Little Fighter Polish Center - Forum dyskusyjne: 1050 twarzy kolesiostwa
Facebook
Youtube
 Zobacz temat
Little Fighter Polish Center » Artykuły » Opowiadania
 Drukuj temat
1050 twarzy kolesiostwa
Walsemore
Ok, to najpierw krótkie streszczenie Warszawskiej Prohibicji (jeśli ktoś chce przecyztać całość - link tutaj Zarejestruj/Zaloguj się, aby zobaczyć link. ):
1. Freeze i Woody to zwaśniona dwójka warszawskich pijaczków. Woody za sprawą nieuczciwości Freeze'a trafia do szpitala. Do Warszawy przyjeżdża Dennis ze Szwecji, który ogłasza wprowadzenie prohibicji. Freeze nie godzi się z tym i postanawia walczyć z Dennisem, prosi o pomoc leżącego w szpitalu Woody'ego, lecz ten odmawia. Freeze rusza sam na Dennisa i dwóch jego kompanów, co kończy się dla niego pobytem w szpitalu. Freeze zawezwał do pomocy swojego przygłupiego kolegę, Firena, aby ten z pomocą komisarza policji, Deepa, powstrzymał Dennisa. Firen biegnie wykonać zadanie, mija trzech raperów - Johna, Juliana i Bata. Tymczasem Dennis wysłuchuje rozkazów od swojego mrocznego lorda - każe mu on wszystkie alkohole wywieźć do Szwecji...

2. Firen i Deep łączą siły, aby działać przeciwko obłędowi Dennisa. Proponują współpracę Julianowi, Batowi i Johnowi dla wyższego dobra, ale ci nie zgadzają się. Henry i Rudolf, którzy dzięki swej nieuczciwości wygrali OPC, także postanawiaja walczyć przeciwko Dennisowi, natomiast Davis poprzysiągł im zemstę za pozbycie go pierwszego miejsca w OPC. Z niezrozumiałych przyczyn John leczy Woody'ego i Freeze'a, którzy teraz postanawiają działać razem. Atakują Dennisa, któremu okazują się towarzyszyć Donald Tusk i Janusz Palikot. Freeze i Woody zostają pokonani i pohańbieni. Firen i Deep schodzą do bimbrowni tego drugiego, gdzie piją kilka dni, lecz ich kryjówkę odkrywa Dennis.

Rozdział I - Prolog

W strasznym marazmie pogrążało się polskie społeczeństwo! Prohibicja Dennisa stała się prawdą, w Polsce nie spożywano już legalnie ani kropli alkoholu, zaś wszystkie dotychczasowe Felix Felici zostały potajemnie wywiezione do Szwecji. Wielu nie godziło się na ten stan rzeczy, lecz nic nie mogli uczynić.
Jednakże nadzieja nigdy nie zostanie zniszczona do końca. Walczyć ze złem postanowili dwaj niedawni jeszcze wrogowie - Freeze i Woody. Potrzebowali jedynie czasu, aby podnieść się po klęsce w starciu z Dennisem, Donaldem Tuskiem i Januszem Palikotem. Tym razem postanowili działać dyskretnie - nie dążyli do jawnego starcia, lecz chcieli poznać wroga od środka, zbadać go, aby następnie zjednoczeni z innymi osobami zatroskanymi o los Polski walczyć o szczęście narodu.
Nie było to szczególnie trudne, wszakże Woody potrafił się teleportować. Skupił swoją wolę na tej osobie, której najbardziej nienawidził - na Dennisie. Znalazł się obok niego, a że Dennis nie był postacią szczególnie bystrą to nawet go nie zauważył. Oczywiście, jak to zwykle bywa w takich historiach, w tej właśnie chwili opowiedział o swoich mrocznych knowaniach swym adeptom.
- Widzisz, Donald - mówił mistrz kopaniny - ja już wkrótce muszę wracać do Szwecji. Zostawię was tutaj z Donaldem, abyście pilnowali porządku, ja tymczasem spróbuję tego, co w tym waszym cebulackim kraju jest najlepsze...
- No spoko, spoko - Janusz pokiwał głową. - A co to za zielony typek za twoimi plecami?
- Zielony typek? - Dennis odwrócił się, lecz kiedy tylko ujrzał Woody'ego ten teleportował się z donośnym sykiem. - Cholera jasna! Szpieg! Dlaczego nie zwróciliście mi na to wcześniej uwagi?
- Myślałem, że tak ma być - Donald wzruszył ramionami.
- Nigdy nie należałem do szczególne bystrych osób - stwierdził Janusz.

- I czego się dowiedziałeś? - zapytał Freeze, kiedy tylko Woody zmaterializował się przed nim.
- Ujrzałem wreszcie ohydność tej postaci - zielony człowiek splunął z pogardą na ziemię. - Jego celem jest jedynie kradzież naszego alkoholu, aby następnie wypić go samemu w Szwecji.
- To straszne! - zawołał oburzony Freeze. - Musimy działać szybko! Musimy biec za naszym alkoholem, a właściwie płynąć za nim do Szwecji Ta walka nie rozegra się tutaj.
- Jak?
- Jak można dopłynąć do Szwecji, będąc spłukanym? - Władca Lodu wzruszył ramionami. - Chyba tylko statkiem wracającym z Polski po meble z Ikei...

Jak stwierdzili tak też zrobili. Freeze postanowił jeszcze zaangażować w przedsięwzięcie Firena i Deepa i tak, ukryci w pustych skrzynkach na meble płynęli do Szwecji. Nie był to wymarzony środek transportu, ale co poradzisz jak nic nie poradzisz?
Podróż dłużyła się im niemiłosiernie, lecz kiedy wyszli na powierzchnię odetchnęli pełną piersią.
- Szwecja - westchnął z zachwytem Deep. - Ojczyzna mebli z Ikei, polityki multikill i wszelkich zboczeń.
Byli trochę zdezorientowani swoim położeniem, nie wiedzieli nawet, w jakim mieście się znajdują ani od czego powinni zacząć. Jedyną wskazówką, którą posiadali, był Dennis, ale nie mieli pewności, czy on już znalazł się w Szwecji.
Postanowili więc wyjść z portu załadunkowego na ulicę. Mijając ubranych jednolicie pracowników starali się udawać, że znaleźli się tam przypadkiem, choć wychodziło im to przeciętnie. Kiedy znaleźli się na ulicy prowadzącej do portu stanęli w miejscu jak wryci.
- Czemu... - z trudem wydusił z siebie Woody - czemu tutaj tyle osób wygląda tak jak ja?
- Woody to 38% populacji Królestwa Szwecji, bezbeku - powiedział jakiś chłopak, do tej pory stojący pod ścianą i obojętnie patrzący przed siebie.
- Kim ty jesteś, dziwny człowieku? - zapytał Deep, przyglądając się mu uważnie.
- Nazywam się 2Fast - odparł z dumą. - Co was sprowadza do naszego kraju?
- Jesteśmy uchodźcami - odpowiedział całkiem zgodnie z prawdą Firen.
- Poszukujemy Dennisa - stwierdził Woody. - Ta bestia wywiozła z Polski cały alkohol, aby wypić go w Szwecji. Wprowadziła u nas prohibicję!
- Nie wiem, o kim mówicie - rzekł 2Fast - ale wiem, kto może wiedzieć. Zatem widzę szwedzkie ideały polityczne dotknęły także Polskę...
- Jakie ideały?
- Ach, wy nie wiecie? Wy nie wiecie, jak wygląda tutaj władza?
- Nie? - Freeze wzruszył ramionami.
- Nic dziwnego, media milczą jak zwykle. Szwecją rządzą zły i skorumpowany król, BleeQ, oraz jego prawa ręka, yBanan. Mają władzę nad wszystkimi mediami, tłamszą każdą próbę oporu, lecz jak widzę swój faszyzm przenoszą na polski grunt. Chodźcie za mną! Muszę was z kimś zapoznać...
x1
 
