Little Fighter Polish Center - Forum dyskusyjne: Historyjka VolTa - Rozdział 2
Facebook
Youtube
 Zobacz temat
Little Fighter Polish Center » ArtykuÅ‚y » Opowiadania » Historyjka VolTa
 Drukuj temat
Historyjka VolTa - Rozdział 2
bleeq
Podczas gdy z samego rana do lasu nad miastem zbliża się wojownik ze lśniącym mieczem, Davis brutalnie budzi Dennisa ze snu, po czym obaj wyruszają w kierunku lasu. Po drodze spotykają przyjaciela, 19-letniego młodzieńca z bujną czupryną, imieniem Woody:

Woody: Siema Davis, młody. Wyczuwam ogromną aktywność demonów w tamtym obszarze.
Dennis: Tylko...nie...młody! Cholera, zapomniałem zjeść śniadania.
Davis: Eee...dasz sobie radÄ™? Poprostu popatrz i siÄ™ ucz.

Dennis nie miał zamiaru patrzeć. Pobiegli w wyznaczone miejsce, po drodze niszcząc bez wysiłku 5 czarodziei, strzegących reszty. Gdy dotarli na miejsce, ku ogromnemu zdziwieniu, ujrzeli młodego wojownika z mieczem, zajętego właśnie "koszeniem" demonów.

????: 78...79...i 80... Komuś jeszcze brakuje żelaza? Może wam...hej? Co tu robicie dzieciaki?

Zanim ktokolwiek zareagował na obelgę, nasza trójka rzuciła się w stronę demonów ciemności - Justinów, bez większego wysiłku kończąc to, co nieznajomy zaczął...

????: Kim wy u licha jesteście?
Dennis: To spojrzenie...nie ufam mu...
Davis: Przyszliśmy tu chronić pobliskie miasto przed demonami. Jestem Davis, a to mój brat Dennis i przyjaciel Woody.
Woody: Elo, ziom.
????: Jestem Deep. Zapamiętajcie to imię i nie wchodzcie mi w drogę...

Dennis, czerwony ze złości już miał się na owego Deepa rzucić, gdy wszyscy ujrzeli i usłyszeli z niedaleka odgłos niewielkiego tornada. "Ha. Jakieś wyzwanie." Rzucił Deep i pobiegł w kierunku zjawiska, a reszta za nim.

Po chwili Deep oraz drużyna dotarli do miejsca, w którym przed chwilą ukazała się trąba powietrzna. Pierwsi wbiegli Woody oraz Davis, po chwili dogonili ich Deep oraz Dennis.

Dennis: Uff... Naprawde aż tak wam śpieszno by zobaczyć z bliska cholerne TORNADO? Rany...dobrze że gdzieś je wywiało...
Woody: Sorry, młody. Jakoś tak wyszło. Za to znależliśmy coś lepszego...

*Drużyna z zaciekawieniem przyjglądała sie dwójce wojowników, ktorzy najwyraźniej przybyli tu w tym zamym celu.*

Deep: To wy wywołaliście cały ten szum, hę?
Freeze: Na to wygląda... po waszym ubraniu wnioskuje, iż też jesteście wojownikami, a jeden z was to samuraj.

*mnich ukłonił się*
Freeze: ZwÄ… mnie Freeze. Jestem mistrzem klasztoru Lin i adeptem magii lodu. A ten shinobi za mnÄ… ma na imiÄ™ Rudolf.
Rudolf: Ha.
Freeze: Wybaczcie mu nieufność. Naszą misją jest oczyścić okolicę z demonów.

Dennis: *wzrok na Deepa* Wcale mu siÄ™ nie dziwiÄ™...ale adept magii lodu...wow...
Davis: Jestem Davis, a to Woody i mój brat Dennis. A on ma na imię De-
Deep: ...tak, tak. Do rzeczy. Czy wy ludzie wiecie, gdzie mieszka czarownik imieniem John? Muszę zamienić z nim słowko lub dwa.
Woody: John? Miejscowy czarodziej? Krąży plotka, że to on wysłał tu te kreatury...Ale skoro Ci tak zależy to będzie gdzieś kilometr na południe.
*Deep bez słowa popędził we wskazaną stronę, po czym reszta pogoniła za nim*

*10 min później*
Dennis: Cholera, człowieku...Nie możesz dla odmiany poczekać? Gramy w tej samej drużynie...
Deep: Kto Ci tak powiedział? Ja tu jestem dla własnych celów...John, wiem że tu jesteś. Pokaż mi się...

*Po długiej chwili czekania zza drzew wyłoniła się postać młodego maga w granatowym stroju i różdżką w dłoni.*

John: Wiem, po co tu jesteście. Witajcie.
Dennis: No nie...brzuchomówca...jak to robisz? Proszę, pokaż jeszcze raz.
Deep: Dzieciaku, nie wiesz?
Freeze: Pozwól, że wyjaśnię. John "książe magii południa" nie posiada umiejętności mowy oraz słuchu.
Dennis: ĹťE...CO? Nie mówi? Nie słyszy? Więc jak...
Freeze: Telepatia...mówi i słyszy umysłem. Aby osiągnąć swój tytuł i poznać wszystkie zaklęcia magii południa, musiał wiele poświęcić. Zasada równej wymiany...
Dennis: To się robi coraz dziwniejsze, ale co tam. Po co tu w ogóle jesteśmy?
John: Zaczekajcie chwilę...muszę wpierw coś skończyć.

