie przed siedzibą naszego wroga - jeśli zaatakujemy nie będzie już odwrotu - powiedział Monk.
- Musimy walczyć - inaczej zginiemy - powiedział Firen.
Ruszyli do ataku kawaleria będąca na czele a za nimi terakotowi wojownicy i cała reszta wojowników. Początek walki był bardzo korzystny kawaleria szybko taranowała Justiny, jednak za nimi były większe monstra i walka się wyrównała. Zza bram miasta wychodziły kolejne potwory a łucznicy zza murów strzelali strzałami. Widać że Justiny były żądne walki, po jakimś czasie bohaterowie zauważyli że wrogów jest cztery razy więcej. Freeze wiedział że niemal cała nadzieja w terakotowej armii tylko bał się że nie wytrzymają. Jan zadbała by cały świat się dowiedział o złych zamiarach Demozgo, ale obawiała się że strach ma wielką siłę. Czyżby przeliczyła się z siłami - a może dała się zwabić w pułapkę. Jednak miała nadzieje że pojawi się Zjednoczony i wszystkich pokona.
Tymczasem Bat pojawił się w mieście Basinjang, szybko ukrył się w jednym z pobliskich domów, wygląda na to że coś poszło nie tak przy teleportacji i Zjednoczony pojawił się w innym miejscu, widział biegnących wojowników Juliana widocznie rozpoczął się już atak, słyszał coś jak Justiny gadały o transformacji Demozgo, jeśli to prawda mógł powstrzymać potwora choć czuł że przypłaci to życiem. Jednak wiedział że dzięki chaosowi jaki zapanował ma szanse się przedostać. Przemienił się w Shadowsa i wyszedł z budynku nie zwracając uwagi na Justiny szybko poleciał w stronę pałacu. Dostając się do bramy szybko unieszkodliwił Justinów, czuł że jest niedaleko celu wbiegł po schodach na górę, jednak tuż po tym jak dotarł do komnaty, zobaczył przed sobą Juliana.
- Wybierasz siÄ™ gdzieÅ› ?
- Zniszczę Demozgo zanim dokona transformacji, nie dopuszczę do końca świata.
- Myślisz że dostałbyś się tutaj gdybym ci na to nie pozwolił, chciałem osobiście się z tobą rozprawić desperacja zmusiła cię do błędu widzę że nie wierzysz w swoich przyjaciół.
Ruszyli na przeciwko siebie zderzyli się pięściami, odskoczyli i obydwaj utworzyli kulę mocy, nastał wybuch wstrząsnął całym pałacem. Justiny wyraźnie zablokowały drogę dalej, a walcząc z Julianem nie mógł się odsłonić. Julian szybko zaczął atakować czaszkami energii, Bat szybko wykonał unik i potężnym ciosem powalił Juliana, ten jednak odskoczył i utworzył kulę mocy Bat zablokował ją rękami, wybuchła mu w dłoniach, czyżby przeliczył się z siłami. Zanim się obejrzał Julian użył wybuchu cios szybko wbił go w sufit po czym opadł na ziemie.
- Kiedy Demozgo jest silniejszy moja moc też wzrasta - powiedział Julian.
Bat podniósł się wpadł w szał zaczął atakować bezwładnie Juliana powalił go na ziemie, nie pozwalał mu na użycie mocy gdyż ciągle atakował wręcz. Powalił Juliana na ziemie w tej chwili pojawiła się Mitwirjana a obok niej odmieniony chaos Demozgo. Bat przyjrzał się odmienionemu Demozgo jego głowa płonęła czerwonym ogniem miał niezwykle potężną posturę ogromnej wielkości dłonie miał ten sam ciemnoczerwony kolor skóry. Przy sercu miał księgę Mitwirjany przyklejoną do jego skóry obok niej promieniowały żyły na całe ciało Demozgo.
- Przybyliście za późno - Julian skończ to - powiedział Demozgo.
Bat cofnął się z przerażenia moc Demozgo przekraczała wszelkie granice.
- Niemożliwe, jak ? dlaczego ?
Julian wytworzył kulę mocy która uderzyła Bata i przebił mur - spadł z ogromnej wysokości - leżał i umierał.
