Little Fighter Polish Center - Forum dyskusyjne: Legenda LF2
Facebook
Youtube
 Zobacz temat
Little Fighter Polish Center » Artykuły » Opowiadania
 Drukuj temat
Legenda LF2
As098
Epizod 3 Moc żywiołów część 2
Monk trzymał w ręku miecz i przyglądał się jego symbolom które znajdowały się na ostrzu.
- Z tym mieczem wiąże się historia powstania pierwszego Firzena.
- Ale jak to ? - zapytał Firen.
- Kto był pierwszym Firzenem ? - zapytał Freeze.
Już wam wszystko wyjaśniam - powiedział Monk.
Monk wyszedł z sali niedługo potem wrócił z długim zwojem na którym była napisana legenda, którą zaczął czytać.
Miecz został wykuty dawno temu w świecie Mitelhai tam panowała niemal wieczna zima przez dziesięć miesięcy w roku. W pozostałych dwóch miesiącach intensywnie uprawiano zboże aby przetrwać zimę. Był to świat górzysty, choć zdarzały się równiny Mieszkańcy żyli w małych miastach w zgodzie i harmonii. Mieszkańcy Mitelhai słynęli bowiem ze sztuki kowalstwa, byli najlepszymi kowalami we wszechświecie. Mieszkał tam pewien człowiek Hezakus a o nim jest ta historia. Mieszkał on bowiem w prostym domu, w mieście Nadarios, miał osiemnaście lat. Był on średniego wzrostu, dobrze zbudowany, miał jasną cerę.
Pewnego dnia wydarzyło się coś niezwykłego daleko od miasta spadł meteoryt. Ku zdziwieniu nie było wielkiej eksplozji ale, wydarzyło się coś o wiele gorszego. Albowiem z meteorytu wyłoniła gigantyczna bestia, była tak wielka jak góra a może nawet jeszcze większa. To był Ogromny potwór był mocno zbudowany, miał czerwoną skórę, potężne skrzydła, jego twarz skrywała jakby maska i miał czerwone oczy, ten potwór cały płonął czarny ogniem, lecz się nie palił. Był obdarzony niezwykłą potęgą wraz z jego pojawieniem niebo stało się czerwone i zaczęły się pojawiać justiny. Wielu próbowało powstrzymać potwora, lecz on był nie do pokonania. Hezakus postanowił udać się w podróż która odmieniła jego życie wiedział że ktoś musi powstrzymać potwora zanim zniszczy ten świat. Postanowił się udać do miasta Fildaheil temu potworowi żadna armia nie mogła się postawić, potrzeba było czego innego reliktu który mógł wykuć jedynie wielki kowal Maskulius. Udał się w podróż do miasta, nikt go nie zatrzymywał wziął najpotrzebniejsze rzeczy i ruszył w drogę.
W czasie swojej podróży Hezakus spotkał swojego przyjaciela z dzieciństwa Handena po czym obaj ruszyli do miasta Fildaheil. Podróż trwała wiele dni obaj zawsze przed snem patrzeli w niebo które stawało się coraz ciemniejsze wiadomo było jedno potwór każdego dnia jest coraz potężniejszy. W końcu dotarli do miasta Fildaheil to było ogromne tętniące życiem miasto. Znajdowało się w nim wiele małych budynków które były wykute w lodzie i były pokryte specjalną żeliwną warstwą żeby nie stopniał. W centrjdował się pałac królewski był to ogromny budynek składający się ze stali i lodu. Królem był Wentarius był władcą nie tylko tego miasta ale też całego Mitelhai. Rozeszła się wieść o wielkim kowalu Muskulisie który wykuł niezwykły miecz który mógł dzierżyć tylko ten kto był tego godzien. To mógł być tylko ktoś czystego serca, szlachetnej duszy i przepełniony odwagą i gotowością po poświęcenia. Król ogłosił że ten kto wyciągnie miecz z lodowej skały będzie mógł go posiąść. Wielu próbowało, lecz nikomu się nie udało w końcu na ogromną arenę weszli Hezakus i Handen obecność obcych była zaskoczeniem nie mieli bowiem wstępu na arenę ani nawet do miasta. Arena była ogromna i miała kształt koloseum była pokryta lodem tak jak wszystko w tym mieście. Król już miał wydać rozkaz pojmania ich, lecz Hezakus podszedł do lodowej skały i wyciągnął miecz, wszyscy byli zdziwieni jak to możliwe, a Hezakus zaczął przemawiać.
- Ja jestem Hezakus i pochodzę z miasta Nadarios, przybyłem tu w jednym celu aby odnaleźć sposób na zniszczenie tajemniczego potwora który spadł z nieba i zaczął niszczyć wszystko na swojej drodze. Więc bracia zjednoczmy się w tej trudnej chwili albowiem tylko razem możemy zwyciężyć.
Wszyscy zamilkli po czym król odpowiedział.
- Potwór jest zbyt potężny aby z nim walczyć, trzeba nauczyć się z nim żyć i mieć nadzieje że nigdy nie zaatakuje tego miasta.
Jednak z pośród tłumu wybiegł kowal Muskulius był on niskiego wzrostu i był bardzo szeroki w barach miał jasną cerę i długą brodę. Po czym zaczął przemawiać
- Ja jestem Muskulius znany jako najpotężniejszy kowal w Mitelhai słyszałem o tym potworze i jego potędze, więc postanowiłem wykuć miecz którego moc przewyższy wszystkie inne. Wykułem go w ogniu mistycznej góry Betalios z starożytnego metalu ur który kształtowałem wiele lat. Sprowadziłem czterdziestu najpotężniejszych czarodziei z Mitelhai a oni jednym zaklęciem wzmocnili ten miecz, przypłacając to życiem, na końcu użyłem artefaktu kuli kazandu aby wchłonąć tyle mocy z mistycznej góry ile było to możliwe i przekazałem ją mieczowi podczas wykuwania miecza omal sam nie umarłem.