http://www.lf2.pl
Walsemore
No i po kilku dniach wrzucam drugi rozdział!
Rozdział II - Ruch oporu

Droga, którą wybrał 2Fast była długa i trudno powiedzieć, aby gdziekolwiek prowadziła - zabrał Freeze'a, Firena, Deepa i Woody'ego właściwie do dzikiego lasu. Ba! Las to za mało powiedziane, polski las w porównaniu z tą puszczą był niczym ładnie wypielęgnowany żywopłot przy domu jakiegoś skorumpowanego bogacza - na przykład BleeQ.
- Dokąd nas prowadzisz? - zapytał Freeze, trochę niepokojąc się. Zaczął dziwić się swojej naiwności - mało to słyszał historii o wycinaczach nerek? O wędrownych pedofilach, mordercach, handlarzach organów i Jurku Owsiaku? Słyszał wiele i poszedł ot tak po prostu za pierwszym napotkanym w porcie facetem, który wywiódł ich nie wiedzieć gdzie.
- W pewne miejsce - odpowiedział 2Fast konkretnie i rzeczowo.
- Acha, to wiele wyjaśnia - parsknął Woody.
- Zbyt wiele musi być ukryte przed oczami zwykłych ludzi, aby móc pewnego dnia otworzyć ich oczy - odparł 2Fast tajemniczo. - Otóż... powstał ruch oporu przeciwko tyranii skorumpowanego BleeQ i jego nie mniej kolesiarskiego premiera, yBanana. Chcę was przedstawić ruchowi oporu, ponieważ oni mogą wiedzieć coś o Dennisie, który wódkę wywiózł z Polski i który zaciągnął was aż do Szwecji.
- Hmm, no dobrze, rozumiem - przytaknął Deep. - Taka mnie tylko rzecz zastanawia... przecież pochodzimy z Polski, a jesteśmy w Szwecji. Jakim sposobem rozumiemy to, co mówisz?
- Ja też jestem Polakiem - odpowiedział z uśmiechem 2Fast - ale musiałem uciekać z Polski.
- To w sumie tak jak my - Firen wzruszył ramionami. - Jesteśmy uchodźcami z kraju, który nie szanuje praw człowieka.
Szli dalej. Las był pełen drzew - tak iglastych, jak i liściastych. Freeze nigdy nie był miłośnikiem przyrody, ale to wszystko jakoś mu się podobało. Przyroda to też ziemniaki. Zaś ziemniaki to bimber.
W końcu ujrzeli w oddali prowizoryczną chatkę po środku tej puszczy, a w niej znajdowały się dwie osoby. Niewątpliwie oni stanowili kres ich podróży. 2Fast pokornie ukłonił się przed nimi.
- Drodzy przyjaciele, oto przedstawiciele ruchu oporu: Dark i Koczko - wyjaśnił przybyszom. - Najwyżsi przywódcy, oto podróżnicy z dalekiego kraju: Freeze, Firen, Woody i Deep.
- No spoko – Dark kiwnął głową. - Co ich do nas sprowadza?
- 2Fast twierdzi, że możecie wiedzieć coś o Dennisie, który wywiózł z Polski wszelki alkohol - rzekł Woody.
- Ach, Dennis - syknął Koczko. - Wiem, wiem kto to. Dennis to pierwszy generał Bezbecji, tajnej służby wywiadowczej. Dziwne, że podjął się tak jawnych działań... nikt nie wiedział, kim on tak naprawdę jest.
- A skąd wy wiecie? - zapytał Deep.
- Bo my kiedyś pracowaliśmy w Bezbecji - odpowiedział Dark. - Byliśmy bezbekami, zwiedzionymi iluzją budowania lepszego świata. Byliśmy młodymi idealistami, którzy chcieli coś zmienić tak jak to nas zapewniano, że Bezbecja zmienia - na lepsze.
- Z czasem okazało się, że to nie jest prawda - Koczko z bólem pokręcił głową. - Bezbecja służyła tylko i wyłącznie kolesiarstwu. Oraz korupcji BleeQ, rzecz jasna. Nie chcieliśmy już pozostawać w tych służbach ani dnia dłużej, ale z Bezbecji wychodzi się jak z BB - nogami do przodu. Musieliśmy więc skryć się przed represją i dlatego zamieszkaliśmy w lesie.
- Mnie szczególnie dotknęło kolesiarstwo BleeQ - Dark przygryzł wargi. - Poprzysiągłem mu zemstę, poprzysiągłem na wszelką ludzką uczciwość, że odpowie za swoją nieprawość... i skorumpowanie.
- No to nieźle - zagwizdał z uznaniem Deep. - Nasz głupi Dennis okazuje się być naczelnym szefem służb specjalnych, a to trochę utrudnia sprawę. Myśleliśmy, że będziemy musieli sprzątnąć jednego głupka... ale my się nie poddamy. Będziemy walczyć o swoją wolność! Dziś zabierają nam wódkę, jutro nasze żony i dzieci!
- Ale ty nie masz żony i dzieci - zauważył Firen.
- Pierdol się.
- Hej, Deep, fajny mieczyk - Dark zmienił temat. - Dasz mi?
- A no trzymaj, tylko nie zrób sobie krzywdy.
Podekscytowany Dark wziął miecz do ręki. Deep od razu mu się spodobał, czuł, że będzie z niego dobry żołnierz oporu. Wywijał jego mieczem jak prawdziwy mistrz fechtunku, wszak miał dużo styczności z bronią białą podczas walki z kolesiostwem. Właśnie skończył skomplikowaną figurę...
I jakoś tak z przyzwyczajenia wbił miecz w brzuch Deepa. Jego flaki wypłynęły przy akompaniamencie tryskającej na wszystkich zebranych krwi. Deep patrzył zdziwiony na swój miecz, po czym osunął się na ziemię. Nie ulegało wątpliwości - umarł na śmierć.
- O kurwa, i co teraz? - zapytał Dark sam siebie.
- Mamy o jednego żołnierza ruchu oporu mniej - zauważył 2Fast.
- Najwidoczniej musisz zająć jego miejsce - stwierdził Koczko.
- Nie będzie to raczej możliwe - zachlipał Firen. - Nikt nie będzie taki jak Deep!
- Pierdol się - warknął Dark.
- Ach, jak oryginał - westchnął Woody. - Czyli jak rozumiem dołączyliśmy właśnie do ruchu oporu i wspólnymi siłami dążymy do obalenia tyranii BleeQ I Skorumpowanego, yBanana III Kolesiarskiego i Dennisa V Wódkochleja?
- Tak plus minus - 2Fast wzruszył ramionami.
x1
 
