Little Fighter Polish Center - Forum dyskusyjne: Legenda LF2
Facebook
Youtube
 Zobacz temat
Little Fighter Polish Center » Artykuły » Opowiadania
 Drukuj temat
Legenda LF2
As098
Epizod 4 ciemność na skraju miasta, część 2
Firzen zastanawiał się co ma zrobić ze swoją mocą, wiedział że chce się zemścić ale mógł się zdecydować od kogo zacząć.
Rodzice wyrzucili go z domu, klan purpurowej pięści traktował go jak śmiecia, pozostał jeszcze Deep którego ponad wszystko nienawidził. Byli też jeszcze uliczni chuligani którzy regularnie go bili i dlatego dołączył się do klanu przestępców, choć to niczego nie zmieniło. Postanowił się najpierw rozprawić z chuliganami, chodził po mieście aż w końcu się na nich natchnął bowiem mieli nocny tryb życia. Firzen spojrzał na dwudziestoosobową grupę, składającą się z Jacków i Socererów oni także go zauważyli.
- Ej zgubiłeś się - powiedział jeden z nich.
- Pamiętacie tego przeźroczystego frajera którego żeście bez przerwy bili to ja.
- Zobaczcie to ten kretyn.
Wszyscy zaczęli się z jego śmiać ale on pomyślał - już dość, skoro posiadł moc Firzena warto ją wypróbować.
- Jak jesteście tacy pewni siebie to może staniecie ze mną do walki - powiedział Firzen.
Nie musiał długo czekać wszyscy rzucili się na niego, kiedy byli już bardzo blisko Firzen złożył ręce i wykonał wybuch. Eksplozja odrzuciła większość z nich jedni się palili inni zamarzli. Zmobilizowali się, postanowili użyć magii Jacki atakowali energetycznymi kulami a Socerery używały kul ognia. Firzen wszystkie ataki zablokował lodową tarczą, po czym złożył ręce w górę i wytworzył mnóstwo kul ognia i lodu. Chuligani padali od pocisków na ziemię, zostało jeszcze kilku, więc Firzen użył złotego promienia aby ich powalić. Został sam na sam z przywódcą grupy który podbiegł do niego i chciał uderzyć pięścią, lecz Firzen zablokował cios okazał się silniejszy od swojego rywala. Władca żywiołów wziął go za fraki.
- Nadal chcesz się ze mnie śmiać, może masz na mój temat jakieś głupie żarty - wycedził przez zęby Firzen.
Jednak chuligan napluł mu w twarz, Władca żywiołów wybuchł gniewem z potężną siłą uderzył przeciwnika aż padł na ziemie, postanowił ich wykończyć to nie są ludzie to zwierzęta. Wytworzył mnóstwo kulek ognia i lodu i patrzył jak dobijają leżących na ziemi przeciwników, wkrótce wszyscy leżeli już martwi a Firzen zaśmiał się opętańczym śmiechem.
- Nic nie zapewnia większej radości z życia jak zemsta - stwierdził.
Zastanawiał się jeszcze na kim na się zemścić. Klan purpurowej pięści zawarł umowę z Julianem a z nim lepiej nie zadzierać, nie chciał się mścić na rodzicach bo to byłoby nieludzkie, został jedynie Deep. Firzen postawił go zabić a następnie wybrać się za granice może znajdzie swoje miejsce w zachodniej armii Indyjskiej.
Louis i Deep biegli ulicami miasta mijali kolejne ciemne uliczki aż w końcu się zatrzymali.
- Mam pewne złe przeczucie że moi rycerze zostali zaatakowani - rzekł Louis.
Louis pobiegł przed siebie tak szybko jak tylko potrafił Deep próbował go dogonić ale to było daremne. Stał sam kilkanaście metrów od lasu, postanowił wrócić do hotelu zanim go ktoś napadnie. W tej chwili pojawił się przed nim Firzen a Deep nie mógł uwierzyć w to co zobaczył ktoś wykradł artefakt i posiadł moc władcy żywiołów.
- Więc znowu się spotykamy tym razem nie masz żadnych przyjaciół do pomocy nareszcie nadszedł czas mojej zemsty.
- Template - ty jesteś Firzenem jak to możliwe ?
- Teraz ja jestem silniejszy i mogę zmiażdżyć każdego kto stanie mi na drodze - zapłacisz za to że mi zrujnowałeś życie.
Po tych słowach Firzen szybko użył złotego promienia i powalił Deepa na ziemie, lecz on szybko wstał i użył szarży, Firzen odskoczył od ciosu, złożył ręce by wytworzyć kulki, lecz dostał aurą miecza. Władca żywiołów nie miał zamiaru się poddać, odbiegł od przeciwnika na bezpieczną odległość i wytworzył mnóstwo kul ognia i lodu, Deep próbował unikać ataków lecz dostał lodową kulą która go zamroziła. Firzen podbiegł do niego i złożył ręce i wykonał eksplozje. Wybuch odrzucił Deepa z jednej strony płonął a z drugiej został zamrożony, próbował wstać, lecz ledwo trzymał się na nogach i podniósł swój miecz. Władca żywiołów nie zwlekał tylko szybko użył złotego promienia który powalił Deepa na ziemie Firzen stanął nad nim.
- Masz jakieś ostatnie słowo - wycedził przez zęby.
Władca żywiołów postanowił zakończyć w obydwu rękach przywołał moc ognia i lodu aby wytworzyć złoty promień. W tej chwili tuż przed Firzenem teleportował się Woody i użył Tiger Dasza cios odbił władcę żywiołów na kilka metrów. Zaraz przybiegli Davis i Dennis i przybiegli do Deepa pomagając mu wstać.
-Nie był byś sobą gdybyś nie wpakował się w jakieś kłopoty - stwierdził Davis.
- Moc Firzena posiadł Template, przestępca z klanu purpurowej pięści musimy go schwytać i dowiedzieć się gdzie schował kulę kazandu, powinniśmy zwrócić moc ich prawowitym właścicielom - rzekł Deep.
Firzen szybko podniósł się na nogi i posłał złoty promień w kierunku Davisa, lecz ten odskoczył od ciosu. Dennis razem z Davisem atakowali małymi kulkami, ale władca żywiołów blokował ataki lodową tarczą nagle tuż przed nim pojawił się Woody i zaatakował Tiger daszem cios odrzucił przeciwnika. Firzen nie miał zamiaru się poddać złożył ręce i wytworzył mnóstwo kul ognia i lodu które leciały w stronę wojowników. Bohaterowie próbowali uciekać lecz Davis oberwał ognistą kulą a Dennis lodową. Został jedynie Woody który się uratował teleportem. Władca żywiołów szybko posłał w jego stronę złoty promień, lecz Woody odskoczył od ciosu i szybko zaatakował kopniakiem z wyskoku. Firzen upadł ale błyskawicznie się podniósł złożył ręce aby wytworzyć kulki, lecz ponownie oberwał kopniakiem. Woody miał specjalnie opracowaną na niego strategie, Firzen miał potężną magie, ale nie umiał walczyć wręcz, więc Woody szybko skracał dystans nie pozwalając Firzenowi na wykonanie zaklęcia. Władca żywiołów osłaniał się lodową tarczą przed uderzeniami kiedy próbował odskoczyć i użyć magii obrywał. Zaraz obok Woodego pojawili się Davis, Dennis i Deep, Firzen wykorzystał chwilę nieuwagi Woodego i wykonał eksplozję która odrzuciła wszystkich na ziemię. Zdał sobie sprawę że nie pokona wojowników więc postanowił uciec do lasu. Bat stał na dachu jednego z budynków widział jak Firzen ucieka do lasu wiedział że jak ucieknie to Julian zwerbuje go w swoje szeregi przygotował laserowy wzrok i wycelował w Firzena cios powinien go na chwilę ogłuszyć.
- Wystarczy tylko jeden celny strzał - pomyślał.
Lecz usłyszał za plecami pewien głos.
- Nie - masz mu pozwolić uciec.
Bat obejrzał się za siebie i nikogo nie widział, lecz miał wrażenie że obserwuje go wojownik w czarnym płaszczu. Wiedział że widzą go młodzi wojownicy i wystrzelił promień specjalnie chybiając.
Bat zeskoczył z dachu budynku i podbiegł do wojowników.
- Popracuj nad celnością - stwierdził Woody.
- Musicie pewną rzecz zrozumieć ten Julian nie jest taki jak inni ponieważ pomaga mu mój brat Dark Knight a wszystko co się tu dzieję jest częścią jego planu. To że Julian odebrał moc Firenowi i Freezowi i że akurat wpadła w ręce kogoś kto was nienawidzi. Albowiem historia moja i mojego brata jest nierozłączna z historią Juliana, jeśli będziecie wiedzieli jak to się zaczęło to będziecie wiedzieli jak to zakończyć.
- Ale co masz na myśli ? - powiedział Woody.
Jednak Bat znikną pozostawił jedynie mały pamiętnik.
- Może pójdziemy do hotelu zanim to przeczytamy - zaproponował Deep.
I wszyscy poszli zastanawiając się co Bat miał na myśli. Firzen uciekł do lasu, było już całkiem ciemno a już nie miał sił biec dalej był skrajnie wyczerpany. Oparł się o drzewo był wściekły już było tak blisko śmierci Deepa, ale jego kumple musieli się wtrącić. W tej chwili tuż przed nim pojawił się Julian a razem z nim mroczny rycerz.
- Coś się stało ? wyglądasz na przygnębionego - szepną Dark Knight.
- Byłem tak blisko a dokonał bym zemsty na Deepie ale jego kumple musieli się wtrącić - warknął Firzen.
- Przyłącz się do nas razem z naszą pomocą z pewnością dasz rade dokonać zemsty, poniosłeś porażkę bo byłeś sam - powiedział Julian.
- Nie potrzebuje przyjaciół - stwierdził Firzen
- Każdy potrzebuje przyjaciela - rzekł Julian.
Władca żywiołów usiadł na znajdującym się niedaleko kamieniu, pierwszy raz w jego życiu ktoś wyciągnął do niego rękę, ale był zmieszany, słyszał o Julianie i o tym jakim jest potworem. Przypomniał sobie wszystkie obelgi jakie w życiu usłyszał i to jak go ludzie traktowali, nienawidził ich.
- Jeśli tacy są ludzie to ja chcę być demonem - pomyślał władca żywiołów.
- Podjąłem już wybór chcę się do was przyłączyć - rzekł Firzen
- Słuszna decyzja - odpowiedział Julian.
Edytowane przez As098 dnia 12-01-2015 17:12:57
 
Shade
Ej! As sobie żyły wypruwa nad swoim opowiadaniem, a wy nawet jednego komentarza nie dacie? :P

No więc co do tego epizodu nie mam większych zastrzeżeń, bo jest ambicja, wciągająca fabuła i miałeś dobry pomysł na niego, szczególnie podoba mi się ten motyw, że Template przemienił się w Firzena i zemścił się na swoich dawnych prześladowcach.
Właściwie to jedyne co mi się nie podoba to ortografia.
Tak, Twoje pełne błędów orto sprawia, że podczas czytania zamiast skupiać się losach bohaterów zauważa się nieustannie błędy co przeszkadza w czytaniu :S

No, mam nadzieję, że weźmiesz to pod uwagę i poprawisz trochę orto to Twój utwór będzie naprawdę fajnym opowiadaniem. Czekam na następne części ;)
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Walsemore
a następnie wybrać się za granice może znajdzie swoje miejsce w zachodniej armii Indyjskiej.

Lol, przekroczyłeś w tym miejscu dopuszczalny poziom abstrakcji wg mnie :D

Ogólnie to bardzo fajnie, fabuła się komplikuje... tylko nie wiem, czy już nie skomplikowała się za bardzo ;d
Masz już jakiś pomysł na zakończenie utworu?
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
- Pierwotnie to Firzen chciał zlikwidować Deepa, a następnie się wynieść jakby nigdy nic a jeśli chodzi o armie Indyjską to były jego przemyślenia.
- Zakończenie utworu, w swoim czasie, jak utwór będzie zbyt długi to podzielę go na sezony, abo skończę w pewnym momencie.
- Następny Epizod 5 to będzie opowieść Bata. Co będzie ciekawe bo jest pisany w 1 osobie, to będzie historia dwóch braci, jeśli będą jakieś nieścisłości w fabule to następny rozdział to wyjaśni. Bat spisał swoją opowieść o wydarzeniach dlatego wszystko wiedział, albo pytał się ludzi jak kto woli.
Edytowane przez As098 dnia 15-01-2015 21:33:55
 