- wybaczcie - zawiodłem.
Edytowane przez As098 dnia 24-12-2018 17:44:48
kto wie być może nawet wojska z innych krajów zjednoczą się w dniu ostatniej bitwy.
Tymczasem Firen intensywnie trenował, był coraz silniejszy kto wie być może nawet pokona Juliana
W mojej ocenie nie powinieneś jako narrator zadawać pytań retorycznych.
- Jesteś pewny będziesz bezbronny podczas niej, dopóki się nie zakończy będziesz bezbronny a ja osłabiona - powiedziała Mitwirjana.
Powtarzam po raz kolejny to samo pytanie - czy Ty czytasz to, co piszesz zanim wrzucisz?
Zza bram miasta wychodziły kolejne potwory a łucznicy zza murów strzelali strzałami.
O rly.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
Epizod 11 END część 5
Nastał błysk potężnej mocy pojawił się zjednoczony.
- Gdzie jesteśmy - popełniliśmy błąd w teleportacji, jesteśmy nad miastem Tai hom vigale, na nasze szczęście do miasta basinjang jest blisko. Zjednoczony poleciał z prędkością błyskawicy w stronę miasta.
Tymczasem nad polem bitwy teleportował się chaos Demozgo czuł w sobie niewiarygodny przypływ mocy.
- Jestem potężny moja własna siła plus siła szmaragdu kseonu połączona z siłą księgi tysiąca ciemności czyni mnie niepokonanym. Cóż wszystko co dobre ma swój koniec najwyższy czas pożegnać się z wami.
Demozgo podniósł prawą rękę do góry i wytworzył potężną kulę mocy mógł przy tym zniszczyć nie tylko wroga ale własne oddziały ale ogarnęła go żądza zniszczenia i nie dbał o to. Nagle przy nim pojawił się Zjednoczony i wybił mu z ręki kule mocy, poleciała w stronę gór i eksplodowała. Nadszedł ten którego się obawiał.
- Dziś kończy się twoja era chaosu i zniszczenia - powiedział Zjednoczony.
- Więc spróbuj mnie pokonać jeśli potrafisz - odpowiedział Demozgo.
Polecieli na przeciwko siebie i zderzyli się pięściami a nastał wstrząs potężnej mocy, bili się w powietrzu a ich moc przekraczała wszelkie granice. Demozgo z potężną siłą uderzył przeciwnika a ten uderzając w mur roztrzaskał go i powstał wyłom w murze. Zjednoczony teleportował się za jego plecami i też zadał silny cios, Demozgo odleciał do tyłu ale ten atak nie zrobił na nim wrażenia wiedział że jest znacznie silniejszy. Stworzył kulę mocy i rzucił w stronę wroga ale przeciwnik z całej siły odbił ją kula poleciała w pobliską górę i zrównała ją z ziemią. Bohaterowie byli w tarapatach Demozgo z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy.
Tymczasem Bat przebudził się - zastanawiał się jakim cudem jeszcze żyje, ale widział że obserwuje go Julian, wiedział że musi dokończyć pojedynek z nim. Jan i jej armia musieli wydostać się spod otoczenia przez wrogów - jedyna droga prowadziła do miasta, tam przewaga liczebna przeciwników nie będzie miała większego znaczenia. Armia jej która jeszcze pozostała przy życiu próbowała się przedrzeć jednak to miało wysoką cenę większość wojowników tego nie przeżyła ale jednak udało się.
Armia Jan wyraźnie zmalała większość jej wojowników zginęła, Firen i Freeze którzy znajdowali się obok niej, też mieli wrażenie że przegrają. Jednak ze swoimi wojskami będą mieli jakieś szanse w otoczeniu budynków z miasta. Freze w otoczeniu terakotowych wojowników walczył z nadbiegającymi Justinami, niedługo do niego dołączyli Jan i Firen, dobrze radzili sobie z pokonywaniem Justinów jednak to nie trwało długo. Nagle wśród obłoków dymu pojawiła się Mitwirjana, mimo że nie miała księgi, Firen atakował ją kulami ognia ale odbijała wszystkie pociski. Na pomoc szybko nadbiegli wojownicy Jan ale zostali porażeni błyskawicami. Nagle pojawił się Bat i szybko zaatakował Mitwirjane, Julian także dołączył do bitwy, widać było że uwziął się na Bata, nie spotkał wcześniej tak silnego wroga.
