Little Fighter Polish Center - Forum dyskusyjne: "Misje"
Facebook
Youtube
 Zobacz temat
Little Fighter Polish Center » Artykuły » Opowiadania
 Drukuj temat
"Misje"
Ananasik
Dobra pedały, oto moja nowa powieść, nie mam pojęcia co ile będę wrzucał. Postaram się tu zniknąć wszystkie moje błędy z "Małych Wojowników". Pozdrawiam ;)

Rozdział 1



-Wstawać idioci! Wojsko to nie przedszkole! - krzyknął wysoki, umięśniony brunet naznaczony wieloma szramami - No już! - kopnął leżącego na ziemi podwładnego
Ten nabrał jakby siły i od razu zerwał się z podłoża.
-Brawo John, chociaż w tym nie sprawiasz zbyt dużych problemów - westchnął patrząc w stronę chłopca. Był to niedużej postury długowłosy chłopiec o błękitnych oczach i łagodnej twarzy, przyodziany w fioletowy płaszcz.
-To może mamy brać z niego przykład? - zapytał sarkastycznie inny podwładny, a wszyscy inni towarzysze wybuchnęli śmiechem. John spuścił wzrok. Przywódca podszedł do śmiałka, złapał go za kołnierz i uderzył z otwartej ręki w twarz.
-Zamknij się Durlich, jeszcze raz spróbuj obrazić kogokolwiek z drużyny, a urządzę cię tak, że się nie pozbierasz - powiedział wściekle - Wiemy już kto dzisiaj zmywa gary chłopaki! - szybko rozluźnił atmosferę - Dobra, wstawać, możliwe, że to dzisiaj przyjadą ze skrzynką.
Po tych słowach wszyscy wstali i zajęli się przygotowaniem śniadania. Przy posiłku drużyna żartowała i opowiadała różne historie z przeszłości. Wszyscy byli radośni, włącznie z kapitanem, nie licząc Johna. Zawsze siedział wraz ze swoim notesem i zapisywał coś, co rozumiał tylko on. Pewnego razu żądny poznania tajemnicy towarzysza Durlich zabrał wraz ze swoim przyjacielem Hodroyem notatnik, lecz ichh entuzjazm minął z zobaczeniem pierwszej strony. Zapiski były zaszyfrowane w jakimś nieznanym nikomu języku.
-Ty, do garów - rzucił do Durlicha kapitan - A ty i ty pilnuj wyjścia z bazy - powiedział do Jacka oraz Hodroya. Atmosfera przestała być luźna. Obaj wartownicy w odpowiedzi skinęli głową.
Baza była podobna do bunkra. Miała dwa pomieszczenia oddzielone pancernymi drzwiami. W jednym znajdowała się jadalnia i kuchnia, a w drugim sypialnia. Z sypialni wychodziły schody, które przez żelazną klapę wyprowadzały na powierzchnię. Osoby pilnujące wejścia z karabinami strzegły, aby nikt nie zbliżał się na sto metrów do bazy. Jeśli jednak przekroczyłby granicę, zostałby rozstrzelany. Dotychczas jednak nie było to konieczne. Po za wartami nikt nie miał prawa wychodzić na zewnątrz. Misją drużyny było wyczekiwać skrzyni, którą miał dostarczyć przedstawiciel powstałej po rozpoczęciu trzeciej wojny światowej Republiki Harnarikiszu. Zawartość skrzyni miała być dostarczona do rządu Uskameni Północnej, zajmującej całe zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej.
-Panie Deep, mam pytanie czy... - zaczął John
-Nie mam czasu na pogawędki, chcesz coś konkretnego? - przerwał dowódca
-Chciałbym wyjść na zewnątrz i znaleźć siarkę - powiedział patrząc w podłogę - Jest mi potrzebna do zakończenia eksperymentu i... - znowu nie dokończył
-Nie! Nie rozumiesz, że toczy się wojna?! Tu stawką nie jest życie jednego marnego człowieka, ale całego Sojuszu Przeciwkomuahdisticznego, nasza misja jest naprawdę ważna - dowódca mimo podniesionego głosu był opanowany - Jeśli cie zobaczą, zniszczą naszą bazę i nikt nie odbierze przesyłki, co powinieneś zrozumieć jako zwycięstwo wojny przez Muahdistów - zakończył.