- Niewiele wiecie o tym potworze, ale ja o nim słyszałem to jest Demongo - zwiastun zagłady, on jest wcieleniem największego okrucieństwa. Nie oszukujcie się, on nie okazuje łaski, nieważne co zrobicie. Jedno jest pewne nie da się przed nim schować, albo my go zniszczymy, albo on zniszczy wszystko co żyje i nastanie wieczny mrok którego nic nie zatrzyma.
Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem na kowala - mówił on jak obłąkany.
Nagle przybiegł jeden z wartowników miasta, był to wysoki dobrze zbudowany wojownik, cały w żelaznej zbroi miał on wielką halabardę w prawej ręce. Wartownik padł na ziemię ze zmęczenia ale zdążył powiedzieć słabym głosem.
- Królu zostaliśmy zaatakowani.
Król bez zwłoki natychmiast wydał rozkaz przygotowania obrony miasta Wartownicy stojący obok króla natychmiast rozbiegli się na wszystkie strony i przekazywali rozkaz następnym żołnierzom. Pozostali mieszkańcy miasta chowali się w swoich domach, Hezakus wraz ze swoim przyjacielem postanowił także wyruszyć do walki. Wyszli z areny i zobaczyli żołnierzy którzy szli w stronę zachodniej części miasta. Postanowili pójść za nimi w końcu wyszli z miasta stali tuż za rycerzami było ich co najmniej tysiąc, armia składała się z Halabardników, mieczników i łuczników. Armia była podzielona na trzy grupy na czele stali halabardnicy za nimi miecznicy a na końcu łucznicy. A przywódcą był Barodius był on średniego wzrostu i był potężnie zbudowany, bohaterowie postanowili przejść między rycerzami aż znaleźli się na czele armii. Zobaczyli zbliżającą się armie Justinów których było co najmniej dwa razy więcej.
Obydwie armie stanęły naprzeciwko siebie Justiny były niższe ale liczniejsze. Justiny ruszyli do ataku, a Barodius wydał łucznikom rozkaz do strzału, łucznicy nieznacznie zmniejszyły szeregi wroga. Doszło do bezpośredniego starcia Hezakus podniósł do góry swój miecz i zaczął nim wymachiwać, każde uderzenie odrzucało na kilka metrów najbliższe Justiny. Justiny atakowały zmasowanym atakiem, kompletnie bezmyślnie, ale nadrabiały to swoją siłą i liczebnością. Walka była wyrównana Justiny nadziewały się na halabardy, ale odpowiadały swoimi kulami, miecznicy osłaniali łuczników którzy mogli bezpiecznie strzelać. Jednak pojawił się ktoś kto mógł zmienić przebieg walki. Hezakus dostrzegł że jeden z Justinów był większy od pozostałych i zbliżał się w jego stronę - to był pierwszy Julian.
 
Walsemore
Był on średniego wzrostu, dobrze zbudowany, miał jasną cerę. - no tak, w legendach to jest najważniejsze
Trochę nielogiczne, chociaż rozumiem odwołanie do legend arturiańskich. Jak najpierw miecz wykuto, a następnie w magiczny sposób znalazł sięw bryle lodu, z której nikt nie potrafił go wyjąć?

No ładnie, nawet przez pewien czas nie pamiętałem, że piszesz to Ty. Odczytywanie legend jest ciekawą konwencją, bo nie trzeba stosować jakiejś szczególnej poprawności pisania...
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Epizod 3 moc żywiołów część 3
Hezakus spojrzał na Juliana, jak szybko wybiegł z tłumu Justinów, był od nich o wiele szybszy. Julian wytworzył potężną kulę w stronę rycerzy niszczyła on wszystkich na swojej drodze, uderzyła w kilkudziesięciu rycerzy po czym wybuchła. Już pierwszy atak Juliana rozbił taktykę rycerzy, Julian ponownie wytworzył kulę która poleciała w stronę halabardników niszczyła nie tylko rycerzy, ale też justiny które stawały jej na drodze doleciała aż do mieczników i wybuchła raniąc kilku z nich. Justiny zauważyły lukę w formacji rycerzy i zmobilizowały się do ataku, bitwa już przechyliła się na stronę Justinów. Barodius zauważył że Julian spowodował straty w jego szeregach, mało tego rozbił formacje dającą jego armii przewagę.
- Wszystkie oddziały naprzód musimy jak najszybciej zabić Juliana - rozkazał Barodius.
