Little Fighter Polish Center - Forum dyskusyjne: Dobry Julian
Facebook
Youtube
 Zobacz temat
Little Fighter Polish Center » Little Fighter 2 » Projekty
 Drukuj temat
Dobry Julian
Riki
Śmiechłem, keep it up.
 
Kuba4ful aka Senpai
Ostatni rozdział jest powalający xD. Teraz to nie jest Moc Masła, teraz to jest Moc Bukorla!!! :D
 
Walsemore
Moi drodzy!
Zgodnie z zapowiedzią praca nad Dobrym Julianem wre! Powstało już kilka ładnych rozdziałów. W dniu dzisiejszym pragnę zaprezentować streszczenie dotychczasowej fabuły, bo przez ten rok ciężko jest spamiętać, co się tam działo właściwie.

1. Polską rządzą tyrani - Mali Wojownicy. Julian jest zwykłym licealistą, ale jest Murzynem. Przeciwstawia się Louisowi, historykowi, który jest miłośnikiem Lenina. Dyrektor postanawia wylać Juliana.
2. Julian udaje się do zaprzyjaźnionego żyda, Henry'ego. Henry daje mu magiczne księgi, z których Julian uczy się magii.
3. Julian i Henry postanawiają zabić Małego Wojownika, Ministra Sprawiedliwości, Freeze'a, który ma problemy ze swoim synem, Firenem
4. Julian i Henry jadą do Warszawy. Spotykają w pociągu Davisa, który pyta ich o złoża ropy w Polsce. Są świadkami samobójczego zamachu terrorystycznego.
5. Davis to cwaniak, który udaje debila i wierność Stanom Zjednoczonym. Spadł na niego półtonowy kamień, przez co wylądował w szpitalu. Spotkał się tam z Louisem. Obaj są masonami. Julian i Henry włamują się do domu Freeze'a.
6. Julian i Henry pokonują Freeze'a. Freeze obiecuje im pomoc w pokonaniu Deepa w zamian za darowanie mu życia.
7. Julian, Henry i Freeze jadą do Radomia pokonać ministra rolnictwa. Freeze zdradza i dołącza do Deepa, ale i tak przegrywają. Freeze umiera, a Deep obiecuje pomóc w zabiciu kolejnego ministra
8. Julian, Henry i Deep przygotowują się do napadu na ministra finansów. Tymczasem premier, Woody, zabrania przyjazdów i wyjazdów z Warszawy. Napada ich Firen przemieniony w Firzena. W wyniku walki giną Deep i Firzen, a Henry rozpływa się.
9. Po utracie przyjaciela Julian idzie do jego starego sklepu. Tam znajduje Henry'ego związanego sznurem. Jak się okazuje Rudolf uwięził Henry'ego i przemienił się w niego. Postanawiają zabić resztę ministrów. Idą do Prezesa Rady Ministrów, Woody'ego.
10. Pokonują Woody'ego, a ten prowadzi ich do podziemi swojej kancelarii, gdzie okazuje się mieścić loża masońska. Przewodniczy jej Rudolf, który cały czas powtarza, że Julian był posłusznym narzędziem w jego rękach. Masoni próbują zniszczyć bohaterów pozytywnych, lecz ci uciekają i trafiają do innego miasta. Rudolf postanawia użyć przeciwko nim strasznej broni.
11. Bukorl gnębi Juliana i Henry'ego. Razem dojeżdżają do Siedlec, gdzie spotykają Johna, dawnego przyjaciela Henry'ego. John jest ministrem finansów, którego Julian miał zamiar zabić z fałszywym Henry'ym.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
wer143
Dobre :D
 
Walsemore
Ok, zgodnie z zapowiedziami jest rozdział 12! Ważne decyzje!
W tym roku planowane jest zakończenie serii, kiedy dokładnie nie wiem. Gdzieś w wakacje myślę

- Co zatem powinniśmy uczynić? - zapytał Henry.
- Ja wiem? - John wzruszył ramionami. - Wasza sytuacja jest, lekko mówiąc, przejebana. Zamordowaliście dwóch ministrów i syna jednego z nich, no to przejebane. Nie wiem, dlaczego Rudolf użył do tego tak wymyślnych środków jak podszywanie się pod Henry'ego, jakby nie mógł zrobić tego prościej. Myślę, że Julian miał za namową fałszywego Henry'ego zabić wszystkich ministrów, którzy nie byli związani z lożą, w tej liczbie mnie. Bo przecież mnie mieliście zabić, a nie zrobiliście tylko przez czysty przypadek jakim była śmierć fałszywego Henry'ego. Nie dadzą wam spokoju, tu nie chodzi o tych biednych ministrów, gdyż oni i tak skazani byli wyrokiem loży na śmierć. Tu chodzi o tajemnicę masońską, którą poznaliście. Niektórzy są zbyt pewni siebie i popełniają przez to błędy tak jak Woody.
- Ale wracając do mojego pytania, co robimy? - zapytał ponownie Henry.
- Skąd ja mam wiedzieć? - odpowiedział ponownie John. - Tak długo jak żyje loża Julian nie będzie mógł żyć. Drugi nie może żyć póki pierwszy przeżyje...
- To nie ta książka - stwierdził Julian, przyglądając się księgozbiorom Johna. - Ja bym chyba zabrał się za wyrżnięcie loży. Problem w tym, że ten cały Rudolf nie pokazuje się publicznie. Chociaż to klasyk... szara eminencja masonerii.
- Jednakże jest jeden mason wysoko postawiony, a w zasięgu naszej ręki - rzekł John. - Woody. Teraz we trzech stawimy mu czoła. Co dalej to jeszcze pomyślimy.