John pokiwał głową ze smutkiem po czym odszedł. Był pewien, że właśnie odkrył coś praktycznie niemożliwego. Z pomocą siarki mógł wykrzesać skupioną w jedno miejsce energię. To dopiero byłaby broń. John przed rozpoczęciem wojny uwielbiał oglądać wraz z bratem, który później został zadźgany przez Muahdistę, bajki o średniowieczu. Jego ulubionymi postaciami zawsze byli magowie, marzył o tym aby coś wyczarować. W tym momencie jego marzenie stało się tak bliskie realizacji. Potrzebował jedynie siarki, która w połączeniu z przygotowaną przez niego substancją uczyniłaby go kimś więcej niż zwykłym szarym człowiekiem walczącym za swój kraj.
-John i Durlich - powiedział głośno Deep - Zmieńcie ich, przesiedzieli już swoje
-Tak jest - odpowiedzieli jakby jednym głosem po czym weszli kolejno po schodach. Chwilę później w bazie byli już poprzedni wartownicy.
John i Durlich nigdy się nie lubili toteż na warcie nigdy się do siebie nie odzywali. John uznał, że to będzie odpowiednia okazja do zdobycia ostatniego składnika eksperymentu. Jak najciszej wstał i na palcach zaczął oddalać się od drugiego wartownika. Już prawie się udało. Wokół niziny w głębi, której znajdowała się baza rozciągały się pasma wyżyn. Gdzie mogła znajdować się siarka? John wiedział jedynie, że występuje w okolicach skał gipsowych lub wapiennych. Oddalił nie wraz z karabinem i fiolką roztworu. Szedł w stronę najwyższego punktu jaki dostrzegł. Góry nie były strome, ani zalesione. Nie porastała ich ani kępka trawy. John był zaskoczony kiedy już u podnóża góry zauważył dużą jaskinię. "Siarka to niemetal najczęściej o stanie skupienia stałym, jego barwa jest jasnożółta" - pamiętał z lekcji chemii, której był wielkim pasjonatem. Całe podłoże jaskini było żółte! Czy mógł mieć takie szczęście? Zeskrobał z podłogi trochę po czym jak najszybciej dodał do roztworu. Mikstura zabulgotała lekko, jednak ku zaskoczeniu Johna nic więcej się nie stało.
-Tu jesteś! - wykrzyknął głos za plecami chłopca
-Panie dowódco proszę nie... - nie wiedział jak się wytłumaczyć.
Johna zapiekła skóra. Deep miał bardzo silne uderzenie. John nie mógł dłużej znieść ciągłego poniżania. Zamachnął się i wylał część roztworu prosto na rękę Deepa, którą zawsze trzymał na rękojeści swojego starego miecza. Rękaw Deepa rozpuścił się od razu, potem kwas zaczął robić dziurę w jego skórze.
-Ty mały gnojku! - wykrzyknął Deep zwijając się na skałach z bólu.
John uciekał już jak najdalej od jaskini, zastanawiając się po drodze co z miksturą było nie tak. Nie myślał o krzywdzie jaką wyrządził dowódcy. Zrozumiał, że nie miał energii, którą mógłby skupić w danym miejscu. Nie miał także przyrządu, którym przesłałby tą energię. Gdy oddalił się już od jaskini i bazy na bezpieczną odległość siadł na trawie i patrząc w niebo zaczął dalej rozmyślać. Podniósł z ziemii patyk i zaczął obracać nim w prawo i lewo wspominając dawne gonitwy z bratem. Wymówił jakąś formułkę, którą pamiętał z bajek, a ku jego zdziwieniu dłoń mu się rozgrzała. Patyk zaświecił na końcówce fioletowym światłem. Był to dębowy patyk. Tylko skąd na oddzielonej od świata górami nizinie patyk? To nie interesowało Johna. Polał patyk kwasem, lecz patyk nie uległ najmniejszemu zniszczeniu. Wymówił taką samą formułkę jak poporzednio, a z patyka wystrzeliła fioletowa strużka energii, która spadając na ziemię wytworzyła w niej dziurę. Jak to możliwe? To było wbrew wszelkim prawom, które chłopak znał.
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Walsemore
brunet naznaczony wieloma szramami - nie wiem, czy człowiek może mieć szramy