http://www.lf2.pl
Shade
Co ten Koczko taki wygadany? :O
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Walsemore
Oj, tak na chwilę może się wygadać :D
Nie zwalniam! Rozdział III - Niezwykła Podróż

Co tu dużo mówić, zwłoki Deepa pochowano godnie gdzieś głęboko w lesie. Nie płakano po nim zbytnio - w Warszawie był policjantem i to dość upierdliwym, który zabierał nielegalnie wyprodukowany alkohol, aby go następnie samemu wypić. Nasi bohaterowie, dziwnym trafem, postanowili nazwać się Małymi Wojownikami - pomysł należał do 2Fasta, albowiem uznał, iż sprawa, o którą walczyli Freeze, Firen i Woody była mała. Dark natomiast walczył o wolność. Że głównie chodziło mu również o wolność gorzały to jakoś mu umykało.
- Co wobec powyższego uczynić należy? - zapytał Woody po kolejnym dniu treningu.
- A co można uczynić? - Freeze wzruszył ramionami. - Włamujemy się do pałacu BleeQ i go mordujemy razem z yBananem, to przecież oczywiste. Jesteśmy postaciami pozytywnymi, więc na pewno nam to wyjdzie.
- Co to znaczy: być dobrym? - zapytał Firen i tym samym wskazując na odwieczny dylemat filozoficzny, na jego nierozwiązywalność, a równocześnie na największe uproszczenie historii o dobrych i złych. Bo przecież nie ma dobrych i złych. Są zwykli ludzie, po części dobrzy, po części źli, a nie tak jak w historyjkach dobro, które musi zwyciężyć zło.
- Nie musimy być tacy prostoduszni - odparł Dark. - Jest jeszcze jeden luj, którzy może nam pomóc w chuj. Ostatni członek ruchu oporu, najmłodszy pośród nas, ale najgorętszy sercem.
- Niezbyt liczny ten ruch - zauważył Freeze.
- Po co niby więcej osób? - parsknął Dark. - Nie zmieściliby się w tej historii. Zresztą, liczebność wpływa negatywnie na skuteczność.
- Właśnie - skwitował Koczko.
Jak się okazało Dark mówił o agencie w terenie, którego musieli odszukać. Nie byłże ruch oporu zbieraniną głąbów, umieli ukryć się, a to utrudniało odnalezienie agenta. Posługiwali się tajnym szyfrem, opartym na położeniu słońca i wyników członków klanów w OPC, który określał miejsce i godzinę spotkania każdego dnia, zaś kiedy przywódcy nie stawiali się na miejscu agent przenosił się dalej.
W końcu udało im się go znaleźć.
- Szanowni państwo, oto Pub - rzekł Dark.
- Dzień dobry, Pubie - rzekł Freeze. - Jaka jest twoja historia?
- Dobry, dobry - Pub uśmiechnął się nieprzytomnie. - Czy historia jest tu potrzebna?
- Nasza historia określa to, kim jesteśmy - odpowiedział Woody. - Tylko znając twoją historię możemy wiedzieć kim jesteś. Równie dobrze możesz być czyimś multikontem, wielkim milionerem, albo, jak sam twierdzisz, członkiem ruchu oporu.
- Hmm, chyba macie rację - odpowiedział Pub. - Tak więc... tak jak Koczko i Dark byłem Bezbekiem. Wierzyłem w bezbeckie ideały... tak jak niegdyś wierzyli Dark i Koczko. Lata całe byłem szkolony przez BleeQ i yBanana, są oni niezrównanymi wojownikami, aż wysłali mnie na pierwszą misję. Miałem zwalczyć ośrodek ruchu oporu, miałem zgnieść go w zarodku, ręka BleeQ nie znosi jakiegokolwiek sprzeciwu, on jest sędzią, on jest prokuratorem, prawodawcą, źródłem prawdy, on jest bogiem i królem. Jego decyzje są ostateczne i niepodważalne, a wiedza jego zmiecie każdą formę oporu. Jako, że odległość była znaczna postanowiono mnie teleportować. No, z deczka się nie udało.
- Pierwsza misja i już zjebał - zaśmiał się 2Fast.
- Nie ja zjebałem, tylko Indiger, który mnie wysyłał. W każdym razie trafiłem do ruchu oporu, ale nie do tego, co miałem trafić. Trafiłem w ręce Koczka i Darka. Początkowo chcieli mnie zabić, ale los chciał, że mnie oszczędzili. Przedstawili mi wszystkie zbrodnie popełnione przez Bezbecję w imię BleeQ, zbrodnie, które przede mną ukrywano, a które sam miałbym niedługo popełniać. Byłem przerażony, byłem wstrząśnięty. Nie chciałem takiego życia. Postanowiłem nie walczyć przeciwko bojownikom o wolność tylko przeciwko skorumpowanej władzy. Sprzymierzyłem się z Darkiem i Koczko. Od tej pory pracuję jako podwójny agent, codziennie narażając swoje młode życie w walce o wolność.
- No dobrze - Freeze pokiwał głową ze znudzeniem - i co z tego wynika?
- To, że znam doskonale cały pałac BleeQ i wiem, jak możemy się do niego włamać - zaśmiał się Pub.
- A czemu nie włamaliście się wcześniej? - zapytał Woody.
- Wcześniej nie mieliśmy odpowiedniej siły - odrzekł Dark. - Los chciał, że spotkaliśmy was, czterech, a na chwilę obecną (che che) trzech wybitnych wojowników. W szczególności ciebie, zielona parówo.
- E tam - 2Fast machnął ręką. - Miej na uwadze, że 38% populacji Szwecji to Woody. Nie uzyskaliśmy żadnej znaczącej przewagi.
- Uda się nam - uśmiechnął się Dark. - Tym razem na pewno nam się uda.
- A skąd pewność, że uda nam się schwytać Dennisa? - zapytał Firen trafnie.
- Jeżeli zabijemy BleeQ i yBanana to Dennisa na pewno schwytacie - odpowiedział 2Fast. - Zresztą, skoro on wywiózł cały alkohol z Polski to raczej nie będzie zbyt wymagającym przeciwnikiem.
Tak więc rozpoczęli długą i męczącą podróż. Niestety, 2Fast, Dark, Koczko i Pub jako członkowie ruchu oporu odepchnięci byli od wszelkiej zwykłej ludzkiej działalności, nie mieli więc nawet pieniędzy na zakup biletów kolejowych. Freeze, Firen i Woody natomiast pieniędzy nie mieli, bo nie mieli ich nigdy, gdyż zawsze przepijali je na bieżąco, a ostatnie grosze wydali, rozpijając załogę portu w Gdyni. Tak więc musieli iść na piechotę, a żywili się tym, co ukradli innym podróżnym - to dodatkowo wzbudzało gorzkie przemyślenia Firena, czy oby na pewno są tymi dobrymi w tej historii. Jako znawca flory wiedział nieomylnie, iż przedzierają się przez las typu Lion Forest.
- Zawsze się troszkę kradnie - rozgrzeszył się Freeze.
Jeśli ktoś chce dokładniej poznać przygody Małych Wojowników w drodze do Kebbabum wystarczy przeczytać „Hobbita” Tolkiena, z tą różnicą, że zamiast wrogów pokonywać sprytem i przebiegłością pokonywali ich tęgim wpierdolem.
Tu zaś wystarczy stwierdzić, że w końcu znaleźli się w Kebbabum.
- Kebbabum - westchnął sentymentalnie Freeze. - Jeszcze dziesięć lat temu to miasto nazywało się Sztokholm.
- Nie czas na sentymenty - zawołał 2Fast. - Czas ruszyć, aby zabić BleeQ!
 