As098
Epizod 5 opowieść Bata, część 1
Louis pędził przez las nawet nie zauważył że zostawił Deepa samego w mieście. W końcu dotarł do swojego obozu zauważył rozstawione namioty i rycerzy stojących, widział też martwe ciała poległych.
- Co tu się stało ? - spytał Louis.
- W czasie twojej nieobecności napadli na nas bandyci udało nam się ich przegonić ale spalili naszą karawanę z jedzeniem, jesteśmy w ciężkiej sytuacji - rzekł jeden z rycerzy.
- No tak mogłem się domyślić, po za tym jest jeszcze gorzej, Julian powrócił - powiedział Louis.
- To by wyjaśniało dlaczego tak długo cie nie było, chociaż nie mogę w to uwierzyć.
- Jutro dotrzemy do miasta na pewno mają tam jakiś prowiant - rzekł Louis.
Rycerze powrócili do swoich namiotów aby się wyspać Louis poszedł razem z nimi.
Tymczasem Davis, Woody, Dennis i Deep powrócili do hotelu. Davis zapukał do drzwi a Nastes otworzył je a następnie zamkną jak przyszli udali się do jednego z pokoi po czym zapalili świecę i otworzyli książkę.
Historia moja i Brata
Moja Historia zaczęła się w roku 886 byliśmy szczęśliwą królewską rodziną i mieszkaliśmy w stolicy chin Basinjank. Wszyscy mieszkaliśmy w królewskim pałacu i tu zaczyna się historia która odmieni niejeden los.
Obudził mnie rano mój brat wstałem i spojrzałem na niego z uśmiechem po czym się ubrałem, mieliśmy razem wspólny pokój. Pamiętam mielimy wielki pokój miał pomalowane na czerwono ściany piękny niebieski dywan kilka okien oraz dwa wielkie łóżka. Mieliśmy spokojne i radosne dzieciństwo tego dnia odwiedziła nas moja przyjaciółka Telina. Usłyszałem pukanie do drzwi po czym otworzył drzwi.
- O cześć Dan - powiedziała radośnie Telina.
Kiedyś miałem na imię Dan od dzieciństwa dysponowałem mocami Davisa. Tymczasem mój brat miał na imię Madhes i dysponował mocami Rudolfa. Ja miałem 12 lat a mój brat 16 lat.
- Cześć Telina co tam u ciebie słychać - odpowiedziałem.
- Weź ze sobą brata i razem idziemy do parku.
Spojrzałem na nią widziałem wysoką szczupłą blondynkę była w moim wieku i przyjaźniliśmy się od wczesnego dzieciństwa czułem się przy niej szczęśliwy.
- Dobra zaraz będziemy.
Wszyscy razem się wybraliśmy do królewskiego parku mijaliśmy cesarskich strażników którzy patrzyli na nas życzliwie.
W końcu dotarliśmy na miejsce widziałem piękną zieleń i wysokie drzewa a na środku znajdował się brukowany kamieniami chodnik. Pamiętam jak dość często trenowałem z bratem sztuki walki ale zawsze jakoś udało mu się przewidzieć mój ruch. Wszyscy razem trenowaliśmy nasze magiczne moce, brat pomagał mi przy wykonaniu Dragon Punch, tłumaczył mi niezbędne techniki. Razem szczęśliwie spędziliśmy dzień po czym wróciliśmy do pałacu. Pamiętam jak ojciec opowiadał jak pokonał w turnieju walk w mieście Sahaj najpotężniejszego wojownika mongoli Freeza i stał się Firzenem, nie chciałem zbytnio zawracać głowy mojemu ojcu bowiem był bardzo zajęty sprawami wojennymi. Jednak pewnego dnia wydarzyło się co strasznego moja matka została zabita przez indyjskiego szpiega Rotzana, który oczywiście został odpowiednio ukarany śmiercią, ale to było wydarzenie które odmieniło życie nas wszystkich zwłaszcza Cesarza, który się zmienił. Stał się tyranem zaczął nienawidzić ludzi z Indii i prowadził z nimi wojnę na szaleńczą skale miliony chińskich wojowników ginęło w tej bezsensownej wojnie. Trzymałem się bliżej mojego brata, albowiem ojca zacząłem się bać spędzaliśmy razem spokojnie czas. Minęło osiem lat od tamtego wydarzenia. Mój brat odznaczał się wyjątkowym geniuszem taktycznym i często pomagał mojemu ojcu w planach wojennych dzięki czemu zaczęli odnosić zwycięstwa. Ale wydarzyło się coś jeszcze gorszego. Pewnego dnia mój ojciec przechadzał się po królewskiej komnacie i usłyszał pewną rozmowę.
- Mam już dość tego tyrana - rzekł jeden ze starszych senatorów.
- Spokojnie cesarz nie dysponuję władzą absolutną może zostać odwołany za sprawą senatu wszyscy generałowie wojskowi i starsi są już po naszej stronie.
- Zgodnie z naszym prawem gdy jego syn ukończy 25 lat będzie mógł objąć tron i zakończymy te bezsensowną wojnę, nie będzie mógł przeprowadzić na nas zamachu ponieważ wszyscy są po naszej stronie.
Cesarz zastanawiał się dlaczego by ich nie zaatakować miał moc Firzena wygrana byłaby kwestią kilku minut, ale inni natychmiast ogłosili by że oszalał i zrzucili by go z tronu. Wpadł na pewien pomysł genialny i zarazem wyjątkowo okrutny postanowił kogoś innego wrobić w zbrodnie której nie popełnił aby go ukarać wygnaniem i jednocześnie pozbyć się generałów mu przeciwnych. Poszedł do swojej królewskiej komnaty postanowiłem go śledzić. Szedłem za nim pamiętam jak mijałem korytarze każdy był pięknie udekorowany, miały złote żyrandole, pochodnie umieszczone po bokach ścian aż w końcu dotarłem do wielkich udekorowanych złotych drzwi, wiedziałem że tam znajduję się mój ojciec lecz zatrzymali mnie dwaj królewscy strażnicy.
- Wybacz młody z rozkazu cesarza nikt nie ma prawa tu wejść.
- Ale ja muszę porozmawiać z moim ojcem - rzekłem pełen żalu.
- Porozmawiacie kiedy indziej albowiem kiedy cesarz jest w królewskiej komnacie nikt nie może mu przeszkadzać - odparł jeden z rycerzy.
Firzen siedział na swoim złotym tronie w królewskiej komnacie z tego co słyszałem było to duże pomieszczenie a wokół tronu znajdowały się wielkie złote znicze, były też dwie kolumny przy tronie podpierające komnatę.
W tej chwili pojawił się pewien czarodziej imieniem Surran, miał on niezwykłą moc potrafił przybierać wygląd dowolnej osoby. Cesarz spojrzał na niego po czym powiedział:
- Masz sprowadzić generałów do komnaty Akjanan i tam masz ich zgładzić oraz każdego kto jest mi przeciwny.
- Wedle rozkazu mój panie.
Zabójca poszedł w swoją stronę, Firzen opierał się na swoim tronie i myślał jak pobyć się wszystkich przeciwnych jego władzy. Nikt nie może być świadkiem tego zdarzenia bo mogę utracić swój tron. Bez większego namysłu wyjął zwój który trzymał w kieszeni i zaczął pisać.
Wszyscy generałowie i senatorowie stawią się w komnacie Akjanan na tajną naradę wojenną.
Następnego dnia wstałem i zobaczyłem jak stroi się jakby było jakieś ważne wydarzenie choć nie byłem do końca pewny postanowiłem zapytać.
- Gdzie się wybierasz ?
- Nasz ojciec organizuje naradę wojenną wybiorę się na nią.
- Ale ojciec zabronił ci tam iść.
- Nie martw się o mnie najwyżej strażnicy mnie nie wpuszczą.
Po tych słowach mój brat odszedł, jednak miałem bardzo złe przeczucia.
Madhes przechadzał się po zamku zastanawiając się nad celem tej wojennej narady, miał nadzieje że jego ojciec wymyśli sposób na zakończenie wojny. Wybrał się w końcu do komnaty niewiele o niej wiedział a znał jej położenie dlatego że kiedyś wykradł mapy cesarza. Schodził coraz niżej po schodach widział wyraźne dekoracje chociaż z czasem zaczęły one zanikać i było widać tylko pochodnie. Podszedł i zauważył zamkniętą bramę nie stanowiło to dla niego problemu wyjął z kieszeni kawałek drutu i szybko zrobił z niego wytrych i otworzył drzwi. Ku jego zdziwieniu zauważył wąski korytarz a za nim znajdowały się następne drzwi co było dziwne ponieważ znajdował się głęboko pod ziemią. Co było jeszcze bardziej zaskakujące, to że nie było strażników. Madhes postanowił lekko uchylić drzwi i zobaczyć co tam się dzieje. Ogólnie widział wielki pokój który z każdej strony był otoczony ścianami z kamieni a na środku znajdował się ogromny stół było na nim wiele krzeseł na których siedzieli generałowie i senatorowie było ich w sumie czterdziestu. Na jednym z nich siedział Firzen a przy nim stał jego doradca. Generałowie byli ogólnie zdziwieni całą sytuacją.
- Dlaczego nas tu wszystkich sprowadziłeś ? - zapytał jeden z generałów.
Firzen wstał z krzesła i stanął na stole i szybko wytworzył mnóstwo kul ognia i lodu które uderzały w nich generałowie próbowali wstać walczyć, lecz oberwali kolejnymi pociskami. Kilkunastu z nich stanęło do walki przeciw cesarzowi. Byli jednak w trudnym położeniu nie wzięli ze sobą broni, ani nie posiadali żadnych magicznych mocy. Wszyscy biegli w stronę Firzena i próbowali go obezwładnić, lecz on użył eksplozji która powaliła ich na ziemię. Jeden z nich leżący już na ziemi wyszeptał marnym głosem
- Dlaczego ?
Firzen podszedł do niego i wziął go za fraki.
- Próbowaliście mnie zrzucić z tronu, a ja nie toleruje sprzeciwu zwłaszcza za moimi plecami.
To co zobaczył mój brat przerosło jego najśmielsze oczekiwania, lecz zauważył że jego doradca gdzieś zniknął. Obejrzał się za siebie i zobaczył czarodzieja Surrana zanim zdążył wyjąć miecz mag rzucił na niego zaklęcie usypiające. Madhes błyskawicznie padł uśpiony a Surran wziął go za fraki i zawlókł przed oblicze Firzena.
- Co z nim zrobimy ? - zapytał czarodziej.
- Cóż synu niestety poniesiesz winę mojej zbrodni, widziałeś o wiele za dużo a ja jestem człowiekiem przezornym - stwierdził Firzen.
Edytowane przez As098 dnia 09-02-2015 23:57:58
 
Shade
Twoje opowiadanie schowało się za inne i dopiero teraz zauważyłem :P
Fajne, widać, że dalej poprawiasz co się da w pisaniu i fajne jest też to, że wśród innych opowiadań na lfpc wyróżniasz się tym, że dużo pojawia się nie-lfowych postaci.
Pisz dalej :P
 
http://supremesquad.forumpolish.com
As098
Epizod 5 opowieść Bata, część 2
Wszyscy trzej patrzyli na nieprzytomnego wojownika zastanawiali się co z nim zrobić.
- Mam pewien pomysł - rzekł Firzen.
Tymczasem przechadzałem się po zamku, martwiłem się o mojego brata czy aby nic mu się nie stało. W tej chwili przybiegł do mnie jeden z cesarskich strażników.
- Biegnij za mną twój brat oszalał.
Pobiegłem za nim, byłem zaskoczony przecież mój brat był zawsze takim spokojnym opanowanym człowiekiem. W końcu razem ze strażnikiem dobiegłem do komnaty i otworzyłem drzwi. Byłem przerażony widziałem Madhesa a przy nim zwłoki generałów, przyglądałem się jego walce ze strażnikami. Przybywało coraz więcej rycerzy, pojawił się też Firzen który wytworzył mnóstwo kul ognia i lodu które ogłuszyły przeciwnika.
- Przykro mi mój synu ale twój brat będzie musiał odpowiedzieć przed sądem za swoją zbrodnie - powiedział smutno mój ojciec.
Madhesa zabrano do pałacowego lochu nie miałem pojęcia że zrobiono sprytną podmiankę. Mój brat obudził się zastanawiał się gdzie się znajdował. Było to małe ciemne otoczone, nie miał okien a jedynie drzwi z żelaznymi kratami. Na jednej ze ścian znajdowała się pochodnia która zapewniała słabe oświetlenie.
- Mój ojciec popełnił zbrodnie i postanowił mnie w nią wrobić.
Madhes padł na kolana był pełen żalu i gniewu, jak on mógł mu to zrobić przecież tak wiele dla mnie znaczy.
Postanowiłem wybrać się do cesarza, miałem przeczucie że coś jest nie tak. Mijałem kolejne korytarze aż w końcu dotarłem do cesarskiej komnaty, tym razem strażnicy postanowili mnie wpuścić. Otworzyłem potężne drzwi i ujrzałem Firzena siedzącego na tronie podszedłem do niego i powiedziałem:
- Coś mi tu nie gra, przecież to jest niepodobne do mojego brata przecież on zawsze był taki spokojny.
- Tez nie mogę w to uwierzyć ale widzieliśmy na własne oczy, jutro odbędzie się sąd nad nim. Jako świadek wydarzenia musisz przyjść - rzekł Firzen.
Następnego dnia obudził mnie rano jeden ze królewskich strażników spojrzałem na niego miał taki ponury wyraz twarzy. Wybrałem się razem z nim do królewskiej sali sądowej, w pałacu było strasznie dużo tych sal. Dotarliśmy na miejsce, sala była duża i wszechstronna a na środku znajdowało się stanowisko sędziego na którym siedział cesarz. Po bokach sali siedzieli ławnicy i senatorowie, strażnik zaprowadził mnie na swoje miejsce siedział tuż obok jednego z ławników. Wartownicy przyprowadzili oskarżonego, widziałem Madhesa jak był skuty w potężne kajdany, miał taki smutny wyraz twarzy którego nigdy nie zapomnę. Mój brat stał przed obliczem Firzena który zaczął przemawiać.
- Madhesie bo już nie nazywam cię swoim synem, zostałeś oskarżony o bezwzględne zabójstwo generałów i senatorów.
- Ale... ja tego nie zrobiłem musicie mi uwierzyć - powiedział mój brat pełen żalu.
- Jest wielu świadków oraz wiele dowodów przeciwko tobie.
- Sam ich zabiłeś, ale skoro ja to widziałem to chcesz mnie wrobić !
- Milcz mamy jasno określone dowody przeciwko tobie dlatego zostajesz skazany resztę życia spędzisz w lochu Bestelius.
Nie mogłem uwierzyć w to mój brat został skazany na dożywocie i resztę życia spędzi zamknięty w lochu. W tej chwili pojawiło się mnóstwo rycerzy którzy pochwycili Madhesa i zakuli potężnymi łańcuchami także ledwo mógł się ruszyć.
- Weźcie najlepszą karawanę i hordę najlepszych rycerzy nie możemy pozwolić by skazaniec uciekł - rozkazał cesarz.
Byłem zszokowany całym wydarzeniem, więc szybko wybiegłem z sali sądowej, zdziwiła mnie też bezwzględność Cesarza. Dotarłem do mojego pokoju i zacząłem walić pięściami o ścianę aż mało co nie pękła. W końcu się opamiętałem położyłem się i zasnąłem. Następnego dnia zabrano skazańca do karawany, wyjrzałem przez okno mojego pokoju widziałem jak mojego brata wrzucają do karawany. Na czas transportu więźnia zabrano ze sobą silne wojsko, więzień pod żadnym pozorem nie mógł uciec. Minęło kilka dni lecz w czasie podróży wydarzyło się coś niespodziewanego. Albowiem rycerze znajdowali się w lesie Lion Fortes a był już zmrok. Wojsko przechodziło drogą, było ich ponad stu, znajdowali się blisko karawany, bali się gniewu cesarza co by się stało gdyby więzień uciekł. Ich dowódcą był Dientallis syn jednego z zabitych generałów, więc miał też powody osobiste dla wykonania wyroku. Nagle wszyscy zostali otoczeni przez jakiś tajemniczych wojowników byli to Deraheni najlepsi zabójcy z kraju a czele z nich stał wojownik z halabardą Kalach.
- Rycerze pilnujcie więźnia cokolwiek się stanie nie może uciec - rozkazał Dientalis
- Wybić ich wszystkich - Rozkazał Kalach.
Rycerze ruszyli do ataku, lecz zabójcy schowali się za drzewami i rzucali shurikenami. Każdy ich rzut był wyjątkowo celny i zabijał za jednym trafieniem. Rycerze postanowili użyć łuków, lecz strzelali na oślep. Dientalis stał na przeciwko Kalachowi podbiegł do niego i zamachną się do ciosu, lecz Kalach zablokował atak swoją włócznią. Dientalis ponownie zamachną się do ciosu, lecz dostał pięścią z biegu i padł na ziemie. W tej chwili do wojownika z włócznią przybiegła grupa chińskich wojowników, ale Kalach szybko wbiegł między nich i wieloma ciosami włócznią powalił ich. Przybiegli też następni przeciwnicy ale Kalach użył salwy odepchnięć która ich obezwładniła. Zabójcy wyskoczyli zza drzew było ich znacznie mniej jak rycerzy ale dzięki swej zwinności i wyszkoleniu pokonali chińskich wojowników. Kalach podbiegł do karawany i użył kilku odepchnięć aby wyłamać stalowe drzwi. Wszedł do środka to co zobaczył zaskoczyło go ujrzał bowiem Chińskiego księcia zakutego jak jakiego złoczyńce. Postanowił go uwolnić co było sprzeczne z jego wewnętrznymi przekonaniami, zręcznie użył halabardy i rozciął metalowe łańcuchy. Obydwaj wyskoczyli z karawany, derahenom udało się schwytać chińskiego dowódce. Kalach i Madhes podeszli do niego.
- Zabić go - rozkazał Kalach.
- Nie niech on będzie świadkiem całego wydarzenia - rzekł Madches.
- Powiedz mojemu ojcu że powrócę aby się zemścić albowiem skazał mnie za zbrodnie której nie popełniłem.
Po tych słowach zabójcy wypuścili g a on uciekł z wszystkich sił, Kalach zwrócił się w stronę Madchesa.
- Mimo że jesteśmy ze wrogich do siebie krajów, mamy wspólnego wroga, jak to się stało ?
- Spokojnie zaraz wszystko ci opowiem, ale najpierw znajdźmy jakieś dobre miejsce na obóz. - Rzekł mój brat
Kilka tygodni po wydarzeniu wybrałem się do mojego ojca, mijałem kolejne komnaty aż w końcu dotarłem do celu. Wszedłem przez drzwi i ujrzałem mojego ojca jak siedział na tronie, był wściekły bowiem Dientalis mu powiedział że więzień uciekł. Firzen wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, lecz w końcu się uspokoił. Rozglądałem się po komnacie byłem tylko ja i Firzen widziałem te same dekoracje co w reszcie pałacu, Firzen przemówił do mnie spokojnym głosem.
- Dobrze że jesteś czeka cię bowiem wyprawa musisz powstrzymać swojego brata, sprzymierzył się z wrogiem i z pewnością będzie chciał się zemścić.
Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć w tej chwili przez bramę weszła Telina otworzyła drzwi i podeszła do mnie.
- No to co Dan ruszamy na wyprawę - powiedziała stanowczo.
Spojrzałem na nią była prawie wyższa o de mnie miała nałożoną czarną zbroję. Bardzo się zmieniła od czasu kiedy ją ostatnio widziałem, była bowiem wielkim magiem ziemi.
- No dobra, no to idziemy - odpowiedziałem.
- Wiedziałem że Tera cię przekona - powiedział Firzen.
Ojciec wyposażył nas w kilkutysięczną armię najlepszego wojska, bardzo mu zależało na sukcesie mojej wyprawy.
Bez większej zwłoki szybko zebraliśmy swoje wojsko, staliśmy przed murami zamku patrzyłem na kilkutysięczną armię a obok mnie stała Telina która zaczęła przemawiać:
- Posłuchajcie mnie naszym celem jest pojmacie zdrajcy narodu Madchesa, on sprzymierzył się z naszymi wrogami, więc nie będzie łatwo, lecz zdrajcę musi dosięgnąć sprawiedliwość do boju moi rodacy.
Widziałem krzyk armii, byli gotowi do wojny, jednak znałem mojego brata jego nie można było powstrzymać ot tak.
Mieliśmy wszystko co trzeba wyszkolone wojsko, zapasy żywności, znałem się nieco na taktykach wojennych ale to było nic w porównaniu z umiejętnościami Madchesa. Wyruszyliśmy na zachód postanowiliśmy się udać do miasta Kanhena, albowiem było oblężone przez wojska indyjskie, miałem wrażenie że armią dowodzi mój brat. W czasie podróży musieliśmy minąć tereny górzyste od Hadtersta. Obserwowałem wyraźnie otoczenie widziałem spalone tereny górzyste jakby po wybuchu wulkanu. Nasza armia składająca się z kawalerii, piechoty i łuczników musiała się nieco rozproszyć albowiem było za mało miejsca żeby wszyscy się zmieścili w ciasnym wąwozie. Nagle usłyszałem róg wojenny, zostaliśmy zaatakowani przez Indyjskich wojowników.
Edytowane przez As098 dnia 09-02-2015 23:43:02
 