- Jest was zbyt mało aby nam zagrozić, wasza armia wkrótce zginie - powiedział Julian.
Jednak nagle było słychać róg wojenny, ludzie ze wszystkich narodów zjednoczyli się aby walczyć z wrogiem. Wokół miasta Basinjag zbierały się armie wojowników, siły zaczęły się wyrównywać.
Tymczasem Zjednoczony i Demozgo walczyli wysoko ponad chmurami, zderzali się w powietrzu a każde uderzenie wywoływało potężną eksplozje. Podczas bitwy Demozgo zauważył kilku tysięczną armie ludzi idących w stronę miasta Basinjang.
- Kiedy już z tobą skończę już nic nie będzie wstanie mnie powstrzymać - powiedział Demozgo.
Demozgo wytworzył kulę mocy i rzucił w kierunku wrogiej armii. Nastała potężna eksplozja która zmiotła wrogów z powierzchni ziemi, słychać było szaleńczy śmiech Demozgo. Zjednoczony wykorzystał moment wytworzył potężny złoty promień który z wielką siłą uderzył Demozgo i spadał w dół, Zjednoczony jednak zauważył że Demozgo dalej żyję, teleportował się w jego stronę. Było widać jak stali na przeciw siebie w powietrzu dwóch tytanów o ogromnej mocy.
- Zbyt długo, czekałem, knułem, planowałem aby zniszczyć ludzkość aby teraz się wycofać - powiedział Demozgo.
- Lecz wszystko na próżno - odpowiedział Zjednoczony.
Zjednoczony walczył z Demozgo jednak wiedzieli że sytuacja jest tragiczna, w tej chwili Santuron wpadł na pewien plan, omówili go tak aby Demozgo nie mógł usłyszeć. Zjednoczony ruszył do ataku nadleciał w stronę przeciwnika zadawał ciosy, po krótkiej chwili Demozgo zablokował uderzenie.
- Tylko na tyle was stać ?
Demozgo potężnym ciosem wybił wroga w powietrze, Zjednoczony zaczął uciekać leciał w stronę miasta. Demozgo okazał się szybszy teleportował się tuż przed nim. Demozgo zaczął atakować pięściami potężnym ciosem wbił przeciwnika w ziemię znajdowali się w Tai hom vigale. Demozgo wytworzył potężną kulę mocy. Zjednoczony leżał na ziemi mimo to się uśmiechał, Kula mocy Demozgo stała się gigantyczna. Po czy z całej siły rzucił ją we wroga. Nastała gigantyczna eksplozja a przy niej potężne trzęsienie ziemi - całe miasto Tai hom vigale zostało całkowicie unicestwione został tylko ogromny krater na całą wielkość miasta.
W mieście Basinjang nastał potężny wstrząs Jan wiedziała że to musi być sprawka pojedynku tytanów. Nagle nad miastem pojawił się Demozgo, Firen zamarł z przerażenia, ostatnia nadzieja ludzkości czyżby przepadła ?
- Żałośni śmiertelnicy jesteście niczym już wkrótce ludzkość przestanie istnieć - powiedział Demozgo.
Ale nagle przed nim pojawił się Zjednoczony trzymając w ręku szmaragd kseonu.
- Jak to możliwe ? - powiedział Demozgo.
Teraz musimy zebrać całą naszą moc w jeden atak - w przeciwnym razie Demozgo zwycięży - stwierdziła Elifia.
Demozgo zaatakował skutecznie osłabiał przeciwnika w końcu powalił go na ziemię. Już miał zadać ostateczny cios. Lecz nagle Zjednoczony wytworzył złoty promień mocy, cios wybił Demozgo wysoko w powietrze. Zjednoczony umieścił trzy szmaragdy które wirowały wokół wroga. W powietrzu zebrała się niesamowita moc Demozgo próbował się wyrwać ale było już za późno nastała wielka eksplozja.
- Niee to niemożliwe, przecież jestem Demozgo - wszechpotężny Demozgo nieee.