- Drodzy bracia - zaczął Pierwszy Mędrzec Syjonu, waląc węgielnicą w stół. Nastała cisza. - Drodzy my, siedmiu mędrców Syjonu. Oto wielkie dzieło, szykowane od setek lat, wreszcie zostanie ukończone. Nie jeden raz pytaliście, dlaczego akurat w tym śmiesznym kraju, w tym kondominium rosyjsko-niemieckim pod żydowskim zarządem powierniczym.
- Bo jest to zgodne z teorią wielkiego Włodzimierza Lenina! - zagrzmiał Czwarty Mędrzec Syjonu. - Teorią najsłabszego ogniwa! Teraz zdobywamy władzę tutaj, jutro w całej Europie, a pojutrze na całym świecie!
- Cicho - Rudolf zdzielił go pionem po twarzy. - Tak po prostu wypadło. Życie jest kierowane przypadkiem o wiele bardziej niż chcielibyśmy się do tego przyznać. Co nie zmienia faktu, że pojutrze chcielibyśmy przejąć władzę nad całym światem! Chciałbym przedstawić wam, co działo się w ostatnich dniach. Otóż marionetka w moich rękach doskonale spełniała swoją rolę, jednakże w pewnej chwili zerwała się ze sznurków. Drugi Mędrzec pragnął ją uśmiercić w siedzibie naszej loży tak jak za starych dobrych czasów, ale niestety, uciekła. Nasza najgroźniejsza broń okazała się przeciwko niej nieskuteczna! Nie wyszło to tak jak planowałem, nie mniej jednak wymordowani zostali prawie wszyscy ministrowie, którzy nie służą nam. Chwila jest sprzyjająca, aby przyjąć najbardziej odpowiednią formę władzy!
Przy stole zapadła cisza. Trudno powiedzieć, czy Rudolf spodziewał się odpowiedzi, czy była to jedynie dramatyczna przerwa w jego przemowie. W każdym razie po chwili zapytał wprost.
- Jaka jest według was najsłuszniejsza forma sprawowania rządu, o mędrcy?
- Lujokracja! - zawołał Siódmy Mędrzec Syjonu, Dark. - Wywalimy całemu światu luja ogłuszacza z całej epy, a wtedy nikt się nam nie oprze! Będzie dobrze w chuj!
Pierwszy Mędrzec Syjonu westchnął ciężko. Szybkim ruchem ręką odciął Siódmemu Mędrcowi głowę. Zawsze zastanawiał się, jakim cudem dostał się on na szczyty władzy.
- Milczycie - stwierdził. - Cóż, urządźmy głosowanie tajne za formą rządu.
Masoni powyciągali ze swoich szat karteczki i przybory do pisania. Głosowanie nie trwało długo, wszak było ich tylko sześciu. Rudolf zastanawiał się, jaka forma władzy zwycięży. Demokracja? Tyrania? Monarchia? Teokracja?
- Ku memu szczeremu zdziwieniu - zaczął po podliczeniu głosów - muszę stwierdzić, że zwyciężył PSL.
- Tak jakoś czułem - westchnął ciężko Szósty Mędrzec Syjonu.
- Noż kurwa - powiedział Rudolf. - W zasadzie proponowałbym... mam na myśli pewną formę... przedstawioną dawno temu przez wielkiego myśliciela, przez wielu uznawanego za szaleńca, choć był on w istocie geniuszem. Granica pomiędzy geniuszem a szaleństwem jest płynna. Mówię tutaj o Januszu Korwin-Mikke. Jestem przekonany, że jeśli wprowadzimy korwinokrację pełnia niepodzielność władzy będzie w naszych rękach. Czy zgadzacie się ze mną?
Rudolf popatrzył po pozostałych Pięciu Mędrcach Syjonu. Na wypadek gdyby któryś z nich chciał mu się sprzeciwić wskazał palcem na swój zakrwawiony miecz. Odpowiedziało mu więc milczenie.
- Jednakże żaden z nas nie będzie w stanie dzierżyć tej władzy, nikt nie odtworzy wielkiej myśli dawnego mistrza. Musimy przyzwać go z zaświatów. Jego duch musi przyjąć ciało żyjącego człowieka. Nie możemy poświęcić żadnego z nas. Musi to być wróg... ale wróg na tyle potężny, by móc przyjąć wielkość Janusza Korwin-Mikkego.
Między masonami po raz kolejny zapadła cisza. Wszyscy w myślach zgodzili się, że jest tylko jedna osoba, która pasuje do tej charakterystyki.
- Ducha Janusza Korwin-Mikkego musi przyjąć ciało Juliana - rzekł Rudolf. - To on będzie rządził lożą. Nie przejmujmy się, Korwin Krul z pewnością będzie rządził światem dobrze w naszym imieniu, nie będzie miał w sobie ani trochę pierwiastka dawnego Juliana.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Walsemore
Nikt nie zna się na dobrej sztuce :(