Walsemore
- To by wyjaśniało dlaczego tak długo cie nie było, chociaż nie mogę w to uwierzyć. - dramatyzm tej wypowiedzi mnie poraził.
Nie wiem, dlaczego umiesz pisać tak dobrze, a popełniasz tak kretyńskie błędy. On zamknął drzwi (czas przeszły), a oni zamkną drzwi (czas przyszły). Przecież to oczywiste!
królewską rodziną i mieszkaliśmy w stolicy chin Basinjank. Wszyscy mieszkaliśmy w królewskim pałacu - no skoro rodzina królewska mieszka w pałacu to siłą rzeczy pałac jest też królewki, no ale ok
Spojrzałem na nią widziałem wysoką szczupłą blondynkę była w moim wieku i przyjaźniliśmy się od wczesnego dzieciństwa czułem się przy niej szczęśliwy - dziwną estetykę można tłumaczyć jeszcze tym, że to pamiętnik, ale człowieku... może byś się trochę zastanowił nad kolejnością zdań? Nie lepiej byłoby napisać: spojrzałem na nią. Była wysoką, szczupłą blondynką w moim wieku. Przyjaźniliśmy się od wczesnego dzieciństwa. Przy niej czułem się szczęśliwy. Nie umiesz ustanowić odpowiedniej kolejności zdań i interpunkcji między nimi? Mało które zdania łączy się spacją, raczej łączy się je przecinkiem.
Pamiętam jak ojciec opowiadał jak pokonał w turnieju walk w mieście Sahaj najpotężniejszego wojownika mongoli Freeza i stał się Firzenem, nie chciałem zbytnio zawracać głowy mojemu ojcu bowiem był bardzo zajęty sprawami wojennymi. - to zdanie jest tak chaotyczne, że w ogóle go nie rozumiem. Najpierw opisujesz fakt z przeszłości (pokonanie Freeze'a i stanie się Firzenem... ale kto się stał Firzenem), potem fakt z teraźniejszości... nie jest to odpowiednia kolejność
indyjskiego szpiega Rotzana - Hindusi nie noszą takich imion, lecz to nieistotny szczegół.
rzekł jeden ze starszych senatorów.
- Spokojnie cesarz nie dysponuję władzą absolutną - niby to przemyślałeś, lecz tak naprawdę nie. Skoro cesarz nie ma władzy absolutnej to państwo nie będzie cesarstwem, co więcej, skoro ma tak ograniczoną władzę, to czemu mu pozwolono prowadzić tę wojnę.
nie będzie mógł przeprowadzić na nas zamachu ponieważ wszyscy są po naszej stronie. - władza legitymowana nie przeprowadza zamachu, no ale ok, to są zagadnienia państwowości, nie każdy musi to od urodzenia znać.
Cesarz zastanawiał się dlaczego by ich nie zaatakować miał moc Firzena wygrana byłaby kwestią kilku minut, ale inni natychmiast ogłosili by że oszalał i zrzucili by go z tronu. Wpadł na pewien pomysł genialny i zarazem wyjątkowo okrutny postanowił kogoś innego wrobić w zbrodnie której nie popełnił aby go ukarać wygnaniem i jednocześnie pozbyć się generałów mu przeciwnych - słowo "wrobić" razi w oczy. Ogłoszonoby go szaleńcem jeśli by zabił swoich generałów... ale gdyby ich wygnał za fałszywym pretekstem to by już go szaleńcem nie ogłoszono? Intrygujące...
Firzen siedział na swoim złotym tronie w królewskiej komnacie z tego co słyszałem było to duże pomieszczenie a wokół tronu znajdowały się wielkie złote znicze, były też dwie kolumny przy tronie podpierające komnatę. - błąd logiczny. Najpierw piszesz, że Bata nie wpuszczono do Firzena, zatem Bat mógł przypuszczać, że go tam wpuszczą. W drugim natomiast wierszu piszesz, że Bat znał tę komnatę jedynie z opowieści...
Podszedł i zauważył zamkniętą bramę nie stanowiło to dla niego problemu wyjął z kieszeni kawałek drutu i szybko zrobił z niego wytrych i otworzył drzwi. - kiepskie te zabezpieczenia królewskich komór...
lecz oberwali kolejnymi pociskami. - jeśli piszesz w takim dość patetycznym stylu to nie używaj tak potocznych słów