Esplozja rozbiła szmaragdy każdy poleciał w innym kierunku. Udało się Demozgo został zabity teraz pora dokończyć bitwę z jego armią. Nagle Zjednoczony stracił moc rozpadł się a każdy z bohaterów został odrzucony w inną stronę, byli niemal sparaliżowani - zbyt długo byli w formie Zjednoczonego.
Bat i Julian stali na przeciwko siebie wśród płonących domów miasta, Julian nigdy nie spotkał tak niezwykłego przeciwnika, po chwili wytworzył kulę mocy. Bat szybko wykonał unik ponownie przybrał postać shadowsa, po chwili błyskawicznym atakiem powalił Juliana który uderzył w płonący budynek. Bat zauważył jak Julian wychodzi wśród płomieni z budynku, po krótkiej chwili ponownie zaczęli walczyć Julian używał swoich magicznych czaszek shadows sprawie unikał ataków po chwili znalazł się przy Julianie i chwycił za fraki, ale oberwał czaszkami w plecy. Julian wykorzystał moment i użył potężnego wybuchu mocy. Bat oberwał kiedy spadał na ziemie już w jego stronę leciało mnóstwo czaszek Jednak Bat nie miał zamiaru się poddać utworzył kulę mocy Julian zrobił to samo. Atakowali się na dystans ale Bat wiedział że to bez sensu, dzięki czaszkom Julian miał przewagę. Bat szybko znalazł się przy Julianie zaczęli walczyć wręcz Bat nagle wśród płonącego budynku zauważył Bezimiennego.
- Cóż Bat dostaniesz ode mnie ułamek mojej mocy, ale to będzie miało wysoką cenę.
Bat trzymając Juliana wiedział że już dłużej nie da rady walka go wyczerpała przyjął propozycje kiwając głową w jego stronę. Julian powalił Bata ciosem ale nagle zauważył jak Bat zaczyna świecić stał się znacznie silniejszy. Kolejnymi ciosami okładał Juliana potężną kulą mocy ponownie powalił go na ziemie.
- I co teraz, zabijesz mnie - czy ich ocalisz - wybieraj ?
Bat wiedział że jego sojusznicy są w niebezpieczeństwie słyszał ich krzyk, nie wahał się poleciał im pomóc.
Deep ledwo trzymał się na nogach, Santuron też wstał ale reszta nie nadawała się do walki. W tej chwili pojawiła się Mitwirjana, nie miała przy sobie księgi co było zaskakujące. Za nią stała horda Justinów i Ksawerów.
- Chyba nie sądziliście że pozwolę wam wygrać ?
Mitwirjana promieniem mocy powaliła Deepa i Santurona, w tej chwili na pomoc ruszyli Firen i Jan. Ksawery stawiały silny opór a niestety wśród armii bohaterów zostało niewiele terakotowych wojowników. Były też wojska z innych krajów ale niestety wszyscy byli daleko. Bohaterowie wpakowali się w tarapaty przez swoją głupotę - ale niestety po walce z Demozgo nie uciec. Mitwirjana zebrała w sobie moc i zaczęła po kolei razić błyskawicami rannych bohaterów zaczynając od Deppa.
- Was czas dobiegł końca, wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć - razem z Azonidasem i Elifią.
W tej chwili pojawił się Shadows błyskawicznym atakiem przebił się przez Justiny. Kiedy dotarł do Mitwirjany zadał jej potężny cios, ale z jakiegoś powodu to nie zrobiło na niej wrażenia.
- Giń wiedźmo chaosu, zbyt długo siałaś terror wśród ludzi.
- Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam - byłam taka głupia - ale już nie długo przejmę nad tobą kontrolę.
Bat poczuł jak stopniowo traci kontrolę nad swoim ciałem i umiera - nie wiedział skąd Mitwirjana ma taką siłę. W tej chwili Jan przebiła Mitwirjane mieczem po uderzeniu zmieniła się w kruchy wapień który Jan mogła przebić gołą ręką. Bitwa trwała dalej ale justiny przegrywały nic dziwnego wojska z innych krajów miały przewagę Julian przepadł resztkę co została zabito. Bat walczył dalej razem z Firenem pozabijali wielu wrogów. Pod wieczór bitwa dobiegła końca armia Juliana pozbawiona dowództwa nie miała szans.