http://www.lf2.pl
Shade
O, halo! Jestem tam! :D

- Kebbabum - westchnął sentymentalnie Freeze. - Jeszcze dziesięć lat temu to miasto nazywało się Sztokholm.

xDD

Ogólnie sam pomysł na powieść mi się podoba. Ciekawi mnie do czego to zmierza... :P
 
http://supremesquad.forumpolish.com
bleeq
Pub? To prawda? Jesteś podwójnym agentem?
 
Shade
Ja? Gdzie tam... To tylko czcze bajeczki, o najłaskawszy. xD
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Walsemore
Szanowni państwo, nie zwalniamy tempa!
Część IV - Detronizacja
Co nie zmienia tego, że zachęcam do nabycia Powrotu :D

Co tu dużo mówić - 2Fast, Koczko, Dark, Pub, Firen, Freeze i Woody sprawnie włamali się do pałacu BleeQ. Właściwie trudno nazwać to włamaniem, bowiem wleźli jak gdyby niby nigdy nic - wszak Pub formalnie nadal tam pracował, nikt nie wiedział jeszcze o jego niegodziwej zdradzie. W każdym razie wesoła drużyna wkrótce stanęła przed obliczem złego i skorumpowanego króla Szwecji.
- Pub, co to za hołota? - zapytał BleeQ, a jego twarz wykrzywił paskudny grymas.
- To są nowi niewolnicy do haremu, mój panie - zawołał Pub, padając na twarz przed BleeQ.
Zanim Koczko, 2Fast i Dark zrozumieli, co się stało, Pub podbiegł do BleeQ i całował skrawek jego szat. Nie mogli w to uwierzyć - on cały czas był podwójnym agentem, lecz wiernym swojemu królowi, a nie wywrotowcom.
- Ty kolesiarzu! - ryknął wściekle Dark, po czym posłał porządną wiązankę, której nie wypada tutaj przytaczać.
- Nazywaj mnie jak chcesz - Pub wyszczerzył swoje zęby. Nikt do tej pory nie zwrócił uwagi, jak bardzo są pożółkłe i zniszczone. Takie zęby mogła mieć tylko postać negatywna - ale to mój pan jest najlepszym wojownikiem tego świata! On mnie wyszkoli tak, że nikt nie stanie na mej drodze. BleeQ wysłał mnie z misją do was, trafiłem tam, gdzie miałem trafić. Moim zadaniem było sprowadzenie was tutaj! Teraz właśnie widzicie moje tysiąc pięćdziesiąt twarzy kolesiostwa!
- Skoro tak to walcz, kanalio - ryknął Dark, wywijając mieczem Deepa.
Tak więc stanęli do walki przeciwko sobie, dobrzy przeciwko złym, jak to w porządnej historii być powinno: Koczko, 2Fast, Dark, Firen, Freeze i Woody przeciwko BleeQ, Pubowi i rycerzom BleeQ, ale tych rycerzy można pominąć, bo skoro nie wymieniono ich wcześniej z imienia to łatwo zgadnąć, że będą ginąć od pierwszego ciosu. Zasadniczo gdyby nie okazało się, że Pub cały czas pracuje dla BleeQ to wychodziłoby na to, iż bohaterowie napadaliby na pojedynczego BleeQ - a jak wiadomo, siła złego na jednego, zaś ci bohaterowie są bohaterami pozytywnymi.
Mówiąc w dużym skrócie podczas walki wiele było „łup łup” i "prask prask", tłukli się niemiłosiernie jak to w Little Fighter bywa. Walka jednak dobiegła końca i zakończyła się zwycięstwem wywrotowców.
- Co masz na swoją obronę, kolesiarzu? - warknął wściekle 2Fast, przykładając BleeQ nóż do gardła.
- Zaczekajcie, zaczekajcie - powiedział BleeQ spokojnie jak gdyby prowadził rozmowę przy herbacie. - Nie opłaca wam się mnie zabijać. Pozostawcie mnie przy życiu, a zyskacie o wiele więcej niż gdybyście mnie zabili!
- Co mianowicie moglibyśmy uzyskać? - warknął Dark.
- Pieniądze.
- No to nam pasuje – Woody kiwnął głową. - Coś jeszcze?
- A co byście chcieli?
- Władzę i zemstę - zawołał milczący do tej pory Koczko.
- Dobrze, dam wam też władzę - BleeQ przygryzł wargi. - Ale żeby po nią sięgnąć musicie najpierw zlikwidować yBanana i Dennisa, a tylko ja wiem, jak można tego dokonać.
- BleeQ to właściwie zawsze był dobry - włączył się do rozmowy Pub. - To yBanan i Dennis ściągnęli go na ścieżkę ciemności, a co do tej korupcji... no to tylko ryby nie biorą, nie?
Nagle stało się coś niespodziewanego. W zasadzie zawsze rzeczy niespodziewane dzieją się nagle, takie zwroty akcji na przykład albo wpierdol wieczorową porą. Coś huknęło, coś grzmotnęło i BleeQ obolały leżał na ziemi. Woody, Firen i Freeze wiedzieli, kto był twórcą tego zamieszania.
- Julian? John? Bat? - zapytali zdziwieni. - Co wy tutaj robicie?
- Myśleliście, że będziecie bawić się bez nas? - zaśmiał się Julian. - Wasz błąd! Śledziliśmy wasze ruchy od czasu waszego przybycia do Szwecji. Jeżeli chodzi o zdobywanie władzy to wszędzie tam, gdzie zdobywa się władzę, jestem ja. No, także tego, przybyłem zająć miejsce BleeQ, tego nędznego... nawet nie wojownika, tylko jakiegoś kuglarza. Zabiję cię!
- Nie uda ci się - jęknął BleeQ. - Pokonam cię!
Król Szwecji próbował się bronić, lecz Julian szybką serią ciosów zakończył jego żywot. BleeQ umarł i jako że nie był reżyserowany przez Marvela nie miał perspektyw na powrót w następnej części opowieści.
- To było dość absurdalne - stwierdził Freeze.
- Zgadzam się - przytaknął Woody. - Zazwyczaj taki zwrot akcji w ostatniej chwili ma miejsce w jakiejś twórczości artystycznej, a nie w rzeczywistości.
- To co teraz? - zapytał wbrew pozorom z sensem 2Fast.
- No co ma być - Julian wzruszył ramionami. - Przejąłem władzę, a wy róbcie co sobie chcecie.
- No ale my chcieliśmy przejąć władzę - zauważył Firen.
- Nie do końca - poprawił go 2Fast. - My mieliśmy na celu jedynie krwawo zemścić się na BleeQ. Kto teraz rządzi to już nas mało interesuje.
- To cześć wam - powiedział John.
- No cześć - odpowiedzieli 2Fast, Koczko, Dark, Firen, Freeze i Woody, wychodząc z królewskiego pałacu.
Julian nie chciał powielać błędów BleeQ, zamierzał rządzić prawie i sprawiedliwie. Niestety! Rzeczywistość go otaczająca nieszczególnie na to mu pozwalała, bardzo szybko więc zatopił się w świecie korupcji i afer. W ten sposób młody idealista stał się tym, czym staje się dorosły - zgorzkniałym, złym człowiekiem. Przeciwko jego władzy prawdopodobnie wystąpi też za jakiś czas grupa wywrotowców, ale to już zupełnie inna historia...
- A co ze mną? - zapytał Pub.
- A co ma być z tobą? - odpowiedział Freeze. - Jeśli ci zależy możemy przerobić cię na mielonkę, ale to obrazi uczucia religijne muzułmanów.
- W sensie? - Pub nie zrozumiał dowcipu.
- W sensie przetworu ze świni, ja pierdolę - Freeze wywrócił oczami. - Masz jakąś wartość dla nas?
- A co zamierzacie zrobić?
- To, po co tu przyjechaliśmy - zawołał Woody. - Zamierzamy odzyskać wolność alkoholu, czyli zabić Dennisa!
- Ach, no to ja wam pomogę - szeroki uśmiech ozdobił twarz Puba, a jego zęby od razu stały się równe. - Wiem, jakie są słabości Dennisa, ale nie wiem dokładnie, gdzie się znajduje... tego musimy dowiedzieć się w jakiś inny sposób.
- My wolimy tradycyjne, polskie sposoby - Freeze uśmiechnął się tajemniczo, wyciągając zza pazuchy flaszkę wódki i worek zioła. - Medytacja w takich warunkach może podsunąć nam odpowiedź na nasze pytania...
x1
 