Generalnie fabuła jest bardzo dobra, gdybyś jeszcze umiał pisać tak jak Ananasik to byś wymiótł wszystkich na tej stronie w pisaniu powieści...
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Epizod 5 Opowieść Bata część 3
Wojownicy z Indii zaatakowali nas taktycznie uderzyli z dwóch wąwozów. Przyglądam się nadciągającym wrogim oddziałom składali się główne z kawalerii, lecz byli także łucznicy. Nie mieliśmy z tego położenia większych szans na obronę.
- Rycerze naprzód łucznicy z tyłu, będziemy stopniowo się wycofywać - rozkazała Telina.
Wojsko szybko przystosowało się do jej rozkazów, nie mogłem uwierzyć w to jak bardzo się zmieniła.
Obserwowałem przebieg walki, kawaleria indyjska szybko zabijała nasze odziały, miałem pewne przeczucie że wpadliśmy w pułapkę mojego brata.
- Łuczniczy ustawić się w szeregu na rozkaz strzelać - powiedziałem.
Łucznicy wykonali rozkaz, lecz to na niewiele się zdało, nie można było powstrzymać wrogich wojowników. Mimo że z Teliną byliśmy silnymi magami przy tak dużych armiach nasze moce nie miały żadnego znaczenia. Przyglądałem się rzezi naszych rycerzy jak mogłem być tak głupi i tego nie przewidzieć, powinienem był wybrać inną trasę, a nie przez tę góry.
- Wycofujemy się szybko - rozkazała Telina.
Zaczęliśmy uciekać kilka mil za nami znajdowała się reszta naszych żołnierzy, a wtedy bez problemu odparlibyśmy atak, uciekając miałem wrażenie że Indyjscy wojownicy nas gonią. Telina użyła magii ziemi i spowodowała małą lawinę aby opóźnić pościg za nami, lecz na nic się to nie przydało. Podbiegłem do niej a ona użyła magii i szybko pod nami wyłamał się wielki głaz, niemal straciłem równowagę, lecz zaczęliśmy unosić się razem z tym kamieniem w powietrzu. Nie wiedziałem że on tak potrafi. Zaczęliśmy lecieć na kamieniu, wycofywaliśmy się ze swoimi rycerzami. Obejrzałem się za siebie nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem wśród wrogiego wojska znajdował się Madhes który dowodził wrogą armią. Dotarliśmy prawie do końca wąwozu, nadal nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu widziałem swoich podwładnych.
- Zostaliśmy zaatakowani musimy się przegrupować - Rozkazałem.
Miałem nadzieję na wygrzebanie się z sytuacji, lecz pojawiła się kawaleria Indyjska, która atakowała z drugiej strony. Mieli przewagę taktyczną, nie wspominając o liczebnej. Wroga kawaleria taranowała nasze oddziały, byliśmy w trudnej sytuacji.
- Halabardnicy naprzód - łucznicy z tyłu - rozkazała Telina.
Rycerze ustawili się wedle rozkazu ale to na nic wroga armia była zbyt silna, łucznicy strzelali z łuków co trochę opóźniało przeciwnika, wiedziałem że przegrana jest blisko.
- Musimy uciekać jeśli zostaniem tutaj to zginiemy - rzekłem
- Ale my nie możemy zostawić twoich podwładnych - powiedziała Telina.
- Na nich już jest za późno, uciekajmy.
Telina bez wahania użyła magii ziemi wytworzyła jakby podziemny tunel którym zaczęliśmy uciekać. Telina posługiwała się magią, ale miałem wrażenie że na mnie spadnie mnóstwo gruzu i kamieni. Uważnie się jej przyglądałem patrzyłem jak sprawnymi ruchami przy użyciu magii wydrąża tunel.
- Od jak dawna trenujesz magię ? - spytałem
- Odkąd skończyłam trzynaście lat w szkolę Ditarius.
- Bardzo długo się nie widzieliśmy mam trochę jedzenia w plecaku starczy na kilka dni, ale nie wiem co powiemy mojemu ojcu.
Po kilku godzinach przedrążyliśmy górę i znaleźliśmy się w lesie Lion Fortes po czym ruszyliśmy przed siebie.
Tymczasem kilka mil od nas znajdował się obóz Indyjskich wojowników znajdował się nie daleko wąwozów, było widać setki rozstawionych namiotów na spalonej ziemi. W jednym z namiotów znajdował się Madhes a obok niego Kalach był to małe pomieszczenie znajdowały się dwa śpiwory.
- Wezwijcie do mnie wodza derahenów - Rozkazał Madhes.
Nie musiał długo czekać w tej chwili szybko przednim pojawił się zamaskowany ubrany na czarno wojownik ninja. Wódz derahenów uklęknął na jednym kolanie i rzekł
- Jakieś rozkazy panie ? spytał pokornie.
- Schwytaj mojego brata Dana i przyprowadź go do mnie żywego chcę z nim pogadać, Telinę też możesz złapać ale nie zabijajcie jej.
- Nie lepiej posłać nasze oddziały ? - spytał Kalach
- Od razu by ich zauważyli a że Telina zna się na magii ziemi to szybko by uciekli po za tym są wielkimi wojownikami. To zadanie wymaga precyzji - stwierdził Madhes.
Derahen od razu pobiegł znikną niczym cień.
Minęły dwa dni razem z Teliną podróżowaliśmy w stronę cesarskiego zamku, było już ciemno więc postanowiliśmy się zatrzymać.
- Teraz twoja kolej na nocną wartę - powiedziała Telina.
Telina położyła się obok drzewa po czym zasnęła. Zostałem na warcie uważnie obserwując otoczenie,byłem zdziwiony że nie napotkaliśmy się na żadnych wojowników. Usiadłem na ziemi i rozglądałem się, nie było nic widać poza roślinnością. Jednak miałem pewne złe przeczucia. Nagle usłyszałem jakby głos, miałem wrażenie że ktoś się zbliża, lecz nie mogłem nikogo dostrzec.
Naglę ktoś rzucił shurikenem w moją stronę, ledwo dałem rade uniknąć ataku. Ktoś nas zaatakował, byłem pewny że to są słudzy mojego brata.
- Telina wstawaj!!
Zza drzew błyskawicznie wyskoczył zabójca z mieczem w ręku i ruszył w moją stronę. Sprawnie wziąłem do ręki swój miecz po czym odskoczyłem do tyłu. Ruszyłem przed siebie i zacząłem atakować mieczem, lecz wróg skutecznie blokował moje ataki. W tej chwili pojawił się drugi wojownik i rzucił łańcuchem w moją stronę co zablokowało mi prawą rękę. Wojownik z którym walczyłem zamachną się do ciosu, błyskawicznie użyłem Dragon punch i powaliłem przeciwnika na ziemię. W tej chwili pojawiła się obok mnie Telina.
- Dobrze że jesteś ci zabójcy otoczyli nas ze wszystkich stron - rzekła
- To na pewno są słudzy mojego brata, chcą nas pojmać.
W tej chwili ze wszystkich stron zza drzew pojawili się wrodzy wojownicy, staliśmy blisko siebie obróceni do siebie plecami postanowiliśmy użyć magii. Atakowałem małymi kulkami, a Telina wydobyła z ziemi kamienie i stworzyła z jej zbroję dla siebie.
Każdy mój atak kulkami był blokowany lub unikany, szybko podbiegłem do przeciwnika i użyłem sharfe co skutecznie powaliło wroga, lecz drugi uderzył mnie potężnym kopnięciem. Cios niemal mnie ogłuszył ale szybko odzyskałem siły. Nie było łatwo walczyć z dwoma wrogami naraz. Biegłem w ich stronę jeden próbował trafić mnie mieczem ale się przeturlałem pod nim a zanim się obrócił użyłem Dragon punch. Drugi wojownik próbował mnie trafić pięścią ale udało mi się tego uniknąć. Tymczasem Telina walczyła z pięcioma przeciwnikami dzięki jej kamiennej zbroi udało się jej blokować ataki. Kończyła się jej mana, więc postanowiła ruszyć do ataku rzuciła się w stronę jednego z nich, lecz ten wykonał sprawnie unik. Z zbroi była zbyt wolna żeby kogoś trafić. Podbiegła i skoczyła w sam środek wrogich wojowników i szybko odrzuciła kamienie ten cios był skuteczny, szybko obalił wrogów, lecz straciła przez to zbroje, a nie miała many na utworzenie drugiej. Powaliłem przeciwnika przy pomocy Dragon punch. W tej chwili pojawili się kolejni zabójcy był wśród nich też ich przywódca Rontanos.
- Więc ty jesteś Dan brat wielkiego lorda Madhesa, zobaczmy czy będziesz dla mnie godnym przeciwnikiem - powiedział Rontanos.
Pozostali zabójcy biegli w stronę Teliny, po czym krzyknąłem do niej.
- uciekaj - szybko!
Zostałem sam, biegłem w stronę Rontanosa i użyłem sharfe, lecz on odskoczył i zaatakował kopnięciem z wyskoku. Cios mnie powalił, ale szybko wstałem. Wróg ruszył w moją stronę atakując pięściami, zablokowałem dwa ataki ale następne ciosy były celne. Zanim zadał mi decydujący cios użyłem Dragon punch. Wróg leżał na ziemi po czym rzekł do mnie.
- Koniec zabawy byłeś niemal godnym przeciwnikiem.
Zauważyłem że mam wbitą usypiającą strzałkę, po czym padłem nieprzytomny.
- Gdybym się nie wtrącił przegrałbyś pojedynek po za tym Telina nam uciekła rzekł jeden z zabójców.
- Mniejsza o to zanieśmy Dana naszemu władcy - rozkazał Rontans.
Obudziłem się w małym wojskowym namiocie, siedziałem na ziemi mając związane łańcuchem ręce i nogi. W namiocie nie było nikogo, nagle przyszedł mój brat spokojnym krokiem.
- Dobrze że jesteś, wybacz tę niewygodę, muszę coś z tobą omówić - rzekł Madhes
Edytowane przez As098 dnia 09-02-2015 23:50:23
 
Walsemore
o bezwzględne zabójstwo generałów i senatorów. - jakie to jest względne zabójstwo?
Generalnie to jak na pamiętnik jest za dużo cytatów wypowiedzi, za mało opisów przeżyć wewnętrznych bohtera
W którymś momencie zacząłem się zastanawiać jak niektóre wydarzenia mógł widzieć Bat
Imię Terra dla maga ziemi jest zbyt wyświechtane :P
Lot na kamieniu, bardzo pomysłowe i śmiałe
Cichociemni? To jest nazwa własna polskiej jednostki, raczej nie powinna mieć miejsca w takiej opowieści.
czarny wojownik ninja - był Murzynem czy ubierał się na czarno :P?
No jest ciekawie, ale coś mi się czuje, że zaraz napiszesz, że Firzen pozostawał pod jakimś złym wpływem :P
Przeczytałem obie części, jak chyba zauważyłeś. Pytanie tylko, czy te moje porady chcesz otrzymywać, czy nie xD
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Odpowiem na pytania, czy zagadnienia jak kto woli.
- Nazwę cichociemni zmieniłem na deraheni.
- Terra imię na maga ziemi, miało być Telina co już poprawiłem.
- Względne zabójstwo, mogło by być w samoobronie.
- Czarny wojownik ninja, ubierał się na czarno.
- Porady się zawsze na coś przydadzą.
Po za tym odnoszę pewne wrażenie że ostatnie części epizodów udają mi się najbardziej. Czy naprawdę tak jest ?
 
As098
Epizod 5 część 4
Spojrzałem na swojego brata, byłem zdziwiony tym jaki był spokojny, miałem przeczucie że chcę żebym się do niego przyłączył.
- Mój bracie że tak powiem musisz wiedzieć że zostałem nie słusznie skazany ale mniejsza to. Musisz się do mnie przyłączyć albowiem opracowałem plan, ale wygrać możemy tylko razem. Przeprowadzę ze swoimi wojskami atak za zamek i pokonam Firzena, lecz wiem że po upadku cesarza, wojna przybierze szaleńcze rozmiary wróg ma przewagę liczebną nad nami, walka na dłuższą metę byłaby bezcelowa.
- Ale co ja mam do tego ?
- To proste po upadku cesarza ty obejmiesz rządy. Ty będziesz Cesarzem Chin a ja będę generałem armii indyjskiej Razem nic nas nie powstrzyma - stwierdził Madhes.
W tej chwili przyszli Kalach i Justin o imieniu Tahenus. Justin trzymał w ręku fiolkę z tajemniczą miksturą zwaną eliksirem szantega.
- W końcu pozbędziemy się cesarza - powiedział Kalach.
- To co przyłączysz się do nas - rzekł mój brat.
- Wiesz że nie mogę, nie zostanę zdrajcą naszego kraju nie mogę obrócić się przeciwko cesarzowi.
- A mi się wydaję że chodzi ci o Telinę heh ona zawszę miała na ciebie wpływ, w tej sytuacji będę musiał połączyć armie Indyjską z armią Justinów. Wypiję eliksir szantega i dzięki niemu będę mógł otworzyć portal do świata demonów.
- Nawet nie wiesz co mówisz, gdy wypijesz eliksir szantega przestaniesz być człowiekiem, przemienisz się w potwora.
To była chwila której nie zapomnę. Madhes wziął fiolkę z eliksirem po czym ją wypił. Mój brat uległ przemianie jego skóra pociemniała, a oczy zaczęły świecić na czerwono, stał się Dark Rudolfem.
- Czuję się potężny wręcz niepokonany - rzekł mój brat.
Madhes chwycił Kalacha za fraki i przemienił się w niego. Potrafił przejmować moce innych, poczułem w sobie gniew jak jeszcze nigdy w życiu.
- Skoro jesteś taki potężny to może staniesz ze mną do walki. Wyzywam cie na pojedynek jeśli wygram odwołasz inwazje.
- A jeśli przegrasz - rzekł Madhes.
- Nie przegram.
- Będziemy walczyć na zewnątrz.
Kalach rozwiązał łańcuchy u moich rąk i nóg. Wszyscy wyszliśmy z namiotu. Z każdej strony otaczali mnie wrodzy wojownicy, więc nie było mowy o ucieczce. Czułem strach, nie wiadomo jak eliksir szanga odmienił jego umysł. Staliśmy na kamiennym podłożu patrząc sobie w oczy. Kalach wziął miecz po czym rzucił mi pod stopy.
- Żeby walka była wyrównana - rzekł.
Podniosłem miecz i czekałam aż mój przeciwnik wykona ruch. Madhes szybko biegł w moją stronę, więc atakowałem małymi kulkami. Przeciwnik sprawnie odbijał kulki halabardą, po czym wykonał pięść z biegu. Udało mi się odskoczyć od ciosu, po czym użyłem Dragon punch. Mój brat błyskawicznie się podniósł i zaatakował salwą odepchnięć Atak odrzucił mnie mnie na kilka metrów, byłem zdziwiony jak eliksir zwiększył jego moc. Próbowałem się podnieść, wstałem na nogi mimo to kiwałem. Przeciwnik próbował mnie uderzyć pięścią z biegu, ale ponownie odskoczyłem. Mój brat sklonował się i wytworzył cztery swoje sobowtóry które szybko mnie otoczyły.
- To już koniec - powiedział Madhes.
Mój brat i jego sobowtóry użyły salwy odepchnięć, cios mnie ogłuszył, mimo to stałem na nogach. Następnie Madhes i jego klony użyli pięści z biegu tym razem cios trafił mnie. Leżałem nieprzytomny i umierałem, słyszałem tylko śmiech Madhesa. Następne co pamiętam to przebudzenie w ramionach Teliny. Po chwili wstałem, czułem przemianę jakbym umarł i odrodził się na nowo. Od tej chwili przestałem być Danem, stałem się Batem. Zyskałem nową moc byłem silniejszy niż kiedykolwiek, ale straciłem część swojego człowieczeństwa.
Byłem zdziwiony po czym zapytałem
- Jak udało ci mnie wydostać przecież byłem w obozie wroga.
- Pomógł mi mongolski czarnoksiężnik Zahenus - odparła.
Spojrzałem na Zahenusa widziałem wysokiego dobrze zbudowanego maga który był ubrany w szarą zbroje, właściwie wyglądem przypominał raczej wojownika. Zahenus przemówił do mnie stanowczym tonem.
- Twój brat myśli że nie żyjesz, lecz za nami może posłać swoich zabójców, starajcie się trzymać blisko mnie. Jest tylko jedna osoba która wie jak powstrzymać Madhesa jest to Santuron kamienny wojownik znajdziemy go we wnętrzu góry Alhenius.
Mógłbym zadać wiele pytań ale nie było na to czasu. Znajdowaliśmy się w lesie, czekała nas długa droga. Zahenus rzucił specjalne zaklęcie dzięki czemu mógł wiedzieć kiedy ktoś się do nas zbliżał. Ruszyliśmy w drogę pamiętam jak przez pierwszy dzień podróży ćwiczyłem swoje nowe moce pierwszą z nich był przyzwanie nietoperzy. Rozłożyłem ręce i w pewien magiczny sposób pojawiły się obok mnie trzy nietoperze i ruszył na pobliskie drzewo, nie go nie przełamały nietoperze po zderzeniu z czymkolwiek znikały. Drugą mocą był błyskawiczny atak zamachnąłem się do ciosu i teleportowałem się na małą odległość po czy użyłem ciosu. Ostatnią z moich nowych mocy był promień który mogłem wystrzelić z oczu, atak ten był nadzwyczaj skuteczny. Byłem tak bardzo zajęty swoją przemianą że nawet nie pomyślałem czy temu Zahenusowi można zaufać. Pojawił się nagle i tak bez powodu oferuje nam swoją pomoc. Podróż trwała cztery dni niejednokrotnie dzięki Zahenusowi udało nam się ominąć derahenów. W końcu dotarliśmy do celu widziałem wielką górę a u jej podnóża znajdowała się jaskinia.
- Musimy być ostrożni kiedyś tutaj znajdowała się kopalnia jednak coś się w niej zagnieździło i przegoniło górników - rzekł czarodziej.
- No za łatwo by było bez walki - zadrwiła Telina.
Weszliśmy do jaskini, było zupełnie ciemno więc Zahenus wytworzył kulę energii która oświetliła nam drogę. Szliśmy przed siebie jaskinia coraz bardziej przypominała podziemny tunel. Rozglądałem się i widziałem trupy pobliskich górników. Zastanawiałem się co mogło być przyczyną Rozglądałem się czy się gdzieś nie ukrywają jakieś stworzenia, lecz nie widziałem nic poza skałami i moimi towarzyszami. Zeszliśmy jeszcze niżej a ujrzałem ogromną grotę.
- Tutaj musi znajdować się Santuron - rzekł Zahenus.
Weszliśmy do środka, kiedy czarodziej oświetlił jaskinie wydawała się o wiele większa niż myślałem. Było cicho aż za cicho, miałem pewne złe przeczucia. Nagle zza cienia wyszedł ogromny skorpion i zaatakował nas. Spojrzałem na niego miał ogromne czerwone szczypce, miał pomarańczowy kolor skóry i wielki ogon zakończony kolcem. Skorpion próbował zaatakować mnie swoimi szczypcami ale udało mi się odskoczyć od ciosu. Telina magią wyłamała kawałek skały i rzuciła w skorpiona ale atak był nieskuteczny. Wystrzeliłem promień z moich oczu w skorpina ale to też nie podziałało. Skorpion zaatakował swoim ogonem w Telinę, ale jej też się udało uniknąć ciosu. Zahenus wystrzelił błyskawice w zwierze, cios na chwilę go ogłuszył. Wszyscy razem zaatakowaliśmy jednocześnie, od ataku skorpion padł. Zwierze błyskawicznie się podniosło i ruszyło w naszą stronę, wydawało się że to już koniec. Nagle pojawiła się wielka kamienna postać z dwoma złotymi mieczami, która biegła w stronę skorpiona i jednym potężnym ciosem miecza odcięła mu głowę. Kamienny wojownik obrócił się w naszą stronę.
- Ja jestem Santuron kamienny strażnik mam nadzieję że macie jakiś ważny powód że tu przyszliście
- Mamy prowadzimy wojnę z Indiami, ale to nie wszystko miały też miejsce pewne dziwne wydarzenia na które tylko ty możesz odpowiedzieć - powiedziałem.
- Co masz na myśli ?
- Mój brat obrócił się przeciwko nam, ale dziwne było to że wypił jakąś tajemniczą miksturę zwaną eliksirem szantega. Stał się niezwykle silny, co gorsza mógł odbierać moce innych i się klonować.
- Stało się to czego się obawiałem - eliksir, szantega to nie jest zwykła mikstura posiada zdolność łączenia mocy.
- Jak powstał ?
- Pewnego dnia na Atlantydzie spadł meteoryt nie wyrządził szkód, ale były w nim pewne surowce które pozwoliły Tahenusowi na stworzenie tej mikstury zwanej eliksirem szantega mikstury, miał bowiem plan, chciał połączyć moc Firzena z iskrą Juliana i stworzyć niepokonaną hybrydę - Julizena.
Udało mu się osiągnąć cel, Julizen posiadał niewiarygodną moc, nic nie mogło go powstrzymać, potrafił atakować i jednocześnie się klonować posiadał także moc pieczęci i mógł masowo sprowadzać Justiny do naszego świata. Wtedy po raz ostatni widziano Atlantydę. Jednak hybryda była niestabilna i uległa samozniszczeniu, kto wie do czego by doszło gdyby Julizen nie implodował. Okazało się że jest potrzebna także moc Rudolfa.
- Mój brat posiada te moc ale to znaczy...
- Jeśli zdobędzie moc Firzena i połączy z iskrą Juliana - jeśli przemieni się w Julizena - cały świat będzie w wielkim niebezpieczeństwie.
Ps. można zauważyć że Bat nie chciał wyjawić pewnego fragmentu swojej historii.
 