Po kilku dniach bohaterowie obudzili się w szpitalnym łóżku leżąc koło siebie. Davis, Woody, Louis, John, Deep i Elifia. Santuron stał nad nimi cóż opiekował się nimi osobiście.
- Niestety kilku z was poniosło rany kończące się kalectwem obrażenia były ciężkie, ale jestem pewien że razem z Elifią coś wymyślimy.
Deep zauważył że stracił rękę oraz nogę, Woodemu urwało obydwie dłonie, a John niemal całkiem oślepł. Na szczęście Louis i Davis po za wieloma złamaniami nie zostali kalekami. Elifia była istotą której co nie zabije to wzmocni. Jednak cena była tego warta udało im się zwyciężyli, pozbyli się Demozgo i Mitwirjany a przynajmniej mieli taką nadzieję.
- Żałuje że Bat nie zabił Juliana - powiedział Deep.
- Jeśli nie ruszyłby nam na pomoc zginęlibyśmy - powiedział Louis.
Cesarz razem z Jan odbywali ceremonie mającą na celu podziękowanie wojskom Mongolii i Japonii za pomoc w wojnie. Wspólny przeciwnik potrafił nawet zjednać ze sobą wrogów, nastał pokój między Chinami a Japonią.
Daleko na odludziu pojawiła się księga tysiąca ciemności uniosła się w powietrze - nastał błysk potężnej mocy a wśród niego pojawiła się Mitwirjana. Zauważyła Azonidasa stojącego na przeciwko niej.
- Zapomniałam - jestem nieśmiertelna.
- Jak długo potrwa ten pokój, czy dasz radę powstrzymać zło które jest w księdze - spytał Azonidas.
- Mam dość naszej wojny bez końca ale księga jest mocą której nie sposób opanować, dawno temu miałam umowę z Demozgo cóż ale teraz jestem wolna. Pomyśleć że miałam zwycięstwo w kieszeni przecież Bat okazał się starożytnym uciekinierem z mojej księgi - gdybym wiedziała wcześniej.
Księga tysiąca ciemności otworzyła się wbrew woli Mitwirjany
- Co się dzieję - pierwszy raz księga odmawia mi posłuszeństwa.
Z księgi wydobył się głos, strzeżcie się albowiem nadchodzą PRZEDWIECZNI.
Niezłe tylko zdarzają się proste błędy i oczy od nich szczypią ale jest to kawał dobrej fabuły. Będzie kontynuacja?
FPS - Wiersz dwustrofowy - autor Fioletix
FPS is the best
Pod warunkiem, że surv grany jest
Luj ma neta niezbyt fest
I nie włącza go na VS
Siekiera motyka
Luj w cupach fpsa nie tyka
Metan etan propan butan
Luj fpsa nie tyka w cupach
'Zimna fala' - Wiersz zachęcający do aktywności bydlątka. - autor Fioletix 2012
Poza tym, co się jeszcze meczów tyczy,
ćwiczmy szybkie rozgrywanie niczym ciosy biczy,
bo z KoN na koniec meczu czekam,
zrywajÄ…c mlecze tu narzekam,
ten kto czerstwy ten kto skacze,
raczy szczodrze ograć klacze.
Dlatego chciałem zaaplikować Wam dawkę tych słów,
by do czynnego życia przywrócić Was znów,
to być musi balsamem dla Waszych oczu,
niczym zamarznięta fontanna krystalicznego moczu,
za to swe mroźne pazury ostrzyć trzeba,
by jednym szarpnięciem rozbryzgiwać trzewia,
by los przeciwników był w naszych szponach,
i w naszych paszczach krwawa agonia,
a gdy rozgrzani zostaniemy gorÄ…cÄ… epidemiÄ…,
dostaniecie lodowaty zastrzyk z hipotermiÄ…,
bo dla nas nic nie jest lepsze od oziębienia,
twardy mróz czy delikatny chłód naszym stanem ukojenia.
Cookie Control - Little Fighter Polish Center wykorzystuje cookies do przechowywania informacji na twoim komputerze.
Kliknij przycisk Akceptuj Cookies, aby zaakceptować Cookies.