Rozdział 13. - Mroczne rytuały

Bohaterzy pozytywni tej historii postanowili więc udać się do Warszawy, aby zniszczyć najpotężniejszego znanego im masona - Woody'ego. Przy okazji chcieli też dowiedzieć się możliwie najwięcej o loży masońskiej, a także zjeść coś w Macu. Do stolicy dotarli na magicznej chmurze Johna - nie podlegała ona prawom grawitacji, tak jak krzywa Rostowskiego nie podlegała prawom ekonomii, wszak nawet grawitacja nie była prawem, którego zamierzali przestrzegać, co mówić o zakazie wjazdu do stolicy
Julian, Henry i John wcale nie zamierzali się cackać, poszli do kancelarii prezesa Rady Ministrów i z buta wyważyli drzwi. Woody akurat nad czymś pracował, co nie zdarzało mu się często w przerwach między obiadami złożonymi z ośmiorniczek a robieniu laski Amerykanom.
- A, to ty - westchnął ciężko, patrząc na przybyszy. - W zasadzie to spodziewałem się ciebie.
- To świetnie - zaśmiał się Julian. - Pokonamy ciebie, a następnie wydusimy z ciebie wszelkie potrzebne informacje o twoich masońskich koleżkach!
- To się jeszcze okaże...
Woody wstał. Bohaterzy pozytywni nie spodziewali się, że za przeciwnika będą mieli mnóstwo osób - z bocznych korytarzy powyłazili strażnicy premiera. Rozpoczęła się walka.
Do pewnej chwili była ona wyrównana, czarne charaktery dysponowały przewagą liczebną, jednakże postacie pozytywne miały przewagę natury magicznej i umysłowej. Niestety, zawsze jest siła złego na jednego. Zresztą, Woody i jego poplecznicy wcale nie chcieli pokonać swoich wrogów - ich celem było spętanie Juliana. I to uczynili. Następnie zaciągnęli biedaka do podziemi, aby masońskimi podziemiami zaciągnąć go do centrali. Henry i John próbowali ich gonić, ale nie udało się - Julian spętany jak szynka zniknął im z pola widzenia, a zaczarowane korytarze wyrzuciły ich kij wie gdzie.
- No i tyle mamy z naszych rewolucyjnych zapędów - westchnął ciężko John. - Tylko wleźliśmy w ich obleśne, żydowskie łapska.
- Masz coś do żydowskich łapsk, antysemito? - warknął Henry. - Do tej pory szło to jakoś sprawniej. Dobra, czas wracać do siebie, geszeft sam się prowadził nie będzie. Juliana nic już nie uratuje, a my, jeśli tak jest wyrok masońskiej loży, nie wywiniemy się już od śmierci. Dziwne, że Bukorl jakoś dłuższy czas nas nie atakuje.
- Kto to jest Bukorl? - zapytał John.
- Taki denerwujący człowiek... widocznie stwierdził, że jesteśmy odporni na jego osobę.
- No spoko - stwierdził John. - Mnie z kolei ktoś inny prześladuje, mieni siebie Adijankiem. Mniejsza o to. Nieważne, co byśmy przedsięwzięli i tak nasza historia z masońską lożą nie została jeszcze zakończona...

Julian próbował się oswobodzić, ciskał na wszystkie strony potężnymi zaklęciami, jednak masoni potrafili ujarzmić jego moc. Nic im nie potrafił zrobić. Mimo to nie chciał pogodzić się ze swoim losem, nie chciał pogodzić się z tym, że masoni go zabiją... w najlepszym razie... zabiją w jakichś mrocznych rytuałach... wyssą z niego duszę... zabiorą go na koncert Conchity Wurst... a jego szczątki rzucą urzędowi skarbowemu na pożarcie.
W końcu pojawił się w sali głównej masonów. Znał to miejsce... zastał tam nikogo innego niż Rudolfa i Louisa oraz innych masonów. Próbował ich porazić swoimi czarami, ale pozostały one oczywiście bezskuteczne.
- Witamy w naszych skromnych progach - zaśmiał się Rudolf. - Czas zacząć rytuał!
Julian został unieruchomiony zaklęciem po środku sali. Masoni ustawili się dookoła niego, wypowiadając magiczne formuły. Julian czuł, że opuszczają go siły... że z jego umysłem dzieje się coś dziwnego... Pomimo swojej niepodważalnej potęgi nie mógł nic zrobić. Zbyt wiele złych umysłów zwróconych było przeciwko niemu.
Aż stał się kimś, kim nie był. Masoni zaczęli krzyczeć inne słowa, zrozumiałe dla niego. „Korwin krul! Korwin krul! Korwin krul!” Julian wiedział, iż krzyczą o nim... To on był Korwinem.
Opuścił krąg potężniejszy niż zawsze. Masoni wciąż krzyczeli. Powolnym krokiem podszedł do Louisa. On też krzyczał, ale inaczej niż inni... krzyczał bez wiary. Krzyczał „Korwin król”. Niepoprawnie czyli że, bo wolałby przywołanie ducha Lenina lub co najmniej Tuska. Julian chwycił go za gardło i jak szmacianą lalkę podniósł go do góry. Louis szamotał się, lecz zastygł kiedy Julian zacisnął rękę na jego gardle. Ze wstrętem odrzucił trupa.
- Zawsze troszkę się zabija - stwierdził, patrząc na salę.
- Oto prawdziwy Julian Korwin-Mason - stwierdził Rudolf ze łzami w oczach ze wzruszenia. - Oto ten, który prowadzi nas do władzy absolutnej! Oto on!
Lecz Julian Korwin-Mason wcale nie myślał być posłusznym narzędziem w rękach masonów.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Woody akurat nad czymś pracował, co nie zdarzało mu się często w przerwach między obiadami złożonymi z ośmiorniczek a robieniu laski Amerykanom.
Jaka kultura aż się zalogowałem żeby to skomentować facepalm
 
Walsemore
Co jest z tym cytatem nie tak :v?
Wczoraj napisałem ostatnią część Dobrego Juliana, w porównaniu do publikacji jestem znacznie do przodu

Rozdział XIV - Troszkan gwałcianu
Rudolf był smutny. Przechadzał się powolnym krokiem pomiędzy gruzami. Gruzami tego, co niegdyś było miastem to nie byle jakim, ale stolicą całego kraju - Warszawy.
Zaraz za nim szedł Henry.
- Aleś to kurwa zjebał - warknął łucznik z wyrzutem.
- Wiem - odpowiedział mason upokorzony.
Minął miesiąc odkąd przywołali Juliana Korwin-Masona.