westchnął patrząc w stronę chłopca. - czyli patrzył z dużej odległości, a skoro przed chwilą go kopnął to nie był w dużej odległości od niego

stronę chłopca. Był to niedużej postury długowłosy chłopiec - Ananasik pedofil skoro tak lubuje się w chłopcach :)

Co do sceny w tym obozie - nie wiem, czy określenie "podwładny" jest odpowiednie. I skoro dowódca jest taki cięty to jego "podwładni" nie byliby tak skłonni do głupiego heheszkowania - kwestia psychologiczna.

No, zdecyduj się, czy to jest tyran ten dowódca, czy jakiś ziomix

aby nikt nie zbliżał się na sto metrów do bazy - kompletnie niepoprawnie. Winno być "Pilnowali, aby nikt nie zbliżył się na mniejszą odległość niż sto metrów od bazy"

. Jeśli jednak przekroczyłby granicę, zostałby rozstrzelany. - kto przekroczyłby granicę? Rozumiem z kontekstu, że "nikt", ale stosując zasady składni języka polskiego zdanie jest niepoprawne.

e. Po za wartami nikt nie miał prawa wychodzić na zewnątrz - poza wartami. Zresztą, poza drużynami składającymi się na wartę czy cokolwiek bądź. Piszesz za krótkie zdania.

Harnarikiszu. Zawartość skrzyni miała być dostarczona do rządu Uskameni Północnej, zajmującej całe zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej. - ok ok, rozumiem, to jest tylko Twoja twórcza koncepcja, ale w normalnym świecie państwa nie przyjmują nazw z przypadku, tylko z jakiejś przyczyny, np na podstawie nazw stanów danego wybrzeża. W dodatkuta nazwa Harnarikiszu... ok, finezja, ale brzmi to jak Republika Hare Kriszna

John pokiwał głową ze smutkiem po czym odszedł - brakuje przecinka.

Z pomocą siarki mógł wykrzesać skupioną w jedno miejsce energię. To dopiero byłaby broń. - wykrzesać z czego? A ten entuzjazm "to dopiero byłaby broń" brzmi jak entuzjazm anemika.

o składnika eksperymentu - składnik eksperymentu? Może jeszcze składnik wycieczki? Składnik warty? Cokolwiek bądź? Składnik potrzebny do ukończenia eksperymentu.

Jak najciszej wstał i na palcach zaczął oddalać się - cichutko na paluszkach... jakie to słodkie... trochę nie pasuje do czasów trzeciej wojny światowej.

A ten strażnik jest bardzo głupi jak nie zauważył zniknięcia Johna.

-Ty mały gnojku! - wykrzyknął Deep zwijając się na skałach z bólu. - mało odporny na ból ten Deep. W dodatku trochę dziwne - John jest gnojony przez wszystkich, jedynie Deep go broni, a następnie John go napastuje.

Patyk zaświecił na końcówce fioletowym światłem. Był to dębowy patyk. - patyk patyk? Patyk! Świetny w dodatku znawca roślin z tego Johna, skoro rozpoznał, że to dąb.