Rycerze ruszyli do zmasowanego ataku, na czelę armii biegli halabardnicy którzy biegnąc skutecznie niszczyli Justinów na swojej drodze, Hezakus i jego przyjaciel biegli razem z rycerzami. Julian zaczął machać czaszkami, każda z nich obalała jednego z rycerzy. Grupa Halabardników zdołała dobiec do Juliana, lecz on wykonał eksplozje która ich daleko wyrzuciła. Sytuacja się pogorszyła rycerze zostali otoczeni przez Justiny. Zmasowany atak nie był dobrym pomysłem ale nie można było stać bezczynnie albowiem szybko by przegrali. Barodius postanowił sam pokonać Juliana, biegł tak szybko jak tylko potrafił pozbywając się Justinów na swojej drodze. Dotarł w końcu do Juliana, który zaczął machać czaszkami, Barodiusowi udało się ich uniknąć i podbiegł do Juliana po czym trafił go mieczem w brzuch. Miecz nie zadał Julianowi większych obrażeń albowiem wbił się w jego gruby pancerz. Julian prawą ręką wziął Barodiusa za fraki, a lewą wyjął i odrzucił miecz, zaczął okładać przeciwnika uderzeniami pięścią, on jednak zdołał się wydostać z uchwytu. Julian wytworzył kulę która trafiła dowódce i posłała na ziemię zanim zdążył wstać Julian podbiegł i wykonał wybuch. Śmierć dowódcy wpłynęła na morale rycerzy, Hezakus postanowił pokonać Juliana, szybko podbiegł do niego, lecz Julian wytworzył kulę a Hezakus machną mieczem i potężny promień energii w kształcie cięcia zderzył się z kulą która wybuchła. Hezakus skoczył wysoko do góry i zamachnął się mieczem, lecz Julian teleportował się po czym podbiegł i uderzył pięścią. Uderzenie odrzuciło Hezakusa na kilka metrów i wypadł mu miecz z ręki. Julian wytwarzał czaszki, ale wojownik zdołał wstać i podnieść swój miecz i sprawnie niszczył nim czaszki. Julian posłał kulę, lecz Hezakus przeturlał się pod nią, Julian już biegł w jego stronę i uderzył pięścią, lecz wojownik odskoczył i jednym celnym ciosem w głowę zgładził Juliana.
Po pokonaniu Juliana rycerze zmobilizowali się i pokonali Justiny, ale ich zwycięstwo było okupione ciężkimi stratami. Zostało zaledwie kilkudziesięciu żołnierzy którzy powrócili do miasta. Wszyscy poszli do króla, a jeden z rycerzy opowiedział mu przebieg bitwy. Król natychmiast kazał rozesłać listy do wszystkich władców Mitelhai że trzeba zgładzić Demongo za wszelką cenę. Król ogłosił Hezakusa bohaterem i przyznał że się mylił co do potwora. Król wydał ucztę która trwała aż do nocy żeby uczcić zwycięstwo. Jednak radość nie trwała zbyt długo na następny dzień rano jeden z wartowników zobaczył dziwną chmurę. Okazało się że to nie była chmura, lecz sam Demongo. Hezakusa obudził Handen i przekonał go aby opuścił miasto razem z nimi poszedł także Muskulius. Stali i patrzyli z odległości kilku kilometrów jak Demongo doszczętnie niszczy miasto.
- Czy tego potwora nie da się powstrzymać ? - zapytał Hezakus.
-Musimy udać się do legendarnych smoków ognia i lodu one znają odpowiedź - powiedział Muskulius.
- Gdzie możemy je znaleźć ? - zapytał Hezukes.
- Musimy się udać w stronę góry Betalios tam widziałem je ostatni raz - odpowiedział Muskulius.
Wszyscy trzej wybrali się w podróż, która trwała kilka dni Muskulius prowadził wojowników, słyszeli bowiem legendę o mistycznych smokach ale nikt ich nie widział od dawna, zastanawiali się czy kowal się nie myli. Dotarli do celu przed nimi znajdowała się mistyczna góra. Była ogromna i bardzo stroma, wyglądała jak wulkan, od stóp aż prawie do wierzchołka była zaśnieżona, a na szczycie był widoczny krater z którego intensywnie wydobywał się czarny dym.
Już mieli rozpocząć wspinaczkę, lecz nagle z za śniegu wyłoniła się gigantyczna smoczyca, która otrząsnęła się ze śniegu i podeszła do wojowników. Bohaterowie zastanawiali się jak taka wielka smoczyca mogła schować się w śniegu. Miała niebieską skórę, potężne skrzydła, długą szyje, potężne łapy na grzbiecie miała łuski wyglądające jak kryształy lodu miała silnie świecące błękitne oczy i potężne zęby.
- Ja jestem Rahela władczyni żywiołu lodu, mam nadzieje że macie ważny powód skoro ośmieliliście się tu przyjść.
- Przybyliśmy tu w sprawie Demongo potwora niszczącego nasz świat prosimy abyś wraz ze swoim bratem użyczyła nam mocy ognia i lodu - powiedział Hezukes.
W tej chwili z wnętrza krateru wyleciał jej brat Shaon po czym wylądował obok Raheli Smok przypominał wyglądem Rahele, jednak miał czerwoną skórę, czarne łuski i czerwone oczy.
- Nie udzielamy swoje mocy ludziom albowiem ci którzy ją mają używają jej aby utrzymać władzę nad innymi ludźmi - odpowiedział Shaon.
- Jeśli będzie trzeba sami pokonamy Demongo - powiedziała Rahela.
Nie musieli zbyt długo czekać z oddali nadleciał Demongo i wylądował obok góry. Bohaterowie postanowili uciekać nie mieli z nim szans. Rozpoczęła się bitwa, smoki były kilkukrotnie mniejsze od tego potwora. Rahela podleciała wysoko do góry po czym zaczęła ziać niebieskim ogniem trafiła po czym Demongo zamarzł, lecz natychmiast się uwolnił, Shaon zaczął ziać ogniem, ale potwór zasłonił się rękami po czym wytworzył bicz z ciemnej energii i z wielką mocą uderzył Shaona który padł bezwładnie na ziemie. Rahela złożyła swoje łapy i wytworzyła kulę niebieskiej energii i rzuciła w stronę potwora, lecz on złapał ją i przemienił w mroczną kulę i rzucił w Rahele, która także bezwładnie padła na ziemię. Potwór zaczął ziać mrocznym ogniem obydwa smoki ledwo co uniknęły ataku po czym poleciały wysoko w górę i zaczęły ziać ogniem, ale Demongo wytworzył mroczny promień ze swoich oczu co szybko przebiło płomienie i trafiło w smoki które ponownie padły, Demongo postanowił dokończyć starcie i wytworzył potężną mroczną kulę która z wielką siłą uderzyła w smoki po uderzeniu leżały jakby martwe.