Walsemore
Skoro jeden jest bratem drugiego, a cesarz jest ojcem pierwszego, to i drugiego. Dziwi mnie, że postacie nie mówią o Firzenie "ojciec", a jedynie "cesarz"
Powiem Ci tak - z Twoją pomysłowością, gdybyś miał rękę Tolkiena, mógłbyś napisać najlepszą powieść tego świata :P
Tak jakoś na luzie podchodzą sobie do tego, że ot, leżą sobie w jaskini trupy... co one komu przeszkadzały?
Ot, trupy sobie leżą, ot gigantyczny skorpion, a co mu tam. Tutaj sobie nagle wyskoczy człowiek z kamienia... czemu nie pomógł on innym?
Powiem jeszcze taką jedną uwagę, którą miałem już wcześniej, lecz o niej zapomniałem. Według mnie za dużo tutaj historii w historii, w sensie fajnie, że są legendy, dzienniki, ale one zajmują taką objętość, że można się już pogubić, co się właściwie dzieje. Za dużo tego.
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Epizod 5 Opowieść Bata część 5
Santuron spojrzał na mnie stanowczo po czym rzekł.
- Muszę zebrać pradawną armie tylko ona może powstrzymać wojska Indyjskie, nie możemy zwlekać każda minuta zbliża Madhesa do transformacji w Julizena.
Wszyscy wyszliśmy z jaskini po czym ruszyliśmy w drogę zdziwiło mnie to że Zahenus i Telina nie odezwali się ani słowem. Podróż zajęła nam parę dni nie zwlekaliśmy ani na chwilę. W nocy Santuron niósł nas na swoich kamiennych barkach. Nigdy nie widziałem kamiennej istoty był ogromny sięgałem mu zaledwie do kolan. Zauważyłem też że ma niewielki kryształ na torsie, postanowiłem zapytać
- Jak się urodziłeś ?
- Dawno temu na tej planecie pojawił się pierwszy Firzen rozdzielił relikty a jednym z nich podarował mi życie, uczynił mnie strażnikiem abym strzegł ten świat przed niebezpieczeństwami ze świata demonów.
Nie miałem zamiaru pytać o szczegóły, Santuron nie był zbyt rozmowny, w końcu dotarliśmy do celu. Nie mogę wam opisać tego miejsca zebraliśmy armię i ruszyliśmy w drogę. Armia była ogromna w czasie podróży przyglądałem się naszym licznym oddziałom.
- Wiesz co Dan w czasie naszej wojennej wyprawy nigdy bym się nie spodziewała czegoś takiego - zadrwiła Telina.
W czasie naszej podróży omawialiśmy strategie wojenną oraz dokładnie opisałem cesarski zamek. Byliśmy już blisko celu była już noc więc postanowiliśmy rozbić obóz, nagle wydarzyło się coś dziwnego księżyc zaczął świecić na fioletowo. Wiedzieliśmy że to oznacza coś złego ruszyliśmy w drogę. Dotarliśmy do celu znajdowaliśmy się na wielkiej równinie która wyglądała jak pobojowisko, a za nami znajdował się las gdy zobaczyłem cesarski pałac byłem przerażony. Ujrzałem częściowo zniszczone mury, wyłamaną bramę zamek został zdobyty przez wojska Indyjskie. Widoczne było także że wrodzy łucznicy byli poustawiani na murach, jednak wewnątrz zamku nieliczni obrońcy próbowali jeszcze stawiać opór. Santuron stanął na czele armii po czym wykrzyknął.
- Do ataku.
Ruszyliśmy przed siebie, lecz zaraz pojawiła się kawaleria Indyjska mieli nad nami przewagę liczebną, ale Santuron nie dowodził zwykłymi wojskami. Biegłem tak szybko jak tylko umiałem wiedziałem że czeka nas ciężka bitwa, ale nie tego się obawiałem.
Armie zderzyły się mimo przewagi liczebnej wrogiej armii nasze wojsko szybko uzyskało przewagę. W czasie bitwy trzymałem się blisko Teliny i Zahenusa. W czasie walki szybko opanowałem nowe moce powalałem wrogów używając promienia z oczu. Telina atakowała głazami a Zahenus czerwonymi kulami które okazały się niezwykle skuteczne. Trudno było się odnaleźć w tej szaleńczej bitwie działania naszej trójki były niemal bez znaczenia. Przebiliśmy się przez wrogą kawalerie i niemal dotarliśmy do bram zamku zwycięstwo wydawało się już bliskie, lecz nagle zza wierzy zamku potężny błysk fioletowej energii sięgnął ku niebu.
- Zdaję się że otwierają bramę do świata demonów, Madhes przygotowuję się o transformacji - powiedział Zahenus.
- Musimy go powstrzymać - jeśli przemieni się w Julizena - krzyknęła Telina.
W tej chwili obok nas pojawił się Santuron po czym powiedział
- Będziemy was osłaniać w drodze do zamku, ale jest ich zbyt wielu, musicie powstrzymać Madhesa w was cała nadzieja nawet nie wyobrażacie sobie jaką Julizen dysponuje potęgą.
Ruszyliśmy przed siebie zaczęli nas ostrzeliwać indyjscy łucznicy Telina magią uniosła wielki głaz nad nad nami aby uchronić nas przed strzałami. Przekroczyliśmy bramę spojrzałem przed siebie a ze wszystkich stron otaczali nas Indyjscy wojownicy. We trzech rzuciliśmy się do ataku wrodzy rycerze wyciągnęli miecze i też ruszyli w naszą stronę. Telina stworzyła dla siebie kamienną zbroję a Zahenus wytworzył kulę energii która go ochraniała. Ja nie miałem takiej mocy ale wiedziałem jedno że jestem silniejszy niż kiedykolwiek rzuciłem się w stronę jednego z wrogów i jednym ciosem ogłuszyłem zabrałem mu miecz i szybko biegłem w stronę pozostałych. Atakowałem mieczem mocami z niezwykłą zawziętością skutecznie niszczyłem wrogie szeregi, jednak ich było zbyt wielu.
Tymczasem na szczycie pałacowej wierzy znajdowali się Madhes i Tahenus wieża znajdowała się wysoko i stanowiła szczyt pałacu. Tahenus stał wewnątrz mistycznego kręgu z którego wydobywał się błysk fioletowej energii.
- Bariery między światami niemal zniknęły muszę tylko przywołać iskrę Juliana już niedługo nadejdzie czas twojej transformacji - powiedział Tahenus.
Nagle przybiegł wódz derahenów i uklęknął na jednym kolanie po czym rzekł.
- Panie zaatakowano nasz zamek co dziwniejsze okazało się że twój brat żyje.
- Powstrzymajcie tak długo jak tylko potraficie nic nie może przeszkodzić Tahenusowi w przywoływaniu iskry Juliana.
Wódz derahenów pobiegł tak szybko jak umiał. Madhes miał już moc Firzena teraz musi ją tylko połączyć z iskrą Juliana, wiedział że niedługo nadejdzie czas jego transformacji.
Walczyłem tak zaciekle jak tylko umiałem błyskawicznie powalałem szeregi przeciwników lecz zaraz przychodzili następni zostaliśmy w końcu otoczeni przez wroga. Telina i Zahenus powstrzymywali wroga jak tylko umieli, lecz to na niewiele się zdało. Popełniliśmy wielki błąd pchając się w szeregi wroga, nagle zza wrót zamku pojawił się Santuron wraz z dwoma swoimi rycerzami. Santuron wbiegł w swoich wrogów i użył aury swoich potężnych mieczy co obalało wrogie odziały. Wróg skupił się bardziej na atakowaniu Santurona i jego rycerzy. Nagle pojawił się kolejny błysk fioletowej energii.
- Biegnijcie musicie powstrzymać Madhesa, zostało już mało czasu - biegnijcie! - krzyknął Santuron.
W jego słowach był strach a tego nie można było lekceważyć. Razem z Zahenusem i Teliną wbiegliśmy do pałacu, znajdowaliśmy się w głównym holu, lecz już trafiliśmy na Indyjskich mieczników. Zahenus zaatakował ognistym biczem w jednego z mieczników byłem zdumiony jego możliwościami i przestronnością w posługiwaniu się magią. Przywołałem nietoperze które obezwładniły kolejnego wroga, lecz zaraz przybiegło kilkunastu następnych, przeczuwałem że walczą na zwłokę. Telina biegła w stronę przeciwników i powalała ich silnymi ciosami, jej kamienna zbroja okazała się bardzo przydatna w walce. Szybko powalałem przeciwników promieniem z moich oczu, wróg nie okazał się wyzwaniem. We troję biegliśmy dalej znajdowaliśmy się w kolejnej komnacie była znacznie większa od poprzedniej, zobaczyłem mojego ojca leżącego na ziemi przeraziłem się i podbiegłem do niego, leżał nieprzytomny ale żył, stracił swoją moc, ledwo podniósł swoją głowę po czym wyszeptał.
- Uciekajcie to pułapka.
Nagle ze wszystkich stron otoczyli nas deraheni wśród nich także był ich przywódca, pojawił się także Kalach który pewnie trzymał swoją Halabardę i podszedł do Rontanosa.
- Chyba nie myślałeś że ta impreza obejdzie się bez nas - zadrwił Kalach.
- Nie mogliśmy się wręcz doczekać - zadrwiła Telina.
Deraheni ruszyli do ataku, dwóch z nich rzuciło się w moją stronę, lecz szybko zablokowałem ich atak i wziąłem ich za fraki i odrzuciłem. Kalach użył salwy odepchnięć co mnie odrzuciło i uderzyłem w ścianę.
- Pozbędę się ciebie raz na zawsze - rzekł Kalach.
Deraheni rzucili się w stronę Teliny która próbowała rękami zablokować ich ataki. Wraz z ilością ciosów jej kamienna zbroja zaczęła się niszczyć. Roztanos podbiegł do niej i zamachną się potężnym ciosem. Zbroja Teliny całkowicie się roztrzaskała. W tej chwili obok nie stanął Zahenus i jednym potężnym zaklęciem czerwonej kuli ogłuszył Roztana. Przybiegła w jego stronę reszta Derahenów on zaś wytworzył dwa mistyczne topory i zaczął nimi walczyć. Kalach szybko podbiegł do mnie i użył pięści z biegu odskoczyłem od niego tak szybko jak tylko potrafiłem. Kalach podbiegł do mnie i zaczął atakować Halabardą, próbowałem unikać tych ciosów ale on był zbyt szybki. Oberwałem i upadłem na ziemie. Wiedziałem już jak pokonać Kalacha podniosłem się niemrawo a on zaczął biec w moją stronę i zaatakował mnie pięścią z biegu. To był błąd lekko odchyliłem się od ciosu i silnym ciosem powaliłem go na ziemię. Jeden z Derahenów uderzył mnie kopnięciem z wyskoku padłem od ciosu, ale zaraz się podniosłem.
- Nie pokonasz nas obydwu - powiedział Rotzan.
Zaatakował mnie mieczem, lecz sprawnie wykonałem unik i odpowiedziałem błyskawicznym atakiem. Rotzan uniknął ciosu, zaraz obok niego pojawił się Kalach. Odskoczyłem od nich staliśmy w bezruchu i czekaliśmy kto pierwszy wykona ruch. Biegłem w ich stronę Kalach użył phoenix palm, ale odskoczyłem i zaatakowałem szybkim atakiem w Rotzana. Zostałem sam na sam z Kalachem, wróg szybko podbiegł do mnie i zaczął atakować mnie halabardą. Unikałem ciosów ja tylko umiałem ale to było bezskuteczne przeciwnik szybko powalił mnie na ziemię. Kalach stanął przy mnie i zamachną się do ciosu, w tej chwili uderzyła go błyskawica Zahenusa.
- Biegnij szybko my będziemy z nimi walczyć, musisz powstrzymać brata - powiedział Zahenus.
Szybko pobiegłem zostawiając swoich przyjaciół mijałem kolejne komnaty i bez problemu pokonywałem strażników było ich niewielu pewnie wszyscy byli zajęci walką. W końcu odnalazłem schody które prowadziły do pałacowej wierzy, biegłem po nich tak szybko jak tylko umiałem. Nie napotykałem stażników na swojej drodze co mnie zaskoczyło, dotarłem do celu, widziałem wielką przestrzeń na samym środku ujrzałem Tahenusa który stał wewnątrz jakiegoś mistycznego kręgu i wypowiadał jakieś zaklęcia z tego właśnie miejsca wydobywał się fioletowy promień który się unosił ku niebu. Ujrzałem coś jeszcze chodź to było niewiarygodne, portal do świata demonów. Podszedłem ostrożnie i ujrzałem Madhesa, był on już Firzenem zdałem sobie sprawę że czeka mnie najtrudniejsza walka w moim życiu. - Mój bracie wiedziałem że tu przyjdziesz, ale bądź pewny tego że twoje plany się nie powiodą - powiedział Madhes.
- Nie rozumiesz tego, zemsta całkowicie przysłoniła ci rozum stałeś się potworem, co masz zamiar zrobić jak już wygrasz - podbijesz kolejny kraj ?
- Być może, ale widzę że oczekujesz rewanżu za naszą ostatnią walkę - zadrwił Madhes.
Stanęliśmy na przeciwko siebie, brat przeciwko bratu, pamiętam że przegrałem ostatnią walkę z nim a teraz jest jeszcze silniejszy, ale wiedziałem jedno nie mogę przegrać. Biegłem w jego stronę, Firzen użył złotego promienia ale odskoczyłem w bok i zaatakowałem błyskawicznym atakiem, Madhes zablokował mój cios i szybko powalił mnie silnym uderzeniem. Firzen złożył ręce by wykonać wybuch, szybko odskoczyłem od eksplozji padłem na ziemię by uniknąć trafienia kulkami. Madhes zaczął wytwarzać kule ognia i lodu starannie udało mi się nich uniknąć i odpowiedziałem promieniem z moich oczu Firzen zablokował cios lodową tarczą podbiegł w moją stronę i zamachną się do ciosu pięścią uniknąłem ciosu i odpowiedziałem błyskawicznym atakiem. Madhes zmienił się w Rudolfa i błyskawicznie zaatakował mnie mieczami od ciosu padłem na ziemię, Madhes zaczął się klonować i przemienił się w Firzena, musiałem walczyć z pięcioma przeciwnikami. Klony mnie otoczyły i wykonały eksplozję próbowałem tego uniknąć ale nie udało się potężna moc ognia i lodu niszczyła moje ciało, padłem i nie mogłem się podnieść. Madhes wchłonął swoje klony bo podzielony nie mógł by się przemienić w Julizena.
- Przywoływanie ukończone oto iskra Juliana - krzyknął Tahenus.
Mój brat zbliżał się do iskry Juliana po czy rzekł.
- Spójrz mój bracie nadszedł czas mojej przemiany, już nic mnie nie powstrzyma!
Podniosłem głowę, poczułem w sobie niesamowitą moc. Wstałem i użyłem promienia z mich oczu by odesłać iskrę Juliana z powrotem do świata Demonów błyskawicznie się rzuciłem w stronę Madhesa. Firzen zaczął wytwarzać kulki ale zdążyłem się przedrzeć i zaatakować błyskawicznym atakiem cios powalił Firzena. Madhes użył złotego promienia ale ja się zaparłem i będąc atakowanym szedłem w jego stronę. Kiedy byłem blisko Firzen wykonał wybuch, odskoczyłem od ciosu i szybkim atakiem uderzyłem w Firzena cios odrzucił go poza wierze. Stanąłem na krawędzi i patrzyłem jak z wielką siłą uderza o ziemię. Widziałem jak po upadku uchodzi z niego moc Firzena było dziwne że się nie rozpadł na kawałki. Zwróciłem się w stronę Tahenusa lecz on uciekł w stronę portalu nie chciałem go gonić. Spojrzałem jeszcze raz w dół i ujrzałem że zniknęło ciało mojego brata. Zwyciężyłem ale pomimo to byłem smutny bolała mnie utrata mojego brata. Mineło kilka dni od czasu tej bitwy Cesarz zupełnie o niczym nie pamiętał oraz gdzie się podziali Surran i Zahenus, Kalach i deraheni też uciekli. Santuron odszedł ze swoją armią tam gdzie był poprzednio. Zostałem ja i Telina, miałem wrażenie że coś ukrywa. Położyłem się spać i miałem pewien sen
Mój brat znajdował się w świecie Demonów był w raz z kilkoma Justinami w namiocie miał nałożoną na siebie czarną zbroję.
- Co wy mi zrobiliście - Rzekł Madhes.
- To co było konieczne żeby cie ocalić twoją duszę połączyliśmy ze starożytną zbroją nie posiada ona mocy, ale zapewni ci nieśmiertelność - rzekł Tahenus.
- Zawsze w czasie wojny pojawiają się bohaterowie którzy odmieniają jej los potrzebny jest potężny wojownik ktoś kto zmiażdży ludzkich bohaterów.
- Takim wojownikiem jest Julian ale nie wiemy kto jest godny jego mocy - powiedział jeden z Justinów.
- Pomogę odnaleźć wam przywódce, od teraz nie jestem Madhes jestem Dark Knight.
W tej chwili sen stał się koszmarem widziałem swój pałac płonął on ogniem widziałem też płonący las i ludzi którzy byli zabijani przez Justiny. Ujrzałem Juliana na ich czele, ludzcy bohaterowie próbowali z nim walczyć ale on był zbyt potężny. Julian i jego armia zniszczyli wszystko co stanęło im na drodze, widziałem wśród nich mojego brata śmiejącego się. Obudziłem się widziałem że to nie sen lecz przyszłość poddałem się hibernacji czekając aż mój brat powróci.
Powiem wam jeszcze jedną rzecz choćbym żył tysiąc lat zawsze będę żałował że nie dołączyłem do mojego brata zanim przemienił się w demona być może w wtedy historia zakończyła by się szczęśliwie, wielu zapłaciło i zapłaci życiem za mój błąd. Pamiętajcie Dark Knight jest wojownikiem zemsty i posłuży się Julianem by zniszczyć nasz świat, bo jeśli wy nie powstrzymacie Juliana nikt tego nie zrobi.
 