Ogólnie dobrze, ale tym spamem chciałem Ci udowodnić, że do perfekcji jeszcze daleko każdemu z pisarzy LF2 PC :>
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Ananasik
Takie na pocieszenie i dobry początek? xD
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
KINGAdijanko
CZY TY PORÓWNUJESZ OPOWIADANIE BOGA DO SWOJEJ "MISJI"?! WKURWILES MISTRZA FAKA MADA. WIEDZ, ZE ADI ZJEB JUZ DO CIEBIE IDZIE LACHEN-MACHEN. AAAAAAAAAAA.
天道, Tendō
修羅道, Shuradō
人間道, Ningendō
畜生道, Chikushōdo
餓鬼道, Gakidō
地獄道, Jigokudō

"Jesteśmy Pain, jesteśmy Bogiem"
 
Shade
Adi idioto spamić gdzie się da mogłeś, a już zagrać nie? :D


A opowieść fajno-dziwna. Nie wiem jak ją ocenić, ale zaczyna się na pewno lepiej niż Mali.
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Ananasik
Rozdział II


-No już dzieciaki, pobudka - szczupła blondynka zajrzała do pokoju synów - Nie ma leniuchowania, musicie mi pomóc w pracy
-Mamo, prosimy, daj nam jeszcze dwie minuty - ziewnął najmłodszy z gromady
-A mówiłam żebyście położyli się wcześniej spać... - westchnęła - Dwie minuty i widzę was umytych i ubranych w kuchni - nakazała - Zaraz! Gdzie Louis?
-Kanapki gotowe! - odezwał się męski głos z kuchni
Kobieta uśmiechnęła się.
-Bierzcie z niego przykład! - pochwaliła najstarszego syna.
Chwilę później wszyscy zasiedli przy obfito zastawionym stole i delektowali się przysmakami wesoło gwarząc. Po skończonym posiłku chłopcy wyszli z mieszkania. Miasto budziło się do życia. Ludzie wolnym krokiem szli do pracy. Wokół było cicho i spokojnie. W czasie wojny takich miast nie pozostało już wiele. Chłopcy dotarli do bazaru, gdy nagle najmłodszy Dennis zauważył kupca, którego dotychczas nigdy tu nie było.
-Witajcie przy straganie magii i czarów! - krzyknął z daleka sprzedawca
Woody zaśmiał się z pogardą i sam przeszedł do straganu gdzie sprzedawano broń.
-Proszę pana, czy magia istnieje? - zapytał zaciekawiony chłopiec
-Oczywiście mój drogi - sprzedawca wyczuł łatwowierność klienta - Na przykład ten amulet sprawi, że w twych rękach będzie siła jakiej nikt nigdy nie miał - zaciągał po rosyjsku- jedyne 10 rubli!
Jeden z braci - Davis, zrobił coś czego nie spodziewał się nikt kto choć trochę go znał.
-Masz, dziesięć rubli - wyciągnął rękę z pieniędzmi, stając się właścicielem naszyjnika.
Sprzedawca uśmiechnął się pod nosem.
-Kto następny? - zapytał z uśmiechem
Dennis od razu wyrwał się z szoku spowodowanego jakby to powiedział Woody "marnotrawstwem" Davisa. Dennis zaczął się teraz słodko uśmiechać do Louisa. Ten spojrzał na chłopczyka czuło, poczochrał jego włosy i zapytał:
-A czy znajdzie się tutaj coś o wielkiej mocy, która uczyni tego oto wojownika niepokonanym? - mrugnął do handlarza śmiejąc się pod nosem.
-Oczywiście - odparł podnosząc z lady jeden z amuletów - Legenda głosi, że nosił go sam Napoleon Bonaparte! - Louis z trudem powstrzymał śmiech słuchając bajek kupca - Możliwe, że to dzięki niemu był takim świetnym wodzem - zakończył - jedyne dwadzieścia rubli - dodał po chwili.
-Musiałby pan coś dorzucić! - zaprotestował Louis
-Mam tu jeszcze jedno świecidełko, to raczej nie ma żadnej mocy - uśmiechnął się do Dennisa - Ale kto wie, może twój brat coś w nim odkryje - kiwnął głową w stronę stoiska z bronią palną wskazując na Woody'ego.
-No dobrze, dwadzieścia rubli - wyciągnął rękę najstarszy z rodzeństwa
-Ej! Za oba chce dwadzieścia pięć.