Po starciu Demongo podszedł w stronę góry i zaczął pochłaniać jej moc. Hezakus i jego przyjaciele wyszli z ukrycia i pobiegli w stronę smoków które leżały obok siebie, zastanawiali się dlaczego Demongo ich nie zauważył.
- Uciekaj człowieku, Jeśli Demogo cię zobaczy to zginiesz - wyszeptał Shaon.
- Musi być jakiś sposób żeby powstrzymać tego potwora - Powiedział Hezakus
- Jest tylko jeden, musisz odnaleźć starożytne relikty tylko one mają moc zdolną pokonać potwora - powiedziała Rahela.
- Jesteś jedyną nadzieją tego świata Hezakusie, dlatego otrzymasz od nas moc jakiej nie był godzien żaden człowiek - powiedział Schaon.
Smoki połączyły swoją aurę i wytworzyli dwie mistyczne kulę jedną czerwoną, drugą niebieską. Kulę powędrowały w stronę Hezakusa i pochłonęły go. Hezakus znajdował się w wielkiej niebiesko czerwonej kuli, czuł w sobie moc obydwu żywiołów jak przepełnia jego ciało. Odczuł że się zmienił w końcu kula zniknęła. Handen i Muskulius nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli, przed nimi powstał pierwszy Firzen który usłyszał w sobie głos obydwu smoków.
- Jesteśmy połączeni teraz i na zawsze.
Demongo ich zauważył i poszedł w ich stronę , bohaterowie byli przerażeni, lecz muskulius przypomniał sobie że ma zwój z zaklęciem teleportacji. Muskulius podbiegł do Firzena a Firzen szybko wypowiedział zaklęcie po czym się teleportowali daleko od potwora.
- Dlaczego nie powiedziałeś że masz zaklęcie teleportacji ? - zapytał Firzen
- Przypomniałem sobie że użyłem tego zaklęcia by umieścić miecz w bryle lodu - odpowiedział Muskulius.
Bez większej zwłoki bohaterowie wybrali się na poszukiwanie artefaktów czym one były i to jak je zdobyli zostało okryte tajemnicą. Zajęło to wiele dni ale w końcu się udało, Do bohaterów dotarła straszna wiadomość podobno coś lub ktoś wysysa energie życiową z tego świata, jeśli nie uda się tego powstrzymać wszyscy umrą. Wiedzieli że to jest Demongo, nadeszła chwila Firzen musi zmierzyć się z Demongo albo teraz albo nigdy. Bez wahania połączył wszystkie artefakty i stał się Firzen X. Teleportował się tam gdzie przebywał Demongo przy górze Betalios.
- Demongo nadszedł kres terroru który zaprowadziłeś ! wykrzyknął Firzen.
Firzen bez zwłoki wytworzył wokół siebie potężną niebiesko czerwoną aurę i zmienił się w wielkiego, czerwono niebieskiego rycerza, miecz który trzymał także stał się większy i zaczął mocno świecić. Demongo wytworzył miecz z mrocznej energii i ruszył w stronę Firzena który się zamachną mieczem, miecze zderzyły się i zaczęli walczyć, to była wyrównana walka Demongo wytworzył kulę czarnej energii, lecz Firzen zdołał uniknąć ataku i obalił przeciwnika uderzeniem pięścią, Demongo szybko wstał i mocno uderzył swoim mieczem, Firzen zdołał to zablokować, jednak wytrącił mu miecz z ręki. Potwór machał mieczem a władca żywiołów skutecznie unikał ataków, w końcu podniósł swój miecz ale potwór chwycił go za dłonie. Obydwaj stali na przeciwko siebie siłując się ze sobą. Firzenowi zaczęły bardzo mocno świecić oczy białym blaskiem, a zaś oczy Demongo zaczęły świecić na czerwono, Firzen odepchną rękami swojego przeciwnika a następnie uderzył mieczem, potwór zrobił to samo, ich miecze zderzyły się powstał potężny błysk energii który obydwu odrzucił i powalił na ziemie. Władca żywiołów wstał i szybko podniósł swój miecz a następnie biegł na przeciwnika, potwór wytworzył bicz z mrocznej energii i próbował nim trafić przeciwnika, lecz mu się nie udało Firzen podbiegł i mocno uderzył potwora pięścią który obalił się o grzbiet góry. Już miał się przymierzyć do ostatecznego ciosu, lecz Demongo podniósł go lewą ręką do góry po czym powiedział niskim i potężnym głosem:
- Łudzisz się nadzieją której nie ma, smoki żywiołów zostały zgładzone - ciebie wkrótce też to czeka.
Potwór wytworzył mroczny promień ze swoich oczu i trafił przeciwnika, a następnie rzucił nim o ziemie, w końcu wytworzył kule mrocznej energii która eksplodowała na Firzenie. Firzen stracił swoją aurę w wrócił do ludzkiej postaci miał wrażenie że umierał, lecz nagle usłyszał w sobie głos Raheli.
- Hezakusie walka się nie skończyła, Demongo nie może wygrać, nie pozwól na nadejście wiecznego mroku - jesteś Firzenem.
Firzenowi zaczęły mocno świecić oczy i podleciał do góry, Demogo wytworzył bicz jednak Firzen stworzył wokół siebie kulę niebieskiej energii która go ochroniła, a następnie odpowiedział złotym promieniem ale potwór zablokował to rękami - był nadal zbyt silny. Firzen wytworzył ogromny portal który wciągnął potwora do innego wymiaru.