Nowy wojownik ogarnął całą salę z pogardą.
- Prowadź nas, o panie! - rzekł Rudolf ze służalczym uśmiechem na twarzy.
- Musimy wprowadzić wolny rynek - stwierdził Julian stanowczo.
- Co, proszę? - zapytał wstrząśnięty Davis.
- Wolny rynek - powtórzyło nowe wcielenie Janusza Korwin-Mikkego. - Wolny rynek, na którym będzie się troszkę gwałciło.
- Ale... nie możemy - stwierdził Rudolf, załamując ręce. - Wolny rynek wymknie się nam spod kontroli, nie będziemy panami sytuacji! My mamy uzyskać teraz absolutną pełnię władzy, a nie oddawać tę władzę, którą wypracowaliśmy przez te wszystkie lata!
- Śmiesz mi się przeciwstawiać?
- Ależ nie...
Jednakże Julian Korwin-Mason już ich nie słuchał, nie chciał mieć nic wspólnego z tą masońską hołotą, która ośmieliła się go wybrać w dupokratycznych wyborach. Wyciągnął swoją niewidzialną rękę wolnego rynku, aby wykrzywić krzywę Rostowskiego i pobić swą magią wszystkich wrogów, po czym wyleciał przez okno. Nic nie mogło mu się równać, nadchodziła Polska wolna i bogata!

- Kto by się spodziewał - westchnął ciężko Rudolf. - Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze.
- Masoni nigdy nie chcą dobrze, masoni zawsze chcą jedynie nieograniczonej władzy, nic więcej ich nie obchodzi - warknął Henry.
- Może i tak - Davis wzruszył ramionami. - Kto by się jednak spodziewał, że Julian Korwin-Mason zaraz weźmie się za zabicie premiera, a następnie sam zajmie jego pozycję.
- Biedny, głupi Woody...

- Zawsze się troszkę gwałci - powiedział Julian Korwin-Mason w wywiadzie z mediami. - Dlatego też musimy wprowadzić wolny rynek, który odbierze kobietom prawa wyborcze.
- Czy myśli pan, że ludzie się na to zgodzą? - zapytała jedna z dziennikarek TVNu, której praca do tej pory polegała jedynie na posłusznym jedzeniu z ręki Adama Szechtera i sraniu na tych, na których tenże Michnik srać kazał.
Niewidzialna ręka wolnego rynku spoliczkowała ją. Tak w imię równouprawnienia.
- Nie obchodzi mnie zdanie dupokracji - warknął Julian. - Musi panować w naszym kraju wolność! Dlatego pozbawię was możliwości wyboru, abyście nie głosowali przeciwko swojej wolności. Kto podniesie rękę na władzę wolną temu władza wolna upierdoli tę rękę u dupy!
Dziennikarze całym swoim intelektem starali się zrozumieć to, co nowy premier do nich mówi. Nie za wiele więc zrozumieli, wszak ich intelekt był sumą tego, że nie dostali się na prawo i nie mieli pieniędzy na studia niestacjonarne i dlatego poszli na dziennikarstwo.
- Socjaliści myślą dość dziwnie - zaczął po chwili Julian. - Uważają, że człowiek jest idiotą i dlatego trzeba na każdym kroku go kontrolować, aby nie zrobił sobie krzywdy, ale jeśli chodzi o wybór organów państwowych to ten niedawny idiota staje się nagle geniuszem, który decyduje o kierunku polityki całego kraju.

- Julian zawsze był uważany za postać negatywną - stwierdził Henry.
- Dlaczego?
- Cóż, zapewne dlatego, że ma w sobie tyle potęgi i przywdziewa czarną zbroję. Kto dobry tak robi?
- Nikt - Davis wzruszył ramionami.
- I dlatego masoni są źli - dorzucił od siebie Henry - bo mają w swoich niepodzielnych rękach tyle władzy.
- Jest to swoisty absurd - parsknął John. - Do tej pory Julian był dobry, a przedstawialiście go jako złego. Wy byliście źli, a przedstawialiście siebie jako dobrych. Teraz on jest zły, a jest przedstawiany jako dobry, a wy staliście się dobrzy, a jesteście przedstawiani jako źli. Cóż, najwyraźniej władza niezależnie od swoich prawdziwych intencji zawsze jest pokazywana jako ta dobra.
- Nie bez powodu media są pierwszą władzą w państwie - Rudolf wzruszył ramionami. - Z takimi mediami jakie my mieliśmy moglibyśmy każdego chama ze wsi, którego nikt na oczy nie widział, w jeden dzień uczynić prezydentem. Mogliśmy wszystko. Teraz te media są w rękach kogo innego... i dlatego on jest zły.
- Niestety, czasu już się nie cofnie - stwierdził John. - Musimy radzić sobie w takich warunkach jakie mamy. Wytłumacz mi teraz Rudolfie, skoro jesteśmy razem. Jaka była wasza logika w zabijaniu ministrów?
Rudolf przez chwilę milczał, patrząc w dal niewidzącymi oczami.
- Dosyć osobliwa - stwierdził. - Umówiliśmy się z masonami, że usuniemy w najbliższym czasie wszystkich ministrów, którzy nie są z nami. Ja miałem się tym zająć, ale nie wyznaczono mi, jakimi środkami. Od dawna nosiłem się z zamiarem sprowadzenia ducha Janusza Korwin-Mikkego, aby doprowadził nas do władzy absolutnej. Obawiałem się jednak, że pomysł ten nie spotka się z poparciem w naszej loży. Słusznie zresztą. Dlatego też poprzez swojego klona sprowokowałem Juliana do tego, aby zabijał niemasońskich ministrów. Zabijał więc. Stawał się coraz bardziej znany. Groźny. Reszta loży popierała pomysł zgładzenia go. Tak jak przewidywałem nie udało się to. Wtedy zaś niby o tak przez przypadek zaproponowałem pomysł, jak uzyskać władzę całkowitą, a równocześnie pozbyć się ważnego przeciwnika.
Cała grupa ocalałych zamilkła. Przez chwilę patrzyli na ruiny stworzone przez niewidzialną rękę wolnego rynku.
- Dobry Julian i tak koniec końców stał się złym Julianem - stwierdził Henry.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Walsemore
Rozdział XV - Interwencja pokojowa