•••

-Po co mi ten pierścionek, nie jestem babą! - wykrzyknął Woody
-Ale pan sprzedawca mówił, że odkryjesz jego moc i... - powiedział smutno Dennis
Louis wychodząc na zewnątrz szturchnął Woody'ego w ramię.
-No dobra, ale tylko na chwilę - powiedział, a uradowany Dennis wsunął mu na palec amulet.
-Gdzie idziesz? - zapytał majstrujący przy zegarku Davis
-Pomogę w kopalni, zarobię trochę - odparł z progu - A! I pamiętajcie żeby przygotować mamie kolacje! Myślę, że prawie uwierzyła, że zapomnieliśmy o jej urodzinach. - nakazał, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. Gdy dotarł do kopalni napotkał Anzelma. Widząc, że jest zdenerwowany, zapytał:
-Coś się stało?
-Zamknęli kopalnie - westchnął Anzelm - Rusztowanie się psuje, a ci z góry nie chcą ryzykować czyjegoś życia
-Ale zostawiliśmy tam broń gdyby wdarli się do miasta! - Louis był wściekły.
Anzelm wzruszył ramionami. Nie mógł nic na to poradzić. Louis odepchnął go, a sam przeszedł przez bramę kopalni. Chwilę potem zniknął w ciemności. Znał kopalnie tak dobrze, że dałby sobie tu rade nawet bez latarki. Z głównej groty gdzie podłoże było obfite w miedź przeszedł do górskiej sypialni. Czasem gdy pracy było naprawdę dużo górnicy spali w małych jamach wyłożonych sianem. Louis rozejrzał się chwilę w jednej z nich. Zaczął odrzucać siano na bok, a po chwili w pozostałej kupce siana ukazał się przedmiot. Louis wziął go w rękę. Był to rewolwer.
-Więc nie tylko ja chowałem broń na czarną godzinę - zaśmiał się pod nosem chowając pistolet do kieszeni.
Wyszedł z komory, rozejrzał się chwilę po czym wszedł do kolejnej. Tym razem nie musiał nawet odgrzebywać siana aby ujrzeć kilka granatów i karabin typu AK44. Zabrał je po czym wyszedł z jamy. Już kierował się ku wyjściu gdy usłyszał szept. Obrócił się szybko z odblokowanym "Kałasznikowem". W pierwszej chwili pomyślał, że musiało mu się zdawać lecz szept dał się słyszeć ponownie. Zaczął nasłuchiwać. Głos dochodził z groty zapieczętowanej ogromnym kamieniem. Górnicy nie zastanawiali się co się kryje za głazem, ponieważ krążyła legenda głosząca, że chłopiec, który próbował się tam dostać dostał nagle z nieznanego powodu krwawienia, a jego ciałem targały konwulsje. Chłopiec zmarł gdy w jego organiźmie całkowicie zabrakło krwi. Szept dochodzący zza skały robił się coraz głośniejszy. Louis ukrył się za pagórkiem usypanym ze żwiru. Odbezbieczył granat i rzucił nim w stronę skały. Eksplozja nie wyrządziła Louisowi najmniejszej krzywdy. Skała jednak rozprysła się w drobny mak. Pomieszczenie było jeszcze mniejsze niż górskie sypialnie. Był w nim metalowy wieszak, na którym wisiała jasnoszara zbroja z zielonym kryształem po środku. Szept zamienił się w krzyk, a może nawet pisk. Louis mimo strachu wszedł do komnaty i nie zważając na nic założył na siebie zbroję. Pisk ustał.
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Shade
Fajne, jak dla mnie lepsze niż Mali jak na razie :D
Fajnie to z tą rodziną urządziłeś, masz pomysły i lubię Twoje opowiadania, bo fajnie się je czyta :)
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Walsemore
Tylko mnie razi, że w jednej scenie śpią na sianie, a w drugiej strzelają do siebie kałasznikowem. I granaty nie mają z reguły takiego rażenia jak w grach
Ogólnie ładnie, czekam na więcej! Chociaż szczerze nie zrozumiałem, czemu oni nakupili tych magicznych gadżetów...
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Ananasik
Bo Dennis jak to dzieciak lubi różne gadżety, a Davis pewnie z jakiś naukowych przyczyn
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Ananasik
Macie tu mape xD Mistrz paina cool
http://www.tinypic.pl/7qovqsevia1h
Edytowane przez Ananasik dnia 29-01-2015 17:55:36
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Shade
Nic nie widać.
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Ananasik
Już
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Kuba4ful aka Senpai
Ananas!!!! Pisałem ci
Tak na przyszłość, wpisz [url ] TutajLinkDoUtworu [/url ], tylko bez spacji.
To się tyczyło wszystkich linków, a obrazki dajesz w [img ] [/img ]
 