As098
Przydało by się jakieś podsumowanie Epizodu 5.
A teraz wstawię swój ulubiony Epizod 6.
 
As098
Epizod 6 Armia Mroku.
Firzen był nieco zdziwiony swoją decyzją, dołączył do Juliana i będzie walczył przeciwko ludziom, chodź w sumie zasłużyli sobie na to tym jak go traktowali. Było już zupełnie ciemno a znajdowali się w lesie Lion Fortes wszyscy stali nieruchomo.
- Musimy ruszać w drogę Louis i jego armia wkrótce nas dogonią - rzekł Rycerz.
Ruszyli w drogę tam gdzie poprowadził ich Dark Knight w czasie podróży Julian i Firzen spoglądali na siebie, ponieważ od za rana dziejów Juliany i Firzeny były odwiecznymi wrogami. - Rycerzu skoro mamy już Firzena w naszych szeregach ile Justinów będę mógł sprowadzić do tego świata ? - spytał Julian.
- Potrzeba ogromnej mocy by sprowadzić kogoś ze świata demonów do świata ludzi, jednak znam pewną metodę regeneracji many którą użyjemy, lecz w jeden dzień będziemy mogli teleportować tylko dziewięciu Justinów.
- Jak to tylko dziewięciu to za mało by powstrzymać armie Louisa znajdą nas za kilka dni - powiedział Julian.
- Spokojnie przewidziałem to, jest coś co może poprawić działanie portalu, pradawny kryształ mocy, znajduję się niedaleko właśnie nas prowadzę w to miejsce dzięki niemu będziesz mógł Teleportować stu Justinów w jeden dzień. Czyli w jakiś tydzień zbierzemy armie zdolną pokonać wojska Louisa.
Julian zwrócił się w stronę Firzena i rzekł do niego.
- Słyszałem o tobie o tym jak cie ludzie traktowali, ale musisz zrozumieć że ludzie już tacy są, zgładzą każdego kto jest inny nawet przedstawiciela własnej rasy. Jedynym lekarstwem na brak szacunku jest strach, daj ludziom przykład zgrozy niech każdy ze strachem wypowiada twoje imię. Ostatni z Julianów próbował żyć w zgodzie ludźmi stworzył wspaniałe imperium rzymu gdzie Justiny i ludzie mogli żyć w pokoju. Ale pojawili się barbarzyńcy którzy wywołali wojnę domową, a następnie doszczętnie spustoszyli rzymskie imperium. Na naszym świecie panuję głód dlatego szukamy miejsca w waszym świecie.
Firzen spojrzał na mrocznego wojownika trochę zmieszany. Julian jednak ukrył fakt że chciał przejąć kontrolę nad światem ludzi, przynajmniej nad tym krajem. Dark Knight nie chciał się przyznać że nie zna drogi do kopalni, ale wpadł na inny pomysł postanowił zmusić jednego z górników aby ich zaprowadził do celu, albo przynajmniej wskazał drogę. W tej chwili na znajdującym się niedaleko ich gościńcu przechodził jeden z górników pracujących w kopalniach rycerz był pewien że zna drogę.
- Potrzebujemy przewodnika albowiem w kopalni można łatwo się zgubić - rzekł rycerz.
Górnik imieniem Falteluk wracał do miasta, był wysoki i dobrze zbudowany wyglądem przypominał marka, ale nie nosił okularów. W tej chwili pojawił się przed nim Dark Knight.
- Zaprowadzisz mnie do kopalni pod górą Alhenius.
Falteluk spojrzał na niego, miał ochotę się z niego śmiać, dziwny rycerz pojawia się w środku nocy i wydaje mu rozkazy.
- A co jeśli odmówię blaszaku - zadrwił.
- Radzę ci spojrzeć za siebie.
Górnik obejrzał się i zobaczył stojącego za sobą Juliana i Firzena.
- O kurna, e ja tylko żartowałem spokojnie już was prowadzę - powiedział górnik.
Wszyscy poszli tam gdzie zaprowadził ich Falteluk, Firzena bawiła ta sytuacja zwłaszcza mina twarzy tego górnika kiedy go zobaczył. Dark Knight coś sobie przypomniał po czym rzekł.
- Musicie wiedzieć jeszcze jedną rzecz kryształu mocy strzeże potężny kamienny wojownik Santuron.
- Mogłem się domyślić, chociaż od czasu mojej przemiany w Juliana nie spotkałem jeszcze godnego siebie przeciwnika - zadrwił Julian
Górnik niechętnie prowadził ich do kopalni, miał pewne wrażenie że pozbędą się go jak przestanie być potrzebny. Z drugiej strony przeczuwał że to są rabusie i pragną skarbu, ale nie miał zamiaru ryzykować. W czasie podróży Julian uważnie obserwował górnika chciał przypilnować czy nie ucieknie. Podróż trwała krótko szybko dotarli do celu.
- Oto kopalnia pod górą Alhenius tutaj znajduję się kryształ którego szukamy on przechyli szalę zwycięstwa na naszą stronę - rzekł Rycerz.
Julian i Firzen spojrzeli na górę wyglądała jak każda inna jednak miała wydrążoną wielką jaskinie. Julian pozwolił odejść Faltelukowi co było jak na niego wyjątkowym okazem łaski.
- Posłuchał naszych rozkazów, a ci są mi posłuszni będą żyć, nie jestem taki okrutny jak myślicie - powiedział Julian.
Firzen wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic, wszyscy trzej weszli do środka było ciemno wszyscy górnicy opuścili kopalnie, przynajmniej Julian nie musiał ich zabijać. Ciemność nie sprawiała problemu dla Juliana i Dark Knighta albowiem świetnie widzieli w ciemności Firzen zaś wytworzył płomień nad prawą ręką aby oświetlić sobie drogę.
- Nie macie pojęcia ile lat czekałem na tę chwilę, nareszcie będę mógł się zemścić na Santuronie to przez niego poniosłem porażkę wiele lat temu nie pozwolę aby wydarzyło się to ponownie - stwierdził mroczny rycerz.
- Jak zgaduję to ja będę musiał z nim walczyć - zadrwił Julian.
Ruszyli dalej a Julian mocno zacisną pięści czuł że czeka ich ciężka walka. Przechodzili coraz dalej aż w końcu dotarli do czegoś co przypomina ogromną kamienną arenę, rycerz się rozejrzał.
- Nie rozumiem powinien tu być - stwierdził Dark Knight.
W tej chwili jakby z nikąd wyskoczył na nich Santuron zamachną się swoimi potężnymi mieczami na Juliana. Już miał go uderzyć lecz w ostatniej chwili Julian się teleportował i znalazł się obok Firzena.
- Jak na bardzo mądrą istotę to był bardzo głupi pomysł Dark Knighcie przyprowadziłeś Juliana na rzeź, wyświadczyłeś światu wielką przysługę - stwierdził Santuron.
Firzen wytworzył w swoich rękach moc żywiołów i krzyknął:
- Nie pokonasz nas obydwu - warkął.
- Nie ja się go pozbędę raz na zawsze - powiedział Julian przepełniony gniewem.
Firzen cofnął się, wiedział że lepiej mu teraz nie wchodzić w drogę, nadszedł czas pojedynku między Julianem a Santuronem - jeden przeżyje, jeden zginie.
Julian spojrzał na Santurona sięgał mu zaledwie to pasa, ale miał w sobie upór godny wojownika. Santuron wytworzył potężną kule złotej energii i rzucił ją w Juliana, Wojownik w czarnej zbroi nie miał zamiaru się poddać wytworzyć swoją kulę. Kule enegii zderzyły się, lecz nie zatrzymało to złotej kuli bowiem kula Juliana na niej wybuchła. Julian sprawnie odskoczył i uniknął trafienia. Zebrał w sobie moc i zaczął atakować czaszkami ale Santuron blokował je swoimi mieczami, Julian wytworzył kolejną kulę
ale kamienny wojownik zniszczył ją swoimi świecącymi na niebiesko mieczami. Biegł w stronę Juliana i się swoimi mieczami do ciosu, ale nie trafił, Mroczny wojownik teleportował się kilka metrów od niego i uderzył pięścią z biegu. Cios zachwiał kamiennym wojownikiem ale błyskawicznie odzyskał siły i uderzył Juliana potężnym ciosem pięścią cios odrzucił Juliana ale szybko się podniósł. Nie dało się ukryć że Santuron był znacznie potężniejszy od swojego przeciwnika. Santuron biegł w stronę Juliana tym razem nie użył swoich mieczy, atakował pięściami Julian blokował ciosy i uderzył przeciwnika potężnym ciosem w brzuch. Atak nie zrobił na Santuronie żadnego wrażenia Julian był zdziwiony jego potężną mocą był potężniejszy od Altimo.
- Żałosne spodziewałem się po tobie czegoś więcej - zadrwił Santuron.
Santuron wziął miecz do ręki i potężnym uderzeniem powalił Juliana cios daleko go odrzucił.
- Koniec zabawy powstańcie moi kamienni wojownicy powstańcie i zniszczcie ich - rozkazał Santuron.
W tej chwili pojawiały się kamienne golemy osobista straż Santurona, szli w stronę Rycerza, Firzen wstawił się przednim i wytwarzał kule ognia i lodu aby ich powstrzymać lecz to na niewiele się zdało golemów było coraz więcej. Julian leżał na ziemi niemal stracił przytomność ale wstał po czym pomyślał.
- To sienie może tak skończyć nie mogę przegrać.
Santuron biegł w stronę Juliana i zamachną się do ciosu a Julian teleportował się tuż za nim po czym zebrał cały swój gniew i użył wybuchu. Wybuch wyrzucił kamiennego wojownika wysoko do góry aż uderzył w sufit jaskini.
Julian wybuchł gniewem jak nigdy w życiu wiedział już jak zniszczyć swojego wroga. Santuron opadł na ziemie zanim zdążył wstać Julian podbiegł w jego stronę i ponownie użył wybuchu, i powtarzał to kilkukrotnie. Firzen walczył z golemami każdy zniszczony przeciwnik zaraz się naprawiał Dark Knight wiedział już że długo nie powstrzymają wtedy coś sobie przypomniał.
- Kryształ to od niego pochodzi ta energia Julian musisz wyrwać mu kryształ.
Julian użył wybuchu na Santuronie miał wrażenie że kończy mu się mana kiedy Santuron opadał na ziemię Julian zaczął biec w jego stronę a Kamienny wojownik wytworzył złotą kulę, ale Julian uniknął ataku po czym podskoczył i użył pięści z biegu cios powalił wroga na ziemie a mroczny wojownik chwycił za znajdujący się na nim kryształ. Julian czuł że energia białego kryształu go rozerwie na strzępy. Ale mimo wielkiego trudu udało mu się Santuron padł martwy kamienne golemy także się rozsypały.
- Teraz możemy sprowadzić swoją armie do świata ludzi - rzekł Dark Knight.
 