- I co my teraz zrobimy? - zapytał Rudolf, pijąc piwo. To jedyne, co wolny rynek potrafił dostarczyć w dostatecznych ilościach.
- Ja mam wiedzieć? - Henry wzruszył ramionami, zgarniając szekle innych piwoszy do swojego portfela. - Wyście to zjebali, wy to naprawcie.
- Łatwo mówić - parsknął Piąty Mędrzec Syjonu. - My ten burdel zrobiliśmy, ale go nie posprzątamy. Nam on nie przeszkadza, w ostateczności możemy przenieść się do innego kraju. Masoni są niczym woda, nie myśli nad tym, gdzie się znajduje, jedynie drąży skałę tak długo aż ta skała mu ulegnie. My możemy poczekać kolejne trzysta lat do objęcia władzy, nam się nie spieszy... nie wiem jak wam.
- Zrozumiałem sugestię - John kręcił młynka kciukami. - Może więc zaapelujemy do międzynarodowych organizacji, aby nas wsparły?
- Nie sądzę, by to cokolwiek dało - westchnął ciężko Rudolf. - ONZ i UE wyrażą swoje szczere zaniepokojenie... co nieszczególnie nam pomoże.
- No to co? - warknął Henry. - Pozostało nam tylko siedzieć tutaj i płakać z bezsilności? Przecież na pewno coś da się zrobić, czemu po prostu nie zabijemy Juliana Korwin-Masona?
- Już mówiłem - westchnął ciężko Piąty Mędrzec. - Julian dzięki swojej potędze stał się teraz niepokonany. Sami nie damy rady go pokonać.
Henry, John i pozostali trzej Mędrcy Syjonu siedzieli w ciszy. Nie wiedzieli, co powinni zrobić.
- A gdzie Davisa wcięło? - zapytał nagle John.
- Kij go wie - warknął Rudolf.

- Panie, wszystko się zjebało! Co prawda nie było to zgodne z planem, ale nadal nie ma co narzekać! - meldował Davis.
- Co w takim razie radzisz uczynić? - zapytał Dennis, sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych, odpowiedzialny za większą liczbę wojen niż Saddam Husajn i Kadafi razem wzięci.
- Trzeba przeprowadzić teraz taktyczne natarcie - rzekł mason i równocześnie amerykański tajniak, który koniec końców postanowił porzucić wolnomularskie ideały. - Kraj pogrążony jest w chaosie, nie będzie mógł się dostatecznie bronić. Nasza misja pokojowa pozwoli nam przejąć władzę nad całym państwem!
- Ach, uwielbiam być gołębiem pokoju - zarechotał podle Dennis. - Cóż, w takim razie nie pozostaje nic innego niż postawić naszego biednego prezydenta wobec faktów dokonanych...
Dennis przystąpił do wydawania rozkazów. Nie tak miała wyglądać misja Davisa, ale życie pisze scenariusze, których nikt nie jest w stanie przewidzieć. Przede wszystkim Davis miał znaleźć się w Pakistanie, nie w Polsce, ale skoro znalazł się w Polsce musiał wykorzystać nadarzającą się sposobność. Skontaktował się z lożą, z którą od dawna utrzymywał kontakty, a kiedy pokojowy przewrót pod osobą Juliana Korwin-Masona nie udał się musiał podjąć inne środki. Postanowił przejąć władzę w drodze interwencji pokojowej.. no a to dobrze wyglądałoby w mediach, bo media przecież zawsze lubią interwencje pokojowe. Nigdy za to nie lubią wojen.
Przełożonym Davisa był Dennis, który miał szczerą nadzieję na przejęcie władzy jako gubernator pięćdziesiątego pierwszego stanu, polonii. To on trzymał prawdziwą władzę, a nie prezydent. Och, kim zdawał się być ten śmieszny dureń, wybierany przez najgorszy plebs! Imperium leżało w rękach tych, którzy swą władzę sprawowali pomimo przemian tych śmiesznych główek, wybieranych na pięć lat.
Tak, władza zawsze leżała poza rękami plebsu. Leży. I leżeć będzie.

Minął kolejny miesiąc.

- Troszkę się rozjebaliśmy - stwierdził Davis.
- Troszkę bardzo - warknął Dennis. - Straciliśmy całą naszą armię w czasie wojny z Polską. Ich kraj jest teraz zupełną pustynią, najpierw stworzoną przez niewidzialną rękę wolnego rynku, następnie przez nasze czołgi. Kurczę, jeszcze trochę i będę skłonny uwierzyć, że czasy rządów Platformy były wcale niezłe...
- Pieprzyć to - Davis machnął ręką. - Interwencja nie powiodła się, a media nie lubią, kiedy interwencja pokojowa się nie powodzi.
- Niestety, niestety... co teraz możemy zrobić?
- Pozostają nam chyba tylko stare, sprawdzone metody... asasyni, sztylety w plecy, skrytobójstwa, morderstwa znienacka, zdrady... coś około tego.
- Łączę wątki - rzekł Davis, myśląc intensywnie. - Czyli słowem radzisz zamordować Juliana Korwin-Masona. Dlaczego na to wcześniej nie wpadliśmy?
- Stary, nie wiem - parsknął Dennis. - No trudno, zginęło jakieś pół miliona ludzi, ale jak mówił Shopenhauer, każdy kiedyś umrze. Kiedyś tam. Wcześniej czy później, czy to znowu taka duża różnica, kiedy dokłądnie? Takich trzech jak nas dwóch to nie ma ani jednego! My wykosimy go raz dwa!
- Też tak myślę - uśmiechnął się Davis podle.