Ananasik
Wiem, ale na komórce trudniej o link na yt, a tutaj obrazek był za mały
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Ananasik
Rozdział III

-Gdzie ja jestem? - wymruczał John
Był zamknięty w małym pomieszczeniu o białych ścianach, suficie podłodze, oraz białym stole po środku. Siedział na również białym krześle, a ręce przykute miał do stołu. Po chwili zauważył, że nie jest sam w tym pomieszczeniu. Stał za nim ubrany w garnitur siwy mężczyzna.
-Dzień dobry - powiedział ciepłym głosem - Wiesz gdzie jesteś i co tu robisz?
-Nie mam pojęcia... - westchnął - Byłem w bazie i uspokajałem pana Deepa, pokazałem drużynie jak działa ten patyk, a później wszystko się rozmyło...
-Tak, Deep nie potraktował cie dobrze - odrzekł mężczyzna - Ale zrobił to w dobrej intencji. Chciał dobra państwa! - zaakcentował ostatnie słowo
-Jak to?
-Widzisz - zastanawiał się jak powiedzieć to chłopcu - To nie zasługa patyka, ale... twoja, jesteś swego rodzaju czarodzejem - uśmiechnął się - Nasi naukowcy nie mają pewności na czym polegają twoje zdolności, ale podejrzewają, że umiesz gromadzić i skupiać energię w jednym miejscu
John był zbyt zmęczony aby zrozumieć sens słów mężczyzny.
-To tak jak w bajkach! Super! - ucieszył się
Mężczyzna przybrał poważną minę.
-Jesteś w ośrodku dla osób, które mają paranormalne zdolności - powiedział - Jedną osobę tu znasz - dodał
-Durlich umie świetnie wkurzać, to on? - zaśmiał się John
-To twój były dowódca
-O jej - jęknął - Już wolałbym Durlicha wraz z Hodroyem - skrzywił się chłopiec - Co takiego właściwie potrafi pan Deep? - dodał po chwili
-Chodzi o jego miecz, kto wie czy to nie mityczny Eskalibur? - odparł - A po za tym będzie dowodził waszą drużynom - mężczyzna odpiął kajdanki z rąk Johna - Przejdź się po ośrodku - poradził - jest tu jeszcze kilka takich pomieszczeń jak to
John skinął głową. Wstał z krzesła, dopiero po chwili odróżnił wtapiające się w tło drzwi od ścian. Wyszedł z pokoju. Był w długim korytarzu, od którego odchodziło wiele drzwi. John uchylił jedne z nich. Zobaczył za nimi bruneta mniej więcej w jego wieku notującego coś na kartce. John nie chciał mu przerywać pracy.
-To Davis - mężczyzna w garniturze już był przy Johnie - Młody naukowiec. Zainspirował go pewien pierścionek, na którego podstawie odkrył działanie jakiejś maszyny... W sumie nie znam się na tym - zaśmiał się
John również się uśmiechnął. Zamknął cicho za sobą drzwi i przeszedł do kolejnych. Nad stołem unosiła się zamaskowana postać. Słysząc otwieranie się drzwi postać błyskawicznie wyciągnęła zza pasa katanę i ustawiła się w pozycji bojowej. John'owi ze strachu niemal wyskoczyło serce.
-Spokojnie Rudolf, oprowadzam nowego gościa - powiedział mężczyzna, a postać schowała katane jeszcze szybciej niż ją wyjęła i ponownie zaczęła lewitować.
John podszedł do kolejnych drzwi, lecz gdy usłyszał zza nich znajomy głos ominął je i przeszedł do kolejnych, co mężczyzna oprowadzający Johna skwitował śmiechem. Za kolejnymi drzwiami John ujrzał około siedmioletniego chłopca oraz kobietę, która tuliła go do siebie.
-Dennis, brat Davisa - powiedział mężczyzna - oraz ich matka - dodał
John zamknął drzwi. Gdy podszedł do kolejnych z daleka usłyszał strzały z karabinu.
-Pokój przerobiony został na strzelnicę - wytłumaczył mężczyzna widząc zdziwienie chłopca - są tu Woody, brat Davisa i Dennisa, oraz Henry. Jeden strzela z łuku, drugi z karabinu - powiedział - Ich wzrok jest ponadludzki.
John pokiwał głową ze zrozumieniem. Podszedł do ostatnich drzwi, lecz nie otworzył ich.
-Nic nie jest przymusowe, jeśli nie chcesz zostać członkiem drużyny otwórz te drzwi właśnie teraz - wytłumaczył mężczyzna
John stał przed drzwiami dłuższą chwilę bez słowa ani ruchu.
-O co będę walczył?
-O zwycięstwo nad Muahdistami, oczywiście
-Chcę walczyć o pokój - John nacisnął już klamkę
-Zaczekaj! - mężczyzna nie spodziewał się takiej reakcji - Powinieneś zapytać: "Dla kogo będę walczył?" - mężczyzna znalazł argument - Zapomniałeś już co zrobili twojej rodzinie?
Przez chwilę trwało milczenie.
-Jak ma pan na imię? - zapytał chłopiec
-Billy, ale jakie ma to znaczenie?
-Sam nie wiem - zastanowił się John - Zostaję w drużynie panie Billy
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Shade
Heh, jestem ciekaw jak dalej to rozwiniesz. Z Johna zrobiłeś jakieś 10-letnie dziecko xD
Hmm i wg mnie przydałoby się jakieś wyjaśnienie dlaczego Henry strzela z łuku skoro są to nowoczesne czasy i można używać karabinów - mam na myśli, że karabin jest pierdyliard razy lepszy od łuku i łucznik nie miałby szans w bezpośrednim starciu z żołnierzem ze spluwą.
Zauważyłem parę błędów orto i językowych oraz źle dobranych sformułowań, ale nie chce mi się ich wymieniać, zwłaszcza, ze jestem na telu ;p