http://www.lf2.pl
bleeq
Nigdy nie wątpiłem w twoją lojalność Pubie. Dobrze wykonana misja! ;)
chociaż już nie żyje, więc co mi tam ;d
 
Walsemore
Szanowni państwo, jedziemy dalej!
Rozdział V - iNBA

Tak więc nasi bohaterowie dni całe medytowali, jarając zioło i pijąc gorzałę. Medytacja ta szczerze mówiąc słabo przybliżała ich do poznania, gdzie znajduje się Dennis, ale nieszczególnie im to przeszkadzało. Zresztą, Dennis nie zając, nie ucieknie na tych przebrzydłych nóżkach.
Niestety, prawdziwi Polacy, czyli Firen, Freeze i Woody nie przewidzieli, jak wielkimi kolesiarzami są szwedzcy zadymiarze. Kiedy skończyła się gorzała i marichuanen Koczko, Dark i 2Fast stwierdzili, że już sobie pójdą - bo w zasadzie zabili BleeQ, więc po co mieli się w to jeszcze angażować?
- Ale przecież przy życiu pozostali jeszcze Dennis i yBanan, oni odbudują kolesiostwo BleeQ - zauważył Freeze.
- Chuj na to kładę, bo i tak damy radę - stwierdził Koczko, po czym poszedł z kolesiarzami w swoim kierunku. - Jaki mielibyśmy interes wam pomagać?
- No a co ze mną? - zapytał Pub.
- Co ma być z tobą? - Woody wzruszył ramionami. - To ty jesteś kowalem swojego losu, nie ja.
- Krótka piłka. Przydasz się do czegoś czy nie? - zapytał Freeze.
- No wiem, gdzie mieszka Dennis - stwierdził Pub - przy ulicy transgenderycznego Mahometa 36.
- To czemu nie powiedziałeś tego wcześniej? - zdziwił się Firen.
- A bo ja wiem...
Zasadniczo to Pub wiedział, ale nie chciał się przyznać, bowiem Pub był profesjonalnym kolesiarzem. Skoro jego fałszywi przyjaciele mieli wódkę i marichuanen to czemu miałby ich opuszczać? Kiedy zaś te używki skończyły się właściwie mógł odejść z Koczkiem, 2Fastem i Darkiem, ale całe życie był przyzwyczajony służyć władzy. Powinien więc służyć Julianowi, lecz jakoś sobie nie mógł tego wyobrazić, więc postanowił trzymać się z Freeze'em, Firenem i Woody'ym, aby ci obalili jeszcze Dennisa i yBanana, a następnie mógłby już wybrać, komu należy służyć.
W sumie... Pub zastanawiał się, jakim cudem skasowanie samego BleeQ mogłoby wpłynąć na zmiany systemu władzy w Szwecji? Przecież pozostawali jeszcze jego dwaj kolesiarze, którymi Julian, Bat i John wcale się nie przejmowali.
Bohaterowie pozytywni po długiej podróży, które odbyły się na koszt Puba (miał najwięcej forsy... o ile kieszonkowe od BleeQ można nazwać forsą) stanęli przed domem Dennisa. Zasadniczo nie różnił się niczym innym od innych domów, ale emanowała od niego moc kolesiostwa.
- Czy jesteśmy w stanie mu podołać? - strwożył się Firen.
- Nie jesteście, ale z moją pomocą go zniszczycie.
Znali ten głos. No cóż... nie spodziewali się go usłyszeć, wszakże BleeQ umarł i nie żył, ale nie ulegało wątpliwości, że stał przed nimi najprawdziwszy on. Aura kolesiostwa wręcz promieniowała od niego, przysłaniając wszystko dookoła. Firen, Freeze i Woody zasłaniali swoje twarze, nie mogąc mu się oprzeć.
- Czemu żyjesz skoro umarłeś? - zapytał Freeze, gnąc się przed mocą kolesiostwa BleeQ. - Przecież nie byłeś reżyserowany przez Marvela
- A no nie byłem - uśmiechnął się chytrze BleeQ - co nie zmienia tego, że sam mam trochę własnej pomysłowości i próbuję zabezpieczyć się przed śmiercią. Miałem przygotowanego sobowtóra, w którego przelałem swoją jaźń. W sumie nie po raz pierwszy, a po raz tysiąc pięćdziesiąty, bo tyle już zamachów było na moją osobę. Oglądacie tysiąc pięćdziesiątą twarz kolesiostwa.
- Acha - odpowiedział Freeze. Zasadniczo nie spodziewał się czegoś takiego.
- Co prawda czasem kilka moich sobowtórów żyje równocześnie - stwierdził BleeQ. - No bo myślicie, że tym pierdolnikiem na LF2 PC można się zajmować w pojedynkę? No nie raczej, dlatego odpaliłem sobowtórów Indigera, Pudziana, Zakubę i tak dalej...
- Acha, rozumiem - Woody pokiwał głową. - Powiedz tylko, jaki masz interes w pomaganiu nam.
- A co wy, pedały jesteście, że ciągle o interesy pytacie? - zaśmiał się BleeQ. - Jedna mną tylko namiętność kieruje, a jest nią władza. Julian tymczasowo mnie tej władzy pozbawił, a sam nie zdołam go pokonać. Wy natomiast nie pokonacie Dennisa, chyba że z moją pomocą. No to jak? Pomoc za pomoc?
- Umowa stoi - Freeze pokiwał głową.
Tak więc włamali się do domu Dennisa kolesiarza w sposób niedyskretny, bo zwyczajnie wyjebali drzwi z nawiasów. Po co się oszczędzać? Pub trzymał się wyjątkowo blisko BleeQ. Nie było trudno odnaleźć Dennisa, wystarczyło iść po śladzie zużytych butelek. W końcu ujrzeli go - leżał zapity do nieprzytomności pośród połowicznie opróżnionych butelek.
- Acha, to dlatego Bezbecja nie podejmowała żadnych kroków przez ostatnie dni - stwierdził Woody. - Leżała tu zapita jak ostatnia świnia.
Freeze, Firen i Woody przypomnieli sobie całe zło, którego doznali w Polsce ze strony Dennisa. Przypomnieli sobie pobyt Woody'ego i Freeze'a w szpitalu, przypomnieli sobie przerażenie Firena, który chciał z Deepem walczyć z tym okrutnym szaleństwem... nie, nie mieli w sobie ani krztyny litości. Brutalnie zamordowali śpiącego przeciwnika, a jego zwłoki wyrzucili przez okienko w kiblu.