- No i co teraz? - zapytał John, otwierając kolejne piwo. Fajnie było mieć w tym wolnym rynku pieniądze, dzięki temu mogli już dwa miesiące siedzieć i bez ustanku pić piwo.
- Chuj, dupa, kamieni kupa - westchnął ciężko Rudolf, tak jak mówiły elity III Rzeczpospolitej. - Myślałem, że ta amerykańska inwazja, prowadzona przez mojego dawnego przyjaciela, zrzuci z tronu Juliana. Niestety, nic z tych rzeczy.
- Coś chyba należałoby począć, bo albo zostaniemy znanymi pijakami, albo anonimowymi alkoholikami - stwierdził Henry, po raz kolejny przeliczając swoje szekle. Po każdym następnym rachunku miał ich więcej.
- Musimy zabić Juliana - powiedział Rudolf, waląc kuflem w stół, tym samym budząc Szóstego Mędrca Syjonu. - Nie widzę innej możliwości.
- Przecież sam niedawno mówiłeś, że to niemożliwe - stwierdził John.
- Tak myślałem - zamyślił się Rudolf. - Tak byłem przekonany... i prawdopodobnie tak jest... ale lepiej zginąć próbując, niż nie robić nic. Trzeciej drogi nie mamy.
- Zatem co, idziemy pokonać złego Juliana - Piąty Mędrzec Syjonu rozbudził się.
- Na to wychodzi...
- Jak nazwiemy naszą grupę? - zapytał John.
- Ja bym pozostał przy starej nazwie: Mali Wojownicy - odpowiedział Rudolf.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Walsemore
Z małym poślizgiem, ale nikt nie zwróci na to uwagi :(

Rozdział XVI - Równy mu przeciwnik

Tak więc Henry, John, Rudolf i dwaj inni Mędrcy Syjonu jako Mali Wojownicy postanowili zgładzić potężnego Juliana, który koniec końców tak jak w każdej powieści stał się zły. Może to kwestia nienaruszalności kontinuum czasowego? Możemy próbować coś zmienić, ale ostatecznie tą czy inną ścieżką i tak dojdzie do tego, do czego miało dojść od samego początku. Jest to całkiem niewykluczone.
W tym samym czasie Davis i Dennis niezależnie od Małych Wojowników również podjęli się próby zabicia Juliana. Czy Amerykanie będą faktycznie działać w odcięciu od bohaterów tytułowych gry? To się jeszcze okaże!

- Ale co, tak wpadamy z buta i go zabijamy? - Piąty Mędrzec Syjonu wyraził swoje wątpliwości.
- Niee, to nie wyjdzie - westchnął ciężko Rudolf. - Sam Julian był zbyt potężny dla nas, a co już mówić o Julianie Korwin-Masonie...
- Co zatem radzisz? - zapytał John.
- Musimy zdobyć broń dostatecznie potężną, abyśmy mogli przystąpić do walki niczym równi z równym...
- O jakiej broni mówisz?
- Właśnie nie wiem - Pierwszy Mędrzec Syjonu wzruszył ramionami. - Musimy to dopiero odkryć poprzez odpowiednią modlitwę i medytację... o, akurat znajdujemy się w zamkniętym pomieszczeniu, więc się nada do tego.
Rudolf sięgnął do połów swoich szat, z których wyciągnął małe ruloniki. Johnowi wydawało się, że skądś je zna, ale nie potrafił powiedzieć tego na głos... wydawało mu się to zbyt dziwne.
Zaczęli palić, a wtedy były minister finansów nie miał już żadnych wątpliwości. Palili czysty marichuanen, prawie tak jak w latach liceum, bo wówczas walili jeszcze kwas. Ech, droga na szczyty władzy nigdy nie jest łatwa...
- Co widzicie? - zapytał Rudolf, zaciągając się głęboko.
- No was widzę - odparł Henry, czując, jak łapie go gastro faza. Opierdoliłby jakiegoś kebaba tak jak za starych dobrych czasów.
- Otwórz wewnętrzne oko, kretynie - warknął Pierwszy Mędrzec Syjonu. - Ja coś widzę... coś odległego... tak, widzę zdrajcę... jego wola sprawiła, że go widzę... jego wola jest taka jak nasza... zabić Juliana... To Davis będzie naszą bronią... musimy go tylko odnaleźć!

Dennis i Davis szli. Można powiedzieć, że zmierzali do celu, idąc. Trudno mówić, że szli przed siebie, bo przecież każdy normalny człowiek idzie przed siebie - chodzenie do tyłu spotykane jest raczej tylko w cyrku.
Ich nogi nie były najlepszym środkiem transportu przy tak dużych odległościach. Nie to, że odczuwali zmęczenie, to uczucie dziwnym trafem było dla nich obce. Po prostu znajdowali się zbyt daleko od Warszawy, kiedy zepsuł się im samochód, a nie mieli pieniędzy, aby wynająć taksówkę czy kupić nowy.
- Fuck - zaklął szpetnie Dennis. - Nie ma to jak to świetne, amerykańskie planowanie.
Nagle obaj stracili przytomność...