Mi się opowiadanie podoba, bo ma fajną fabułę, czekam na wincyj
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Ananasik
U Johna chciałem pokazać jego zmęczenie, wyczerpanie itp, a Henry'ego wytłumacze
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Fear
Jeszcze tłumaczysz? :/

U Johna chciałem pokazać jego zmęczenie, wyczerpanie
- Serio Ananasa?

Co dla Ciebie znaczy zmęczenie? Czy, że ktoś nie ma na nic siły i leży, czy może, że staje się dziecinny? A może, dla ciebie znaczy to tyle, co zmęczenie oznacza, że ktoś traci rozum ? A może po prostu, zmęczenie oznacza, że ktoś traci zdrowe zmysły? No właśnie!

A teraz...jestem zmęczony, idę się położyć :/

A co do opowiadania, zmęczone...znaczy, dobre.
Drugie
miejsce wEasy Cup'ie #13
__________________________________________
Drugie miejsce turnieju Easy Cup 2vs2.
Razem z Shiftem

_________________________________________

Statuetka w kategorii "Najbardziej lubiany gracz" i kategorii Najlepszy avatar
 
Shade
Zmęczenie? Wait wut? :O

John jak dla mnie jest u Cb przedstawiony jako dzieciak, chłopczyk, a jego zmęczenie chyba nie wpływa na wiek xD
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Ananasik
Oj po prostu ze zmęczenia mu odbija marudy xD
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
Przejdź do forum:
Copyright © LF2 PC 2003-2018