Walsemore
Pradawna armia? Pradawna znaczy martwa :P
Zebraliśmy armię, armię była ogromna... no świetnie opisać operację, która trwa kilka miesięcy w dwóch zdaniach
Skoro stanął na czele armii to chyba pociąga za sobą to, że krzyczy „do ataku”, trochę to niezgrabnie napisałęś
Trudno było się odnaleźć w tej szaleńczej bitwie działania naszej trójki były niemal bez znaczenia – o, za to zdanie należy ci się plus. O czymś takim zapominają nawet poważni pisarze.
Tak się zacząłem zastanawiać w pewnej chwili... bo przecież Julianem stał się jakiś Justin w tej przeklętej krainie, a teraz jakieś Madhesy i różne takie takie... no ale cóż, to przecież historia w historii
Przestronnością w posługiwaniu się magią... no zlituj się nade mną. Przestronny może być pokój, plac, ale nie posługiwanie się magią...
- Chyba nie myślałeś że ta impreza obejdzie się bez nas - zadrwił Kalach. 
- Nie mogliśmy się wręcz doczekać - zadrwiła Telina. - śmieszki heheszki
Tu się biją po ryju, przywołują demony, okultyzm i tak dalej, ludzkie dramaty... aż nagle ot z dupy napisane, co się działo po bitwie.
Nie ma to jak w tajemnym dzienniku zawrzeć zwrot do czytelnika, hmm?
- Słyszałem o tobie o tym jak cie ludzie traktowali, ale musisz zrozumieć że ludzie już tacy są, zgładzą każdego kto jest inny nawet przedstawiciela własnej rasy. Jedynym lekarstwem na brak szacunku jest strach, daj ludziom przykład zgrozy niech każdy ze strachem wypowiada twoje imię. Ostatni z Julianów próbował żyć w zgodzie ludźmi stworzył wspaniałe imperium rzymu gdzie Justiny i ludzie mogli żyć w pokoju. Ale pojawili się barbarzyńcy którzy wywołali wojnę domową, a następnie doszczętnie spustoszyli rzymskie imperium. Na naszym świecie panuję głód dlatego szukamy miejsca w waszym świecie –
o ten fragment jest fajny

No ok. Wiesz co, jak coś piszesz to weź to przed opublikowaniem przeczytaj jeszcze raz uważnie, bo na pewno tego nie robisz. Popełniasz masę błędów, któcyh byś uniknął, gdybyś przeczytał to, co napisałeś. Serio.
Fabuła jest strasznie pokręcona. Pisz dalej, bo mam nadzieję, że nie zarzuciłeś tego dzieła ;s
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Epizod 6 Armia Mroku część 2
Julian patrzył na ciało zabitego przez siebie wojownika po wyrwaniu kryształu Santuron stał się zwykłą stertą kamieni, to była bez wątpienia najtrudniejsza walka w jego życiu ledwo udało mu się wygrać.
- Rycerzu wiem że chciałeś wyrównać swoje osobiste rachunki z Santuronem lepiej by było by ten kryształ okazał się przydatny - powiedział Julian.
- No to Julian szacón wróg był kilkukrotnie potężniejszy - stwierdził Firzen.
Wychodzili z jaskini zdobyli kryształ ale co teraz potrzebne im było jakieś miejsce na bazę a jaskinia się nie nadawała Julian był wyczerpany walką Dark Knight podtrzymywał go na prawym barku po czym rzekł:
- Połóżmy się spać Julian jest wyczerpany walką, jutro ruszymy dalej - rzekł mroczny rycerz.
Położyli się spać ale Dark Knight został na warcie przyglądał się temu kryształowi zastawiał się też nad starożytnymi księgami które przeczytał dawno temu, wiedział jak otworzyć portal lecz bał się czy starczy czasu.
Następnego dnia obudził ich Rycerz nie spał wcale ale wiedział że nie ma czasu do stracenia, wyszli z jaskini Julian czuł się znacznie lepiej odzyskał pełnie sił w tej chwili do trójki wojowników podbiegł Bandit był zmęczony jakby przed kimś uciekał. Julian przypomniał sobie jak wystawili go podczas walki z małymi wojownikami. Podszedł do Bandita i wziął go za fraki.
- Czego tu szukasz - powiedział Julian.
- Przyszedłem ci powiedzieć że znaleźliśmy dla ciebie małą twierdze znajduje się niedaleko stąd - rzekł Bandit.
Julian puścił go a Firzen i Dark Knight spojrzeli na niego wyglądał jakby miał go rozerwać gołymi rękami.
- Chodźcie za mną - zawołał Bandit.
Mroczni wojownicy poszli za nim choć zastanawiali się przez chwilę czy aby nie idą w jakąś pułapkę. Dark Kinght trzymał kryształ w prawej ręce, wiedział że jest bardzo cenny. Po kilku godzinach dotarli do celu zobaczyli Kandrala i Marhala rozejrzeli się Zobaczyli wielką polanę a w środku małą kamienną twierdzę była wielkości domu, miała słabą drewnianą bramę a na murach znajdowali się łucznicy. A co było jeszcze dziwniejsze kto chciałby budować zamek w środku lasu. Widzieli także zwłoki wielu bandytów najwyraźniej bezskutecznie próbowali zdobyć zamek który należał do klanu Gazahenów głównych rywali purpurowej pięści. Zza murów pokazał się ich przywódca który wykrzyknął:
- Ty i twoi bandyci możecie mi naskoczyć, nic mi możecie nie zrobić dopóki jestem wewnątrz twierdzy.
- Zamknij się bo zaraz nie nie wytrzymam i ci Julian przyłoży - krzykną Kandral.
- Ja nie mogę co za cymbały, zamiast walczyć to się wyzywają - załamał się Firzen.
Kandralowi została niewielka grupa bandytów jego klan znacznie się zmniejszył, Julian miał już dość tej żenady po czym rzekł
- Chodź Firzen idziemy podbić ten zamek.
Firzen wzruszył ramionami, lecz Juliana martwiła jedna rzecz, władca żywiołów nie miał na sobie zbroi i był podatny na obrażenia postanowił użyć podstępu wziął od Kandrala niewielką grupę banditów i razem z nimi zaatakował a Firzen miał postać w miejscy i czekać na sygnał od Juliana. Łucznicy namurach skupili ostrzał na banditach którzy bardzo szybko ginęli. Julian szybko biegł przed siebie aż w końcu zatrzymał się i zebrał w sobie mroczną energie i wytworzył wielką kulę. Kula z wielką siłą uderzyła o bramę roztrzaskując ją na kawałki wbiegł do środka. Wewnątrz znajdowała się niewielka wieża a z niej wybiegli strażnicy i zaatakowali nie zrobiło to na Julianie żadnego wrażenia zaczął machać czaszkami a wrogowie padali od nich jak szmaciane lalki. Łucznicy skupili ostrzał na Julianie który dał znak Firzenowi aby przybiegł mu z pomocą, Władca żywiołów biegł jak najszybciej przed siebie nie natrafił na atak łuczników ponieważ wszyscy skupili się na Julianie. Kiedy już przybiegł zaczął wytwarzać kule ognia i lodu które paliły bądź zamrażały przeciwników. Julian biegł czym prędzej po schodach starał się unikać strzał przy pomocy teleportacji lecz nie zawsze mu się udawało znalazł się na murach. Czym prędzej wytworzył wielką kulę która niszczyła wszystkich na swojej drodze. Pozostałych przeciwników dobił Firzen został już tylko ich przywódca Anokos który rzucił się z mieczem na Juliana lecz Julian chwycił go za rękę i potężnym ciosem powalił na ziemie a następnie dobił go czaszkami. Zamek został zdobyty było w nim zaledwie kilkudziesięciu przeciwników. Julian dał znać że zamek został zdobyty Dark Knight razem z resztą klanu purpurowej pięści weszli do środka. Wszyscy udali się do wierzy była ona niewielka i wyglądała jakby miała się zawalić ciekawe że znaleźli w niej konstrukcje przypominającą portal lecz najwidoczniej nie udało im się go otworzyć.
-To już czas pora otworzyć portal do naszego świata po tylu latach - rzekł Julian.
Dark Knight zamontował kryształ na szczycie konstrukcji która miała kształt bramy.
- Jesteś gotowy Firzen - powiedział Dark Knight.
Firzen złożył ręce i czym prędzej użył zaklęcia przywoływania, udało się portal został otwarty teraz Julian mógł już sprowadzić swoją armie.
Julian przeszedł przez portal, musiał wyjaśnić swoim Justinom strategie i dlaczego Firzen jest w ich szeregach.
Tymczasem Bat wybrał się po pomoc do Santurona, wiedział że Julian będzie chciał sprowadzić swoją armie. Wszedł do Jaskini uważnie obserwował otoczenie dotarł już na miejsce, lecz Julian go uprzedził Santuron został zabity Bat spojrzał na stertę kamieni więc Julian zdobył też kryształ.
- Stało się to czego się obawiałem, lecz może się wydarzyć coś jeszcze gorszego to co przepełnia strachem moje serce i moją dusze.
Mali wojownicy byli zmieszani Louis był rozczarowany jak mógł dopuścić do tego aby stracili zapasy z żywnością. W tej chwili pojawił się tuż obok niego jeden z Rycerzy
- Nie uwierzysz co się stało - rzekł rycerz z uśmiechem na twarzy.
Louis udał się wraz z nim do jednego z namiotów tam siedział jeden z rycerzy Ludiwan był on wysoki i gruby zabrał całą żywność do swojego namiotu.
- No co głodny byłem - rzekł Ludiwan
- Hehe nie wiem czy się z tego śmiać czy płakać, ale masz wyczucie czasu - zadrwił Louis.
Louis wyruszył wraz ze swoimi rycerzami do miasta a gdy już znaleźli się na miejscu Louis poszedł do hotelu po swoich przyjaciół zastanawiał się jak pokonają Juliana nic nie wiedział ani tego gdzie on jest ani czy ma jakiś sprzymierzeńców poza klanem purpurowej pięści. Dotarł na miejsce a kiedy wszedł do hotelu zaraz pojawili się Davis, Woody, Dennis i Deep. Chcieli przedstawić Louisowi historie Bata ale nie było na to czasu. Wiedzieli że muszą dopaść Juliana Louis zauważył także że pojawili się Henry John Firen i Freeze oraz Rudolf.
- Firen i Freeze wy nie możecie iść straciliście swoje moce a ta wyprawa mogła by być dla was zbyt niebezpieczna - powiedział Louis.
Bracia żywiołów nie chcieli przyznać że Louis miał racje odeszli jak gdyby nigdy nic. John zastanawiał się ale wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Kiedyś razem z Henrym zwiedziliśmy niewielką twierdze znajdującą się w tym lesie ale nie pamiętam gdzie dokładnie ona jest - powiedział John.
- Nie ma czasu do stracenia jeśli Julian będzie chciał sprowadzić swoją armie to musimy się spieszyć - stwierdził Davis.
- Musimy się przygotować do walki jeśli nie pamiętacie naszego pierwszego starcia to Julian o mało co nie zniszczył nas wszystkich - powiedział Henry.
Mali wojownicy udali się w stronę lasu aby potrenować przed walką tymczasem Louis poszedł do swoich rycerzy omówić z nimi strategie walki. Młodzi wojownicy ustawili się w kręgu Woody i Davis rozpoczęli sparing, Deep trenował świetlistą moc miecza Eltariatu, Henry ćwiczył strzelanie do celu, strzelał głównie w tarcze energii wyczarowanej przez Johna. Dennis usiadł na kamieniu bezczynnie, był głęboko zamyślony miał pewne złe przeczucia obawiał się wojny. Zastawiała go także opowieść Bata miał wrażenie że coś ukrywa był niezwykle tajemniczy. Jednak zaraz wstał i zaczął wyczarowywać samonaprowadzające latające kulki w pobliskie drzewo. Było już ciemno więc wszyscy powrócili do swoich domów, następnego dnia Louis wysłał zwiadowców którzy próbowali odnaleźć miejsce ukrywania Juliana lecz nie było śladu. Minęło kilka dni był wieczór Louis postanowił wybrać się na spacer, przechadzał się po ulicach miasta. Nagle zobaczył jakiś cień był to Bat nie chciał z nim rozmawiać lecz tylko upuścił pewien list po czym zniknął. Louis czuł się nieco zmieszany, ale to było w stylu Bata nigdy nie był zbyt rozmowny, rozwinął list i zaczął czytać.
- Wiem że powinienem z wami zostać ale są pewne sprawy wymagające odpowiedzi. Julian sprowadza swoją demoniczną armie niedługo będzie na tyle silny by dokonać inwazji. Pamiętaj Louis - możesz zapobiec straszliwej wojnie między Justinami a ludźmi, jeśli pokonacie Juliana teraz zapobiegniesz śmierci bólu i cierpienia wielu niewinnym ludziom, ale błagam bądź ostrożny ci co lekceważą wroga zazwyczaj marnie giną. Nie będę ukrywał wierze w twoje zwycięstwo mam nadzieję że nie jest to zbyt piękne aby było prawdziwe. W kopercie znajdziesz mapę z miejscem ukrycia Juliana.
Louis poszedł do swojego obozu i położył się spać. Następnego dnia Mali wojownicy i Louis zebrali się w lesie Louis staną naprzeciw im wszystkim po czym przemówił:
- Dzisiaj położymy kres zbrodniom Juliana nie pozwolimy na to by Justiny dręczyły więcej naszą rasę, odwagi moi dzieli rycerze, oraz moi przyjaciele dziś odniesiemy zwycięstwo i zapiszemy się w historii.
Rycerze i mali wojownicy wydali okrzyk bojowy po czym ruszyli na twierdze Juliana, niedługo dotarli do celu widoczna była wielka polana a po środku mały zamek mali wojownicy wiedzieli że nadszedł czas. Wojska Justinów nie schowały się za murami nie czuli bowiem strachu. Nadszedł czas walki z Julianem i jego armią.
Edytowane przez As098 dnia 07-04-2015 19:48:29
 