- Gdzie my jesteśmy? - zapytał nieprzytomny Dennis, ocknąwszy się.
- Czego wy ode mnie chcecie - warknął Davis. - Ja się do was już nie przyznaję.
Cóż, ich położenie nie ułatwiało im jakiegokolwiek sprzeciwu wobec Małych Wojowników, albowiem byli spętani żelaznymi łańcuchami. Dennis w przerażeniu spostrzegł krążącego nieopodal Murzyna w samych bokserkach, najwyraźniej gotowego do prowadzenia negocjacji w ramach gdyby środki przekonywania Małych Wojowników okazały się niewystarczające.
- Raczej nie sądzę, abyś mógł się sprzeciwić czemukolwiek, co zamierzam z tobą zrobić - złośliwy uśmiech wpełzł na usta Rudolfa. - Moje wewnętrzne oko pozwoliło mi zobaczyć chyba jedyny sposób na pokonanie Juliana Korwin-Masona. Nieszczególnie mi się podoba... ale cóż, najwyraźniej nie mamy wyboru.
- Co zamierzasz?
- Pokonać dawnego Korwina będzie mógł tylko ktoś równie obłędny jak on... mam na myśli Janusza Palikota... chodzi o to, by jego duch wypełnił ciebie... nie, nie zamierzam go przyzywać. Już jeden raz próbowaliśmy coś przyzwać i nieszczególnie to wyszło. Teraz zrobimy to metodą naturalną... trzeba cię zindoktrynować.

Tak więc Rudolf dniami i nocami prowadził starania, aby uczynić z Davisa Palikocureła. Nie było to łatwe, Davis opierał się, krzyczał, błagał o litość... ale decyzja już zapadła i nie mogła zostać zmieniona. Dawny amerykański tajniak nie mógł przyjąć "logiki" palikocurełowskiej, lecz nikt się z tym nie liczył. Jego dawny przyjaciel nie próbował walczyć o jego duszę, pomagał Małym Wojownikom w dręczeniu biednego umysłu.
Rudolf nie spieszył się. Mieli czas, nic ich nie goniło. Po dwóch miesiącach stwierdził z dumą.
- Palikot numer dwa jest już gotowy.
Davis omiótł niewidzącymi oczami wszystko wokół siebie. Nie za bardzo docierała do niego rzeczywistość... tak jak niegdyś do Palikota.
- Musimy zerwać konkordat, aby w Polsce zapanował dobrobyt, który następnie rozdamy biednym na prezerwatywy i aborcję - powiedział, właściwie nieproszony o przedstawienie swojego programu.
- Jest doskonały - stwierdził Rudolf ze łzami w oczach. - Takiemu tokowi rozumowania Julian nie zdoła się oprzeć. Możemy zatem iść go zabić gumowym penisem!
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Walsemore
Oto i koniec:
Rozdział XVII - Zwycięstwo ostateczne

- Prezerwatywy dostępne w każdym kościele dla par po aborcji rozwiążą wszelkie problemy związane z bogactwem naszego społeczeństwa.
Henry, John, Dennis, Rudolf i dwaj inni Mędrcy Syjonu aż jęknęli z bólu słysząc tę logikę Davisa. Tak, z pewnością duch Palikota był w nim silny i zdolny pokonać Juliana Korwin-Masona.
Nie owijając w bawełnę bohaterzy poszli do pałacu prezydenckiego, aby zdetronizować nieprawdziwego prezydenta. Nie zamierzali się cackać, od razu wyłamali drzwi.
- Zawsze troszkę wyłamuje się drzwi - stwierdził Julian, troszkę gwałcąc swoją żonę.
- Aby zwalczyć polskie państwo wyznaniowe musimy sprowadzić imigrantów, którym na zachętę należy dać co najmniej pięć razy więcej socjalu niż własnym obywatelom, ponieważ Kaczyński rozbił samolot o brzozę.
Julian westchnął ciężko. Wytrzeszczył oczy, choć inni tego nie widzieli ze względu na jego oczy.
- To są prawdziwe janusze polityki - wyszeptał Henry do ucha Rudolfowi.
Jeden nie może żyć, kiedy drugi przeżyje!
Rozpoczęła się walka. Walka na śmierć i życie, jak to zwykle bywa w LFie. Jak to w LFie, w dwóch wymiarach.
Julian wiedział, kto jest jego największym wrogiem. Cisnął potężną kulę wolnego rynku w stronę Davisa, lecz ten zrywając konkordat uniknął ataku. Henry, John, Dennis, Rudolf i dwaj Mędrcy Syjonu zaszarżowali na Juliana, lecz ten wybuchł, tym samym zabijając jednego z Mędrców (no w sumie po co miał żyć, skoro był tak poboczną postacią).
Davis przeszedł do kontrataku. Zaczął produkować liczne kulki, głosy feministek o czerwonych włosach, dumnych ze swego owłosienia pod pachami, walczących z pornografią poprzez nagie protesty. Julian Korwin-Mason próbował opierać się temu obłędowi, lecz wkrótce uległ mu. Kiedy podniósł się sam ciskał magią - magią Ruchu Narodowego oraz kuców, gotowych uwierzyć w każde słowo swojego wodza. Ciskał mocą libertarian, mocą Kolibra, KNP i każdej partii, którą kiedyś założył, a którą opuścił, kiedy uzyskała zbyt duże poparcie. Inni Mali Wojownicy starali się powstrzymywać argumenty Juliana, lecz one nic sobie z tego nie robiły. Jedynie logika Davisa potrafiła je powstrzymać.
Oba Janusze wiedziały, że ta walka do niczego ich nie doprowadzi. Davis ruszył do szybkiego ataku, aby pokazać, jak szybko będzie rozwijało się polskie państwo jeśli tylko zrzuci kajdany katofaszystowskiego naziciemnogrodu. Niestety, wolny rynek okazał się szybszy, wręcz zadziałał z mocą teleportacji, powalając Palikota na ziemię. Julian szybkim ciosem zniszczył drugiego Mędrca Syjonu, który już się nie podniósł.
Mali Wojownicy w przerażeniu patrzyli jak ich przewaga topnieje. Ich ataki nie czyniły Julianowi żadnej szkody, jedynie moc Palikota pozwalała mierzyć się z duchem Korwin-Mikkego. Rudolf zrozumiał, co musi zrobić.
Wyrwał się z ochrony innych Małych Wojowników i pomknął w stronę wroga. Sprytnie unikał argumentów, które troszkę atakowały, wszak tylko ucieczka od głównego tematu mogła uchronić lewactwo przed mocą jedynego słusznego polityka. Rudolf schwycił Juliana, aby móc się w niego przemienić tak jak niegdyś przemienił się w Henry'ego...
Lecz Julian zdołał się w ostatniej chwili wyswobodzić. Wybuchnął straszliwym gniewem działalności lokalnych przedsiębiorców w bezpośrednim sąsiedztwie Rudolfa. Został rozerwany na części. Nie miał najmniejszych szans na przeżycie...
Tak oto zginął Pierwszy Mędrzec Syjonu. Zginął jako ostatni, a razem z nim zginęła tajemnica loży.
Widząc śmierć sprzymierzeńca Davis zdwoił wysiłki w celu pokonania wroga. Wzmocnił swoją logikę, powołując się na dyskryminację i dyrektywy unijne. Julian jednak od zawsze gotowy był na tę lewacką retorykę, więc doskonale ją odpierał. Pojedynek mógłby nie mieć końca... wygrałby ten, który zmęczyłby się później... a z pewnością to Davis miał mniejszą odporność.
- Musimy uderzyć razem - zawołał Henry. - Inaczej nigdy nie pokonamy tego prawaka!
- Uderzmy go od tyłu jak na prawdziwych lewaków przystało - stwierdził John. - Uderzę go całą siłą krzywej Rostkowskiego, a wtedy Davis będzie miał możliwość spokojnego przeprowadzenia ostatecznego uderzenia. Do dzieła!
Julian i Davis byli związani walką, wolny rynek walczył z Polską nowoczesną i świecką. Nie zwrócili nawet uwagi jak Dennis, Henry i John znaleźli się za plecami Juliana. Uderzyli w jednej chwili. Julian padł na ziemię.
To była ta jedna chwila, którą musiał wykorzystać Davis. Wykorzystał z całą rozwagą. Chwycił Juliana, by zadać mu ostateczny cios legalizacji związków homoseksualnych, cios, który z pewnością pozbawiłby go resztek życia...
Ale Julian ocknął się o pół sekundy za wcześnie.
Jego wybuch poderwał ich obu. Jego magia nie miała czasu na rozróżnienie wroga od swego twórcy. Henry, John i Dennis mrużyli oczy patrząc w górę i widząc, jak Julian i Davis zostają rozerwani na strzępy przez połączoną magię wolnego rynku i Polski nowoczesnej...
- Obaj byli popierdoleni - Henry wzruszył ramionami.