Po czym zaczęli pić to, co zostało im niedawno skradzione... tak, rozpoczęła się iNBA. Pili jak ostatnie świnie, chcieli jak najszybciej wypić cały alkohol, który ukradł im Dennis. Podjęli się tego zadania z całkowitym zaangażowaniem. BleeQ jednak zachował większą powściągliwość.
- Teraz to ciebie mianuję szefem Bezbecji - powiedział do Puba. - Tylko ty jesteś dostatecznie zaufanym człowiekiem. Szkoda, że Dennis zginął... ale takie są ofiary okrutnych wojen.
Źrenice Puba rozszerzyły się jak pięć zeta. Nigdy w życiu nie był aż tak szczęśliwy! Z radości zaczął pić z Woodym, Firenem i Freeze'em...
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Shade
Świetne :D
 
http://supremesquad.forumpolish.com
As098
Dawaj dalej
 
Walsemore
Rozdział VI - Tysiąc Pięćdziesiąt Jeden
I kto nie ma, tego zachęcam do zakupu Powrotu :D

Dla Woody'ego, Firena i Freeze'a misja w Szwecji właściwie zakończyła się, mogli wracać jako zbawiciele do Polski. Niestety! Łapska kolesiostwa są jak radioaktywna chmura, jak lawina spadająca na himalaistów, jak podatki nakładane przez kolejne rządy - absolutnie nieuniknione. Zostali wplątani w tysiąc pięćdziesiąt twarzy kolesiostwa, zobowiązali się bowiem zabić Juliana dla BleeQ. Cóż... skoro obiecali to nie mieli innej drogi postępowania, chociaż jego kolesiostwo zdawało się świadczyć o tym, iż przysięgi wobec jego osoby złożone mocy obowiązującej nie mają.
W każdym razie udali się do Pałacu Kolesiostwa i Nieuctwa, gdzie większą część życia urzędował BleeQ, a z którego przepędził go tymczasowo Julian. Mali Wojownicy nie bawili się w półśrodki i zasadniczo z buta wjechali.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy nie napotkali tam Juliana... na tronie BleeQ rozsiadł się yBanan.
- O, jak dobrze - BleeQ uśmiechnął się podle, po czym poszedł w stronę yBanana. - Skoro zabiłeś Juliana to jest po sprawie.
- A no zabiłem - odpowiedział yBanan, obracając w palcach maskę Viktora van Dooma. Wtedy dopiero BleeQ spostrzegł Johna i Bata chodzących w krótkich spódniczkach... widocznie pracowali dla yBanana jako uniżona służba.
- To świetnie, świetnie - BleeQ zaśmiał się tak nikczemnie, że wnet wyrosły mu pejsy, a na głowę wskoczyła mu jarmułka. - Wobec powyższego można pozbyć się tych całych ruchawkowiczów i rządzić dalej!
- He he? - Firen nie zrozumiał tego, co słyszał.
- Potrzebowałem was do swoich własnych celów. Kiedy te cele zostały osiągnięte nie potrzebuję już was - zaśmiał się BleeQ. - Nie ma potrzeby, abym dzielił się z wami władzą. Byłem przyparty do muru, musiałem zabić swojego najlepszego przyjaciela, Dennisa... który to z mojego rozkazu wywiózł z Polski cały alkohol.
- Ty nikczemniku! - zawył Woody. - Cały czas ukrywałeś przed nami prawdę! To ty byłeś mrocznym panem Dennisa! Od początku wszystko uknułeś! Byłeś gotowy zabić swojego najlepszego przyjaciela, by tylko odzyskać władzę!
- Tysiąc pięćdziesiąt twarzy kolesiostwa - zaśmiał się BleeQ. - Straże, zerżnąć ich! Znaczy... zarżnąć!
Temu wszystkiemu przyglądał się Pub. Pub zasadniczo jako kolesiarz nadkolesiarza poszedł za swoim mistrzem, ale jedna rzecz mu się nie podobała... postanowił zwrócić na to uwagę BleeQ.
- Panie mój i władco - zaczął przemowę szeptem. - Największy spośród żyjących kolesiarzy. Zauważ, że yBanan wcale nie wstał z tronu... on uważa, że tron jest mu należny...
Nim zdążył skończyć yBanan potężnym kopnięciem z dasha powalił go. BleeQ przeraził się szczerze. Wtedy zrozumiał, jak wielki błąd popełnił. Ryknął na swoich rycerzy:
- Straże, zabić yBanana!
Jednak yBanan założył na siebie maskę doktora Dooma, dzięki czemu zyskał jego moce, to jest moc zabijania wszystkich swoim spojrzeniem. Zabijał więc wszystkich strażników, bo to cioty, które miały za zadanie jedynie zginąć, kiedy zaś chciał zabić Woody'ego, Firena, Freeze'a, BleeQ i Puba jedynie ich odpechnął, ale za to jak ich odepchnął! Tak, że aż wylecieli za drzwi Pałacu Kolesiostwa!
- Ojej - powiedział Firen. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Jednakże BleeQ myślał inaczej o tym wszystkim. Nie zamierzał poddać się, choćby wiedział, że walka jest przegrana. Tron Szwecji należał do niego i tylko do niego! Nikt nigdy nie będzie mógł pozbawić go jego własnego tronu! Czym prędzej wbiegł do Pałacu Kolesiotwa. Zamierzał rozprawić się z yBananem błyskawicznie...
Nim inni bohaterowie pozytywni tej historii (w zasadzie po prostu bohaterowie pozytywni, bowiem BleeQ ze względu na swoje kolesiarstwo nie powinien być uznawany za dobrego człowieka) BleeQ znowu wyleciał przez drzwi Pałacu. Tym razem jednak był cały mocno uszkodzony, zmasakrowany, zakrwawiony... generalnie rzecz ujmując, miał mało HP i zasadniczo umierał.
- Tysiąc pięćdziesiąt jeden - wyszeptał z uśmiechem na łożu śmierci.
Po czym jego status zmienił się na lose (dead). Pub nie krył swych łez, ale wiedział, że jego mistrz jeszcze powróci. Tymczasem bohaterowie potrzebowali sojuszników, którzy pomogliby im w pokonaniu Viktora van Banana...