Firzen, zwyciężył - minęło wiele lat od tej bitwy i był już u schyłku życia. Jednak powstał spór w Mitelhai kto posiądzie artefakty, kto je miał władał wszechpotężną mocą. Firzen postanowił udać się na ziemie i tam ukrył relikty a swoją moc rozdzielił trzem szlachetnym wojownikom. Jednemu dał moc ognia, drugiemu dał moc lodu, a ostatniemu oddał miecz. Jednak na ziemi zaczęły pojawiać się Juliany były inne w przeciwieństwie do pierwszego były inteligentne, nie były już bezmyślnymi bestiami. Tam gdzie jest Julian wkrótce pojawi się armia Justinów. Ostatnim znanym Julianem był założyciel cesarstwa rzymskiego, jednak i on został pokonany.

Ps: Epizod 3 będzie miał pięć części.
Edytowane przez As098 dnia 16-12-2014 22:42:00
 
Walsemore
Dość chaotyczna akcja. Jakoś brakuje mi refleksji nad śmiercią Juliana, ot, zabili go i poszli sobie dalej

Ogólnie to bardzo ciekawe. Masz świetne pomysły (bardzo odważnym był ten pomysł ze smokami), ale nie mas zumiejętności przelewania tych pomysłów w słowa.
Pisz dalej, z biegiem czasu wyćwiczysz się
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Epizod 3 moc żywiołów część 4
- Wybacz mistrzu, ale jakoś ci nie wierze - powiedział Firen.
- Weź jakiś wielki potwór spadł z nieba, magiczne smoki, tajemne artefakty ? - zadrwił Freeze.
- Jest już ciemno możecie wracać do domów. Deep może dołączysz do nas i będziesz trenował razem z nami ? - zapytał Monk.
- Tak na marginesie chciałem powiedzieć że w moim domu wybuchł pożar, to pewnie sprawka klanu purpurowej pięści. Ktoś może pożyczyć mi śpiwór zostanę tu w klasztorze - powiedział Rudolf.
- No dobrze - stwierdził Monk.
Wszyscy poszli do swoich domów, został jedynie Rudolf. Firen i Freeze nie chcieli się przyznać że to było ich wina. Odbyli bowiem mały pojedynek obok domu Rudolfa i Firen niechcący ognistą kulą podpalił jego dom. Deep wracał do domu, nigdy nie spodziewał się że jego miecz posiada tak niezwykłą moc. Nie wierzył do końca w tę legendę, ale w tym mieczu jest coś niezwykłego. Wrócił do swojego domu otworzył drzwi i wszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku i kładł się do snu, spojrzał przez okno i zobaczył kilku biegnących Banditów zerwał się z łóżka. Wyszedł ze swojego domu i postanowił ich śledzić, tak żeby nie zostać zauważonym. Rudolf został sam w klasztorze było ciemno, więc postanowił zapalić świece. Świeca trochę oświetliła sale rozłożył śpiwór i położył się na nim ciekawiła go ta legenda którą opowiedział Monk. Nagle usłyszał głos, miał wrażenie że ktoś dobija się do drzwi klasztoru. Słychać było trzask Markowie wyłamali drzwi wśród nich byli też bandyci i znajdował się także Template, był on nieudacznikiem nie mógł znaleźć pracy a jak już znalazł to został zwalniany za niekompetencję a na dodatek matka wyrzuciła go z domu bo uznała go za pasożyta. W tej sytuacji nie zostawało mu nic innego jak zostanie przestępcą. Jednak w klanie purpurowej pięści był on wytykany i odrzucany. Markowie i bandyci weszli do środka, było prawie zupełnie ciemno, postanowili się rozdzielić. Mieli umowę z Julianem oni wykradną artefakt i pomogą zdobyć moc żywiołów dla Juliana, a on zniszczy młodych wojowników. Rudolf zakradał się w ich stronę dzięki ciemności i swojemu wyszkoleniu został niezauważony. Bandyci skręcili w lewo i znaleźli się w małym pokoju, Jeden z nich przesuną wiszący na ścianie obraz i tam zobaczył sejf. Template podniósł cenną wazę z dynastii ming, jednak wypadła mu z dłoni i rozbiła się.
- Nie wiem dlaczego Kandral cie przyjął - jesteś durniem Template, nigdy nikim nie będziesz i nigdy nic nie osiągniesz - powiedział jeden z Banditów.
Rudolf nie mógł już dłużej czekać wyskoczył z ukrycia i szybko rzucił shurikenami w dwóch stojących przy sejfie Banditów. Złodzieje szybko zareagowali zza drzwi szybko wybiegła grupa Banditów Rudolf bez wahania wyjął dwie małe katany które trzymał przy sobie. Bandyci ruszyli do ataku, lecz Rudolf skutecznie atakował ich swoimi mieczykami. Zza drzwi wybiegli kolejni bandyci tym razem mieli rękach miecze, pojawili się też Hunterzy i Markowie uzbrojeni w maczugi. Grupa złodziei ruszyła do ataku. Walka tym razem była znacznie trudniejsza, Rudolf skutecznie blokował i kontrował ataki Banditów, lecz nadbiegł jeden z marków i uderzył maczugą Rudolfa który z dużą siłą uderzył w ścianę. Hunterzy napięli łuki do strzału, jednak Rudolf zdążył się schować w cieniu i szybko użył zaklęcia niewidzialności. Będąc niewidzialny przystąpił do ataku, szybko i precyzyjnie pokonywał wrogów katanami, lecz czar przestał działać. Bandyci zauważyli Rudolfa a zza drzwi pojawili się kolejni Rudolf był w kiepskiej sytuacji, nagle bandyci stojący za wyłamanymi drzwiami zostali powaleni z wejścia wyłonił się Deep.