As098
Epizod 6 Armia Mroku część 3
Obydwie armie stanęły naprzeciwko siebie, Louis stał na czele swojej armii prowadził małych wojowników i swoją armie, Naprzeciwko armii Justinów wyszedł Firzen. Mali wojownicy byli zdziwieni że nie zobaczyli Juliana, rycerzy było dwa razy więcej jak Justinów. Louis uśmiechną się złośliwie po czym rzekł:
- Ten wasz przywódca to tchórz, a niby taki wielki wojownik - zadrwił Louis
Firzen nie zwracał na to uwagi tylko szybko złożył ręce by wytworzyć kule ognia i lodu, jednak Louis zaatakował odepchnięciem. Atak odrzucił Firzena i powalił na ziemię, Justiny poczuły gniew i szybko rzuciły się do ataku. Bohaterowie biegli przed siebie rycerze biegli zmasowanym atakiem. Zaczęła się bitwa która ma zadecydować o wszystkim Louis przypomniał sobie słowa Bata że może zapobiec straszliwej wojnie. Deep biegł w stronę Justinów i machał mieczem na prawo i lewo niszcząc wszystkich na swojej drodze, Woody czym prędzej użył Tiger Dasza, Denis atakował kręciołkiem. Davis wbiegł między Justiny i zaatakował Dragon punch atak był skuteczny, lecz w tej chwili pojawił się Markhal. Miał na sobie szarą zbroję i trzymał w ręku potężny topór
- Davis nie mogłem się doczekać naszego spotkania - powiedział Markhal
W tej chwili podbiegło do niego kilku rycerzy, ale Markhal zamachną się swoją siekierą i powalał ich na ziemie jednego po drugim. Pobiegł w stronę Davisa i zamachną się do ciosu, ale pojawił się Rudolf i szybko rozciął jego topór swoimi katanami, Davis wykorzystał moment nieuwagi przeciwnika i wykonał DP. Po uderzeniu kolos padł na ziemie, ale zaraz się podniósł. Davis atakował małym kulkami ale Markhal podbiegł do niego i potężnym uderzeniem powalił na ziemię. Makhal podszedł do niego ale dostał energetycznym dyskiem od Johna który podbiegł do Davisa i podleczył go swoją magią. Rycerze i Justiny walczyły zaciekle, ale szala zwycięstwa szybko przechylała się na stronę ludzi. Justiny nie miały pancerzy chroniących ich przed obrażeniami co dawało rycerzom przewagę, nie mówiąc już o przewadze liczebnej. Justiny były coraz bardziej spychane w stronę zamku. Louis i Firzen walczyli ze sobą, wojownik z halabardą biegł w stronę Firzena który zaatakował złotym promieniem ale nie trafił a Louis szybko powalił go pięścią z biegu. Na pomoc Firzenowi przybiegli mroczni wojownicy ale Louis powalał ich swoją włócznią. Firzen zdążył wstać i czym prędzej zaatakował złotym promieniem, wojownik z halabardą nie mógł tego zablokować. Louis leżał na ziemi ale na pomoc przybyli mu Deep i Henry. Louis podniósł się z ziemi po czym krzyknął:
- Rycerze moi Julian jest nędznym tchórzem, jego armia jest słaba zwyciężymy!
- Jeszcze się przekonamy stwierdził Firzen.
Władca żywiołów szybko złożył ręce i wytwarzał kulę ognia i lodu które leciały w stronę małych wojowników. Deep został zamrożony a Henry dostał kulą ognia, Louis z trudem uniknął ataków a Firzen zaatakował złotym promieniem Louis minął złoty promień i szybko powalił Firzena pięścią z biegu. Tymczasem Julian przybywał w małym zamku wiedział że tuż obok rozgrywa się bitwa że jego Justiny giną. Znajdował się w małej komnacie a tuż obok znajdował się portal do świata demonów. Przyglądał się kryształowi miał pewne wątpliwości zaraz obok pojawił się przy nim Dark Knight:
- Zamierzasz uciec - zostawić swoich Justinów, zawsze byłeś taki pewny siebie.
- Nie, chodzi o ten kryształ on jest jakiś niezwykły czuje jego moc - odrzekł Julian.
- Być może ale naprawdę sądzisz że to coś zmieni.
- Skoro Santuron mógł użyć mocy kryształu to może ja...
To był moment który odmienił Juliana, Mroczny wojownik chwycił za kryształ i wyrwał go z portalu. Teleport do świata demonów natychmiast się zamknął od teraz nie było już odwrotu. Julian miał kryształ w prawej ręce przyglądał się uważnie, widział jak świeci białym blaskiem. Julian podniósł go do góry a następnie przyłożył do swojego serca. Stało się coś niezwykłego mroczny wojownik wchłonął kryształ, naglę potężny błysk białej energii przepełnił Juliana. Potężna fala energii odrzuciła Dark Knighta i powaliła na ziemię, zbroja Juliana zmieniła kolor na biały, jego oczy świeciły mocniej niż wcześniej stał się Deathem.
- To niemożliwe - przepełnia mnie czysta potęga - czuje że mogę zniszczyć wszystko.
Spojrzał na Dark Knighta widział że nic mu nie jest, Death wiedział co ma robić, że może zemścić się na małych wojownikach. Julian wyszedł na zewnątrz zamku widział wojnę jaka się toczy po czym wykrzyknął:
- Zbyt długo ludzie dręczyliście naszą rasę, niczym bezrozumne bestie. Zbyt długo wchodziliście mi w drogę dziś położę temu kres - teraz to wy będziecie umierać. Z tymi słowami Julian ruszył do ataku zebrał w sobie całą swoją moc aby wytworzyć wielką kulę, lecz wydarzyło się co innego. Julian wytworzył potężny promień białej energii który zniszczył wszystkich na swojej drodze. Mali wojownicy za nieruchomieli z przerażenia, a Julian uśmiechną się pod maską wiedział że jest potężniejszy niż w swoich najśmielszych wyobrażeniach. Death szybko w sobie zebrał energie i ponownie użył promienia cios zabił kolejną grupę rycerzy.
- Wiedziałem że nas nie zawiedziesz - rzekł jeden z Justinów.
Louis zdawał sobie sprawę że jeśli szybko nie pokonają Juliana przegrają tę bitwę po czym krzykną:
- Rycerze wyciągać łuki wszyscy strzelamy w Deatha.
Rycerze zaczęli strzelać w stronę Juliana dołączyli się także Davis i Dennis którzy atakowali małymi kulkami. Death zablokował ataki rękami, nie zadały mu one żadnych obrażeń.
- yha ha ha ha żałosne - moja kolej.
Julian rozłożył ręce i wystrzelił trzy wielkie kule energii które niszczyły wszystko na swojej drodze. Lecz po tym ataku poczuł że brakuje mu many. W tej chwili Henry wymierzył laserową strzałę po czym wystrzelił prosto w Deatha strzał był bezbłędny trafił go prosto w maskę. Julian padł na ziemię.
- Jednak można cię zranić - zadrwił Henry.
Death szybko podniósł się poczuł w sobie niesamowity gniew i szybko teleportował się w stronę Henrego. Łucznik próbował wystrzelić kolejną strzałę, lecz Julian z ogromną siłą uderzył go pięścią z biegu. Cios odrzucił go daleko Henry padł nieprzytomny wśród tłumu rycerzy. To nie była bitwa to była rzeź Julian z miażdżącą mocą niszczył wszystkich na swojej drodze. Justiny szybko uzyskały przewagę i przeszły do kontrataku. Tymczasem Bat stał na wzgórzu i obserwował przebieg bitwy.
- Stało się to czego się obawiałem Julian zrozumiał prawdziwą potęgę szmaragdu kseonu, jeśli czegoś nie zrobię młodych wojowników spodka zagłada.
Firzen i Deep walczyli ze sobą, Deep wyzwolił moc miecza Eletariatu i aurą miecza powalił Firzena na ziemię. W tej chwili tuż obok niego pojawił się Julian.
- Ach Deep prawie o tobie zapomniałem, przeżyłeś nasze ostatnie spotkanie. Ale tego nie przeżyjesz!
Death zaczął machać czaszkami ale zamiast jednej czaszki pojawiały się trzy uderzyły w Deepa z ogromną siłą. W tej chwili pojawił się Louis i salwą odepchnięć przerwał atak Deatha. Rudolf zabrał Deepa od Juliana a przy Henrym pojawił się John i użył magii aby go podleczyć, lecz nadal leżał nieprzytomny. Woody zaatakował Tiger daszem podbiegł Davis i użył Dp, ale Death zablokował ich ataki. Julian zebrał w sobie energie i użył promienia Davis padł na ziemię, Woody się teleportował. Louis odskoczył od ataku. Wiedział że to jest decydujący moment jeśli skutecznie wymierzy cios zdoła zakończyć tę walkę. Louis błyskawicznie podbiegł do Deatha który próbował wytworzyć kolejny promień, lecz nie zdążył Louis trafił go Halabardą w brzuch. Wydawało się że zwyciężył, lecz Julian podniósł głowę w jego stronę i spojrzał na niego swoimi czerwonymi oczami i chwycił prawą ręką halabardę. Death wypowiedział przerażającym głosem:
- Nie pokonasz mnie tak łatwo, szykuj się na spotkanie ze śmiercią
Jego halabarda eksplodowała co odrzuciło Louisa, padł na ziemię miał wrażenie że zaraz umrze ale szybko się podniósł. Młodzi wojownicy zaczęli uciekać chowali się za resztką rycerzy która pozostała. Wydawało się że wszystko już jest stracone że znikła wszelka nadzieja. Naglę otworzył się tajemniczy portal mali wojownicy wiedzieli że to jest ich jedyna nadzieja. Julian dostrzegł portal wiedział że młodzi wojownicy będą chcieli uciec.
- Za nimi nie możemy pozwolić im uciec - rozkazał Death.
Rudolf niósł Deepa na plecach, a John wlekł za sobą Henrego obaj byli jak szmaciane lalki ale Deep był w znacznie gorszym stanie wszystkich dziwiło to jakim cudem mógł jeszcze żyć. W tej chwili dostrzegli wojska Justinów i Deatha na ich czele. Rycerze biegli zmasowanym atakiem, lecz Julian użył pięści z biegu co z ogromną siłą powaliło część z nich. Następnie zaczął machać czaszkami a każda z nich równała się ze śmiercią jednej osoby.
- Uciekajcie my spróbujemy zatrzymać Juliana - rzekł Ludiwan
- Ale nie możemy was tu tak zostawić - krzyknął Davis
- Nieważne póki żyjecie jest nadzieja, walka u waszego boku była zaszczytem.
Młodzi wojownicy uciekali przez portal. Ujrzeli Juliana który błyskawicznie się do nich zbliżał lecz podbiegli do niego ludzie i próbowali go zatrzymać. Death błyskawicznie wszystkich powalał pięściami. Wszyscy młodzi wojownicy przeszli przez portal został jedynie Woody w tej chwili teleportował się obok niego Julian próbował go uderzyć pięścią, lecz nie trafił. Woody przebiegł przez portal a on błyskawicznie się zamkną. To był koniec bitwy, wszyscy rycerze zostali zabici.
- Nie - wykrzyknął Death
- Więc legenda jest prawdziwa dzierżysz legendarny szmaragd kseonu źródło najpotężniejszej mocy - powiedział Dark Knight
Wszyscy z przerażeniem patrzyli na Juliana niemal sam pokonał całą armie rycerzy, Julian zaczął się śmiać głosem szaleńca
- Jestem potężny - mogę pustoszyć wioski, równać z ziemią zamki, pokonam każdego wroga - Jestem Death Julian! - i nic mnie nie powstrzyma.
 
KINGAdijanko
cytując klasyk: ,,dobre"
天道, Tendō
修羅道, Shuradō
人間道, Ningendō
畜生道, Chikushōdo
餓鬼道, Gakidō
地獄道, Jigokudō

"Jesteśmy Pain, jesteśmy Bogiem"
 
Przejdź do forum:
Copyright © LF2 PC 2003-2018