- Pokonać yBanana? - powtórzył Koczko. - Tak, pomożemy wam. Widzę, że kolesiostwo w tym kraju, niezależnie od zmiennych warunków, ma się świetnie.
- To świetnie, świetnie... - Freeze pokiwał głową.
- W Szwecji wylądowali właśnie wojownicy, którzy mogą nam pomóc - stwierdził Dark z uśmiechem na ustach.
- Kto taki?
- Henry i Rudolf...
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Czekam aż dodasz iluminati.
Wtedy byłaby to fajna opowieść
 
Walsemore
Rozdział VII - Nieśmiertelny Łowca
No cóż, to już koniec utworu, i tak był dłuższy niż początkowo planowałem.
Powieść napisana przede wszystkim w pociągu na trasie Siedlce-Warszawa :D

Ugrupowanie bohaterów pozytywnych zwiększyło swoją liczebność - o wolność, równość i demokrację walczyli już nie tylko Woody, Firen, Freeze, BleeQ i Pub, ale także ponownie Koczko, Dark, 2Fast oraz nowo przybyli do Szwecji Henry z Rudolfem. Generalnie rzecz biorąc grupka stała się dosyć liczna i postanowili się nazwać Małymi Wojownikami. BleeQ, który powrócił w niedługo po swojej śmierci, wiedział, że muszą usunąć Banana możliwie najszybciej, bowiem nie było zalecanym stanem rzeczy, aby równocześnie Pub pozostawał szefem Bezbecji, zaś władzę sprawował wrogi mu yBanan.
- Generalnie to kolesiostwo się szerzy - stwierdził Dark.
Cała sytuacja świadczyła o niemożliwej potędze kolesiostwa! Niedawni wrogowie złączyli swoje siły, aby pokonać jeszcze więcej kolesiostwa. Jedyne co ich łączyło to nienawiść - nienawistna ósemka. Nie mieli stałych sojuszników, mieli tylko stałe interesy jak to w prawdziwej polityce bywa. Każdy z nich osobno i wszyscy razem gotowi byli sprzymierzyć się z każdym kolesiarzem, aby tylko uzyskać jak najwięcej władzy. Władza... to była jedyna potęga, która ich napędzała, a w szczególności BleeQ.
Zasadniczo BleeQ był tym, kto zniszczył Freudowską teorię popędów. Freud bowiem uważał, że tylko dwa instynkty kierują człowiekiem w jego nędznym istnieniu, które kończy się tysiąc metrów od domu, dwa metry pod ziemią (wyjątkiem są postacie reżyserowane przez Marvela, bo one nie umierają, ale żaden z bohaterów w tej historii występujących nie miał nic wspólnego z tą wielką wytwórnią komiksów i szmalu). Otóż według Freuda człowiekiem kierował instynkt życia, czyli seksualny oraz instynkt zniszczenia, inaczej śmierci. Żaden z tych instynktów nie dotyczył BleeQ, bowiem nim kierował jedynie instynkt władzy, chociaż zasadniczo... można uznać to za odmianę instynktu seksualnego, bo koniec końców chciał niejednego na scenie LFa wyruchać. Nie tylko chciał, ale to robił.
W każdym razie grupa przygotowywała się do starcia ze złym i niedobrym yBananem, trenując dzień i noc. Wiedzieli, że Victor van Banan nie jest przeciwnikiem, którego można zlekceważyć, ba! Na samą myśl o nim ćwiczyli z jeszcze większą zaciętością. BleeQ miał jednak wątpliwości, bowiem BleeQ to tyran zły i skorumpowany, ale jednak zastanawiał się nad tym, co powinien zrobić (jeżeli miał ku temu czas, bowiem na okres sesji znikał i wtedy w Szwecji panowało bezkrólewie. Do władzy dochodziło zło i kolesiostwo i generalnie lepiej było przeczekać absencję BleeQ. Pod jego obecność także rządziły zło i kolesiostwo tylko w osobie BleeQ).
Ćwiczył bowiem z Rudolfem i Henry'ym, a nie miał wątpliwości, że ich pobyt w Szwecji jest zakazany przez regulamin wewnętrzny. Co więcej ćwiczył z Darkiem, a wówczas odnosił dziwne wrażenie, iż Dark zbytnio unika walki w zwarciu (potocznie nazywał to grą pasywną, ale wiedział, że nazwa była już raczej historyczna). Czy jednak nie należało przymknąć na to oko skoro walczyli o lepszą sprawę? 2Fast miał co do tego najwięcej wątpliwości, przeszkadzało mu kolesiostwo w regulaminie... albo przynajmniej tak mówił, bo kolesiostwo działało na jego korzyść.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym bohaterzy pozytywni mieli stawić czoła yBananowi. Nie musieli nawet włamywać się do zajętego przez niego pałacu po BleeQ, bowiem yBanan był tak pewny swego, iż usunął wszelkie straże. Tak ufał swej umiejętności zabijania samym wzrokiem! Miał też ręce Woody'ego, które trafiały za każdym ciosem nawet kiedy łoiły powietrze... z czego był bardzo zadowolony, bowiem nikt nigdy nie chciał ograniczać Woody'ego, gdyż 38% populacji Szwecji stanowił Woody. Przypadek? Nie sądzę. Nikt nie chciał działać na swoją niekorzyść. Tak działa demokracja... a jak zadziałałby wolny rynek? Kto by tam wiedział...
- Oto nadszedł twój kres! - ryknął Dark.