- Tak więc, jak dzielimy się władzą? - zapytał Dennis, przechylając piwo.
- Nie wiem zasadniczo - westchnął ciężko John, stawiając kufel na podkładce. Muzyka w pubie denerwowała go. - Ja jestem za słaby, tak samo zresztą jak w „Powrocie”. Nie mogę rządzić samodzielnie. Mogę być ministrem gospodarki w rządzie któregoś z was, mogę nadal stosować krzywą Rostkowskiego.
- Ja też się nie nadaję do rządzenia tutaj - stwierdził Dennis. - Nie rozumiem waszego kraju. Wrócę do Stanów wkrótce skoro nawet nie macie ropy. Demokracja nie interesuje się krajami, które nie mają ropy.
- Ja będę rządził - rzekł Henry z podłym uśmieszkiem na twarzy.
Jego towarzysze, obaj przeżyli Mali Wojownicy, popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Ja będę rządził - powtórzył żyd. - Skoro wy nie chcecie ja będę. Umiem liczyć szekle, zarządzałem tyle czasu swoim geszeftem, więc z pewnością dam radę rządzić całym krajem.
- Jak dla mnie ok - powiedział John, pijąc piwo.
Tak też koniec końców Polska oficjalnie stała się kondominium niemiecko-rosyjskim pod żydowskim zarządem powierniczym. Była nim od zawsze, ale nigdy nie napisano tego oficjalnie. Więc drogie dzieci, nawet nie wiecie, jak bardzo słowa Grzegorza Brauna mogą okazać się prawdą.
I tak właśnie dobry Julian jak zawsze stał się złym Julianem, a władza, choć zawsze zła, zawsze ukazywana była jako ta dobra.
Lecz mimo to jeszcze Polska nie zginęła!

Nie powiem, że cieszy mnie to, iż w czasie tegorocznej "serii" Dobrego Juliana dostałem tylko jeden komentarz... spodziewałem się większego odzewu, zwłaszcza iż kilka osób wyraziło zainteresowanie nim.
No i co mogę powiedzieć, zakończyłem kolejne dzieło. Od początku do końca moje. Teraz chyba zniknę z LFa na jakiś okres czasu, chcę zająć się pewną rzeczą, a ostatnio czas jest tym, czego mam najmniej..
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
2Fast
troszkan gwałcianu xD
Mój karakański klan wszystko przegrywa

Elegancko - wiersz jednostrofowy, autor Dark z SOR

elegancko proste słowo które mnie wyraża
elegancko nikogo do siebie nie zrażam
elegancko ja tym słowem władam
bo elegancko kurde jest .... dopisz se co chcesz
ja wiem że mimo to elegancko jest

"odkryłem co było przyczynom mojej słabej gry przez ostatnie 3 miesiące brak słuchawek na uszach podczas gry jestem o 50 % wydajniejszy w słuchawkach" - Dark z SoR
 
Przejdź do forum:
Copyright © LF2 PC 2003-2018