- Widziałem z okna mojego domu że bandyci gdzieś biegną, miałem wrażenie że coś kombinują i nie myliłem się - powiedział Deep.
Pojawiłeś się w samą porę - stwierdził Rudolf.
Jeden z bandytów otworzył sejf i wyjął znajdujący się tam artefakt po czym wyskoczył przez okno. Template też postanowił uciec za nim. Rudolf i Deep przeszli do pokoju i zauważyli że został okradziony. Rudolf zauważył że ukradziono starożytny artefakt kule kazandu. Deep zauważył biegnącego Template po czym wyskoczył przez okno i gonił go. Deep był szybszy więc w końcu mu się udało. Obaj się zatrzymali i stali naprzeciwko sobie,
- Upadłeś aż tak nisko, naprawdę zamierzasz kraść ? - powiedział Deep.
- Wszystko to przez ciebie, nie muszę ci przypominać naszego ostatniego spotkania. Jednak wiedz że wkrótce się na tobie zemszczę - odpowiedział Template.
Template uciekł, Deep nie zamierzał go już gonić, miał nadzieję że zapomni o dawnych czasach. Po chwili przybiegł Rudolf i zauważył że nikogo niema.
- Uciekli nam szybkość nie należy do moich atutów, trudno szybko biegać z pięciokilowym mieczem - odparł Deep.
W końcu się rozeszli do swoich domów jakby nigdy nic.
Julian razem z mrocznym rycerzem znajdowali się w tajnej kryjówce przestępców, Julian myślał że to bez sensu cały dzień stać w miejscu jak kołek. Ale nagle zza zniszczonych drzwi jeden z banditów podbiegł do Juliana trzymając artefakt w ręce dziwną zieloną kulę, jednak było to czego szukał, wiedział że dzięki temu będzie mógł odebrać moc Firenowi i Feezowi.
- Dobra Julian masz swój artefakt teraz twoja część umowy - powiedział Bandit.
- Młodych wojowników trzeba rozdzielić razem mogli by pokrzyżować moje plany, ale osobno nigdy mi nie zagrożą. A teraz muszę omówić z waszym szefem plan - odrzekł Julian.
W stolicy Chin Basinjank mieszkał Cesarz Darhes miał on syna Louisa i przybraną córkę Jan. Miasto było otoczone gigantycznymi murami, a w centrum znajdował się ogromny pałac. Był on zbudowany z cegieł a przy wejściu znajdowała się wielka żelazna brama, miał dach przypominający piramidę okryty specjalnymi kamieniami, a przy pałacu stała armia Rycerzy. Do króla dotarła wiadomość o ciągłych przestępstwach w mieście Tai kom Vigale, jeden z pisarzy popełnił błąd przy nazwie, ale cesarz nie miał na to czasu. Chiny prowadziły wówczas poważną wojnę z Japonią, do tego doszły jeszcze problemy z przestępcami. Nagle przyszedł do niego Louis był on szkolony w sztukach walki kung -fu od wczesnego dzieciństwa, wyróżniał się umiejętnościami i niejednokrotnie wygrywał turnieje walk. Zawdzięczał to że do perfekcji opanował technikę powietrznej dłoni, znanej jako Phoenix palm. Louis zawsze chciał wyruszyć na wojnę, marzył o zostaniu wielkim generałem wojskowym, jednak ojciec mu nie pozwalał. Cesarz siedział na swoim złotym tronie, znajdował się w wielkiej komnacie która była podpierana potężnymi białymi kolumnami ustawionymi w dwóch rzędach a pomiędzy nimi znajdował się czerwony dywan prowadzący do wyjścia, ściany miały niebieski kolor a sufit był pokryty terakotą. Przyszedł do niego syn.
- Ojcze mogę już w końcu ruszyć na wojnę, szkoliłem się całe życie dlaczego nie chcesz abym dowodził twoimi wojskami? Mam już dwadzieścia jeden lat, nie jestem już dzieckiem. Prowadzimy wojnę z Japonią od stu lat, nasz kraj jest zniszczony tą ciągłą wojną a zostało nam już niewielu rycerzy, czuje że jestem gotowy, nawet opracowałem genialną strategie wojenną.
- Przyznaje ci synu że twoja strategia okazała się doskonała, dzięki niej mogliśmy wygrać bitwę na morzu Indyjskim bez większych strat a Japończycy zostali zmuszeni do odwrotu. Ale nie masz doświadczenia w wojnie jeszcze niewiele widziałeś - Wojna to nie są żarty, jeśli przegrasz to możesz zginąć w walce, wróg nie okazuje litości. Po twojej ostatniej wyprawie mało co cię nie straciłem.
- Jenak dostaniesz swoją szansę. Wyślę cię do miasta Tai kom Vigale abyś rozprawił się z klanem purpurowej pięści, wystawie pod twoje dowództwo armie tysiąca zbrojnych dostaniesz także dwustu łuczników zamkowych. Z tego co mi mówili moi szpiedzy klan przestępców ma około trzystu osób, więc nie powinieneś mieć problemów. Trzeba ich wytępić nie mam czasu ani miejsca w lochach na nich. Po za tym dopuścili się tylu zbrodni że śmierć będzie dla nich odpowiednią karą. Po za tym możesz także odnaleźć Johna i Henrego wysłali mi list z prośbą audiencje spotkaj się z nimi i rozpatrz ich sprawę.
- Wykonam to zadanie zobaczysz ojcze będziesz ze mnie dumny.
Louis wyszedł z sali zebrał swoje wojsko w wyruszył w drogę. To będzie jakieś trzy tygodnie podróży - pomyślał.