- Zaraz, zaraz - yBanan uspokoił go gestem ręki. - Chwileczkę porozmawiajmy. Rudolf, Henry. Czy mi się wydaje, czy obecny regulamin ogłoszony przez nikogo innego jak samego kolesiarza BleeQ zakazuje wam udziału we wszelkich turniejach?
- No zakazuje - Rudolf i Henry pokiwali głowami zdezorientowani.
- Właśnie! Czemu więc mielibyście walczyć w imię BleeQ, który was nienawidzi? Dołączcie do mnie, bowiem ja zawsze dążyłem do tego, abyście byli legalni, żeby ta scena nie ograniczała się umysłowo. Może nie czuliście mojej ręki, lecz to dzięki mnie mogliście spokojnie wylądować w Szwecji.
Rudolf i Henry dali się przekonać. Przeszli na stronę yBanana, Johna i Bata.
- Pubie, Pubie - westchnął ciężko uzurpator władzy w Szwecji. BleeQ nie podobało się to, że mówił. - Rozumiem twoje kolesiostwo, rozumiem, że podążanie za BleeQ jest dla ciebie sposobem zdobycia władzy. Najchętniej to ty byś zajął jego miejsce! Widzisz, jesteś już szefem Bezbecji. Pójdź za mną, a zdobędziesz potęgę, o której pod ręką BleeQ nie mogłeś nawet śnić.
Pub popatrzył na swoich towarzyszy. Także przeszedł na stronę yBanana.
- Kolesiarz - warknął Dark, wymachując mieczem Deepa.
- Woody, zielony mistrzu - yBanan zwrócił się do następnej osoby. - Stanąłeś przeciwko mnie, ale nie jest to jeszcze niewybaczalny błąd. Stań po mojej stronie, a będziesz moim narzędziem! Będziesz narzędziem, które będzie wzbudzało lęk w całej Europie! Będziesz najpotężniejszy, będziesz niepokonany, będziesz... nieśmiertelny!
Woody westchnął ciężko. Także przeszedł na stronę yBanana.
Wtedy już dysproporcja liczbowa nie wypadała tak korzystnie na rzecz Małych Wojowników. BleeQ, Firen, Freeze, Koczko, Dark, 2Fast stanęli przeciwko yBananowi, Pubowi, Woody'emu, Rudolfowi, Henry'emu, Johnowi i Batowi.
- Czas was rozgromić - warknął yBanan.
- Spuścić wpierdol - wyjaśnił John.
Postacie negatywne nie miały żadnych skrupułów, wpierdol był solidny i zakończył się śmiercią każdego, kto odważył się stanąć przeciwko nowemu władcy Szwecji. Co prawda BleeQ mógł powracać, ale mimo to już nigdy nie mógł uzyskać takiej władzy jak przed rozpoczęciem całej tej hucpy.
Tak więc koniec końców kolesiostwo zwyciężyło, bowiem kolesiostwo jest jak powietrze, jak promienie słońca i księżyca. Otaczają nas zawsze i choćbyśmy chcieli się od nich uwolnić one pójdą za nami, bowiem to one są źródłem naszego życia, one nas napędzają... Walczyć z kolesiostwem to jak walczyć z własnym cieniem. Czy bohaterowie tej historii mieli noże wbite w plecy? Można to tak ująć... lecz noże te tworzyły z nich istną ludzką Stonogę. Stonogę, która koniec końców dźgnęła w plecy własną dupę.
Jednakże miejmy na uwadze, że w tej historii był ktoś, kto stał ponad tym wszystkim. Kto pociągał za sznurki zabawnych kukiełek, ktoś, kto mógł strącić ze sceny jeśli tylko taką miałby zachciankę. Byli to iluminaci, którzy kierowali całym kolesiostwem, którzy dawali i zabierali życie. Nadludźmi, wiecznymi zwycięzcami byli As i Sirrah... ale oni się do tego nie przyznawali, bo i po co? Stali na szczycie łańcucha pokarmowego i to im wystarczało.
Kolesiostwo ma nieskończoną liczbę twarzy.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Shade
Wiedziałem, że to Ass za wszystkim stoi!
 
http://supremesquad.forumpolish.com
As098
Jestem potężnym władcą iluminati xD
 
Fioletix
Dobre, rób więcej tego typu rzeczy Wals :)
FPS - Wiersz dwustrofowy - autor Fioletix

FPS is the best
Pod warunkiem, że surv grany jest
Luj ma neta niezbyt fest
I nie włącza go na VS


Siekiera motyka
Luj w cupach fpsa nie tyka
Metan etan propan butan
Luj fpsa nie tyka w cupach


'Zimna fala' - Wiersz zachęcający do aktywności bydlątka. - autor Fioletix 2012

Poza tym, co się jeszcze meczów tyczy,
ćwiczmy szybkie rozgrywanie niczym ciosy biczy,
bo z KoN na koniec meczu czekam,
zrywając mlecze tu narzekam,
ten kto czerstwy ten kto skacze,
raczy szczodrze ograć klacze.
Dlatego chciałem zaaplikować Wam dawkę tych słów,
by do czynnego życia przywrócić Was znów,
to być musi balsamem dla Waszych oczu,
niczym zamarznięta fontanna krystalicznego moczu,
za to swe mroźne pazury ostrzyć trzeba,
by jednym szarpnięciem rozbryzgiwać trzewia,
by los przeciwników był w naszych szponach,
i w naszych paszczach krwawa agonia,
a gdy rozgrzani zostaniemy gorącą epidemią,
dostaniecie lodowaty zastrzyk z hipotermią,
bo dla nas nic nie jest lepsze od oziębienia,
twardy mróz czy delikatny chłód naszym stanem ukojenia.
 
Przejdź do forum:
Copyright © LF2 PC 2003-2018