*John błyskawicznie zniknął za pniami drzew*
*5 min później*

Dennis: Noż ile można czekać?
Deep: Jak na Johna to 5 minut za dużo... jeśli się nie mylę, to powinienem tam iść, i to teraz...
Dennis: Nie, nie i cholera NIE! Nie dam Ci iść tam samemu...mamy ten sam interes.
Deep: Jak chcesz, to chodź... ostrzegałem.

*kolejne 5 minut poźniej, drużyna napotyka na stado pokonanych demonów, leżących na ziemii, a nieopodal John walczy z tajemniczą postacią ubraną w długi, czarny płaszcz oraz maskę*.

John: ...Czemu...tu jesteście?
????: O, jak miło. Nie wiedziałem że ścierwo ciągnie do siebie.
John: Opamiętaj się...wiesz, co robisz?

*Postać w płaszczu ruszyła z biegu na czarodzieja, który sparował na lewo, po czym zablokował różdzką uderzenie z pięści i wyskoczył w powietrze, a następnie odpalił 3 pociski energii we wroga. Ten jednak osłonił się rękami. Nie czekając John wykonał kilka znaków rękoma, po czym rzucił we wroga dyskiem energii. Tajemniczy wojownik kilkukrotnie uskoczył, jednak po chwili stanął wprost na linii ataku*

John: Przepraszam...
????: *Arogancki uśmiech* Ha.........Szkarłatny promień!

*Przeciwnik Johna po raz kolejny uskoczył, po czym wysłał z oczu w stronę czarodzieja potężną wiązkę energii. Nim czarodziej wykonał gest tarczy, został uderzony w twarz, po czym upadł. Pod nim zaczęła tworzyć się kałuża krwi...*

Deep: John!...Zapłacisz za to gnoju!
*Deep pochwycił miecz. Na jego twarzy malowała się wściekłość.*

????: Wybacz, nie mam teraz czasu na Ciebie. Następnym razem przyprowadźwięcej pomocników, lubię walczyć fair play...A co do Ciebie, John to pamiętaj, że wciąż daję Ci szansę.

*Deep rzucił się z mieczem na wroga, lecz ten uskoczył za drzewa, a po chwili zniknął z pola widzenia.*

Deep: Cholera, wracaj tu... zabijÄ™ go...
John: Starczy! Nic mi nie jest... ale, na pewno go jeszcze spotkamy.
Dennis: Kto to u licha jest?
John: Nie moge wam teraz tego powiedzieć... poza tym, nie po to tu przyszliście, prawda?
Deep: Więc jednak to co o tobie mówią to prawda. Przyszedłem zapytać o przepowiednię - słyszałeś o 11 mistrzach?
John: 11? Masz na myśli 10 mistrzów, którzy mają zmienić przyszłość, nieprawdaż?
Deep: 10? Dobry początek. Gdzie mogę ich znaleźć?
John: Jeżeli pytasz szczerze to...wystarczy byś się odwrócił...
Deep: ...!? Nie mowisz poważnie? Ich jest pięciu, i na pewno nie mistrzów.
John: Trzech wojowników, mag lodu i shinobi...Myślę, że się kwalifikują do tej dziesiątki...tak jak samuraj ze srebrnej wioski.

Deep: Dlaczego...nie pomyślałem o tym...W każdym razie przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Na imię mam Deep, pochodzę ze srebrnej wioski. Moją misją jest znalezienie 10 pozostałych mistrzów i odwrócenie zagłady ciążącej nad tym światem w postaci władcy demonów - Juliana...A przynajmniej tak powiedział mi szaman z mojej wioski.

Dennis: Co...za...zmiana.
Woody: Luz. A tak w ogóle to gdzie zamierzasz szukać tych "mistrzów"?
Deep: Póki co jest nas siedmiu, wliczając Johna. Po prostu jedynym wyjściem jest podróż na wschód, bliżej skupisk demonów. Zapewne po drodze odnajdziemy więcej wojowników, którzy odważą się postawić legionom Juliana.

Rudolf: Niecałe 5 kilometrów stąd jest jedna z ich twierdzy - więzienie Stanley. Jest szansa, iż znajdziemy tam jakichś jeńców.
Davis: Ok. Następny przystanek - więzienie Stanley.
John: To...bez sensu...
Davis: Co masz na myśli?
John: Nic ważnego. Popieram twój pomysł.
Davis: Nieważne...aha, mam tu coś...zjedz zanim zemdlejesz, bracie.
Dennis: Ramen w proszku...cudownie...
 
Przejdź do forum:
Copyright © LF2 PC 2003-2018