Na następny dzień Deep postanowił zebrać swoich przyjaciół do pomocy, bez większej zwłoki odnalazł Davisa, Woodego i Dennisa a następnie znalazł Johna i Henrego, powiedział im że to ważna sprawa i żeby wszyscy udali się do klasztoru Schaolin. Popołudniu wojownicy zebrali się przed klasztorem, wyglądał jak ruina, wyłamane drzwi, powybijane okna. Wszyscy weszli do środka a tam stał Monk ze swoimi uczniami.
- Dobra Deep mam nadzieje że miałeś jakiś ważny powód że zebrałeś na tutaj - powiedział Woody.
Deep podszedł do Monka i Jego uczniów a tuż obok niego stanął Rudolf.
- Przedstawiam wam moich przyjaciół oto Davis, Woody, Dennis, Henry, John a wy poznajcie Firena, Freeza, Rudolfa i mistrza Monka - powiedział Deep.
- Jeśli zebrałeś nas tu po to by przedstawić nam swoich nowych kumpli to naprawdę się wysiliłeś - zadrwił Dennis.
- Nawet nie wiecie jak ważna jest ta sprawa, w nocy bandyci włamali się do naszego klasztoru. Wykradli niezwykle potężny artefakt kulę kazandu, ten kto ją posiada może odbierać moc inny wojownikom i zagarnąć ją dla siebie. Pewnie bandyci będą chcieli odebrać moc Firenowi i Freezowi albowiem razem łączą się w Firzena, a on ma potężną moc.
- Jeśli Kandral zdobędzie moc Firzena z pewnością będzie chciał wyrównać z nami porachunki - stwierdził Davis
- Podzielimy się na dwie grupy pierwsza grupa: Davis, Woody, Dennis, Deep, a druga grupa: John, Henry, Firen, Freeze.
Wyszli z klasztoru po czym grupami próbowali odnaleźć przestępców, przez pierwszy dzień szukali aż do nocy ale nikogo nie mogli znaleźć - jakby przepadli. Sprawdzili nawet starą kryjówkę bandytów ale nikogo nie było wszystko wyglądało na to że przestępcy znaleźli nową kryjówkę. Minęły trzy tygodnie wszyscy zebrali się do klasztoru mieli wrażenie że nie odnajdą zaginionej kuli, lecz Dennis wpadł na pewien pomysł.
- Posłuchajcie musimy na nich przygotować zasadzkę poczekamy do wieczora i wyślemy w głąb miasta Firena, Frezza - będą oni przynętą. John będzie ich śledził tak aby nie zostać zauważonym, kiedy będą jakieś kłopoty John wystrzeli w górę fioletową kulę aby dać znak do ataku. Pewnie będą mieli artefakt, bo będą chcieli odebrać im moc.
Wszyscy przez chwilę myśleli nad pomysłem Dennisa, lecz w obecnej sytuacji nie mieli lepszego rozwiązania.
- To może się udać powiedział Woody.
Wszyscy czekali do zmroku w końcu Firen i Freeze wyszli z klasztoru wiedzieli że John znajduje się za nimi. Razem szli przez kilka minut widzieli zachodzący zachód słońca, zauważyli że wszyscy rozchodzą się do swoich domów. Nagle przed nimi pojawiła się wysoka posta postać cała w brązowej szacie w brązowym kapturze który zasłaniał twarz, widać było tylko czerwone oczy.
- Rety gdzie my pójdziemy zawsze spotykamy tego starca w brązowej szacie. Słuchaj co ty do nas masz ? - zapytał Freeze.
Nagle wojownik zrzucił z siebie szatę, okazało się że nie był to nikt inny tylko sam Julian, który trzymał kulę kazandu w lewej ręce.
- O nie to Julian, bracie szybko łączymy się w Firzena - Powiedział Firen.
Firen i Freeze bez zwłoki szybko połączyli się w Firzena, aż słychać było potężną eksplozje, bez wahania Firzen szybko użył Złotego promienia w stronę Juliana. To był duży błąd - pomyślał Julian mogli oddać mi moc i odbyło by się bezboleśnie. Julian położył artefakt na ziemi po czym wytworzył potężną kulę która zderzyła się ze złotym promieniem po czym wybuchła. Siła wybuchu zachwiała Firzenem zanim zdążył się ocknąć Julian teleportował się w jego stronę i jednym potężnym ciosem powalił Firzena na ziemię, następnie wziął go lewą ręką za fraki i zaczął okładać pięściami. Nagle pojawił się John widząc zaistniałą walkę szybko wystrzelił promieniem do góry a następnie użył Dysku który posłał Juliana na glebę. Julian szybko wstał i użył czaszek które posłały Johna na glebę. Jednak Firzen szybko wstał i wytworzył eksplozję tuż obok Juliana. Siła wybuchu szybko posłała Juliana na ziemię czuł jak z jednej strony się palił, a z drugiej zamarzał. Firzen chciał dokończyć starcie złotym promieniem, lecz Julian szybko wykonał unik i uderzył pięścią z biegu. Firzen leżał na ziemi, Julian podbiegł do niego i atakował czaszkami trwało to kilka minut John zdążył się ocknąć, ale Julian posłał w jego stronę kolejne czaszki po czym znów padł. Firzen resztkami sił próbował wstać ale Julian wytworzył Eksplozje która wyrzuciła Firzena daleko do góry kiedy wylądował na ziemi rozdzielił się na Firena i Freeza. Julian podniósł artefakt podbiegł do nich, użył go by odebrać im moc. Magowie żywiołów poczuli jak tracą wszystkie siły cała ich magia została zamknięta w kuli. Nagle pojawili się młodzi wojownicy, pojawił się także Template który starannie się schował za budynkiem aby go nie zauważono. Henry użył wzmacnianej strzały i wybił artefakt z ręki Juliana, próbował wystrzelić drugą, lecz Julian błyskawicznie złapał ją lewą ręką.
- Niemożliwe - powiedział Henry.
Julian spojrzał na przeciwników wiedział że to są ci wojownicy o których mówił Kandral. Julian zacisną pięści a następnie się zaśmiał i powiedział:
- Naprawdę chcecie ze mną walczyć ? - czekam.
Edytowane przez As098 dnia 23-12-2014 23:00:40
 
Walsemore
- Uciekli nam szybkość nie należy do moich atutów, trudno szybko biegać z pięciokilowym mieczem - odparł Deep.
No ok, możesz się na tym nie znać, ale pięciokilogramowy miecz jest dosyć lekkim mieczem.

wielkim generałem wojskowym
A jest jakiś generał niewojskowy?

przegrasz to możesz zginąć w walce, wróg nie okazuje litości.
Wygrawszy też można zginąć. W dodatku chyba Japończycy bardzo długo mieli tradycję wyrzynania wszystkich jeńców

Ogólnie to bardzo ładnie, z rozdziału na rozdział widać znaczną poprawę - z jakiegoś pełnego byków bełkotu zmienia się w ciekawą i nawet nieźle napisaną opowieść. Jedyne, czego można się przyczepić, to powtórzenia, ale one są nieliczne.

Czekam na więcej!
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Epizod 3 Moc żywiołów część 5
Louis ze swoim wojskiem przebył już większość drogi do miasta została zaledwie mila. Znajdowali się w lesie Lion Fortes, był już wieczór wszyscy byli zmęczeni podróżą poza Louisem który jechał konno. Nagle któryś z Rycerzy padł ze zmęczenia, jeden z rycerzy powiedział o tym Louisowi. Książę wydał rozkaz zatrzymania się po czy podszedł do Rycerza.
- Co się stało ?
- Książę nie mam już sił dalej iść. Możemy zrobić postój jutro dojdziemy do miasta wszyscy twoi ludzie są bardzo zmęczeni, musimy mieć siły do walki.
- Niech wam będzie. Wszyscy możecie rozstawić namioty jutro dojdziemy do miasta - Powiedział Louis.
Rycerze rozstawili namioty które znajdowały się w małej karawanie po czym kładli się, byli bowiem wyczerpani. Louis wybrał się na małą polanę spojrzał w niebo i zobaczył jakiś malutki fioletowy promień energii. Miał przeczucie że to coś złego szybko udał się do swoich żołnierzy i powiedział:
- Kto ma sił niech idzie za mną.
Po czym wezwał swojego rumaka i jak najszybciej udał się do miasta
Firen i Freeze ocknęli się i uciekli z pola walki bez swoich mocy nie mieliby szans.
Młodzi wojownicy i Julian stali naprzeciwko siebie, czekali kto pierwszy zaatakuje. Woody podbiegł do Juliana i użył Tiger Dasha, lecz Julian odpowiedział pięścią z biegu, cios pięścią odrzucił Woodego na kilka metrów.
- Duży błąd - powiedział Julian.
Wojownicy ruszyli do ataku biegli w stronę Juliana, lecz on wytworzył dwie duże kulę jednej z nich zdołali uniknąć, druga jednak trafiła Davisa i Rudolfa i posłała na ziemię. Dennis dobiegł do przeciwnika zaatakował kopnięciem z wyskoku, Julian błyskawicznym ruchem złapał go za nogę a następnie rzucił w stronę Deepa któremu udało się uniknąć ataku. Mroczny wojownik teleportował się kilka metrów od Deepa i wytworzył Dużą kulę która leciała w jego stronę Deep zacisną ręce na swoim mieczu i użył techniki której nauczył się u mistrza Monka Jego miecz zaczął świecić białym blaskiem i jednym uderzeniem zniszczył nadlatującą kulę, siła wybuchu zachwiała nim, lecz za kulą nadlatywały czaszki które go obaliły. Henry podbiegł do Juliana i z niewielkiej odległości użył wzmacnianej strzały która skutecznie obaliła przeciwnika. Julian błyskawicznie się podniósł i użył czaszek Henry próbował uciec, lecz czaszki go dopadły i posłały na ziemię. Davis podbiegł do do Henrego po czym wykrzyknął:
- Atakujmy wszyscy razem - To jedyny sposób.
Wojownicy zebrali się wszyscy razem ruszyli do ataku. Template chował się za ścianą, widział leżący na ziemi artefakt, widział też jak Julian przy jego pomocy odbiera moc Firenowi i Freezowi. Czuł że musi zaryzykować, miał już dość bycia wyrzutkiem, przypominał sobie jak całymi dniami marzył o zemście, jednak nigdy nie miał odwagi aby się postawić. Był bowiem słaby - zbyt słaby, lecz teraz miał okazję aby odmienić swoje życie, moc Firzena była w zasięgu ręki.
- Teraz albo nigdy - pomyślał Template.
Template biegł po artefakt, ku jego zdziwieniu nie został zauważony, wszyscy byli zbyt zajęci walką. Podbiegł do reliktu zabrał go i uciekł tą samą drogą co przybył. Tymczasem wojownicy walczyli z Julianem który już nie miał tak łatwo, lecz nadal skutecznie kontrował ich ataki. Bez zwłoki szybko teleportował się na kilka metrów od wrogów i użył dużej kuli, jednak Henry zaatakował odepchnięciem co zniszczyło kulę. Woody teleportował się za plecy Juliana i użył Tiger Dasza co odrzuciło go na kilka metrów, Davis bez zwłoki użył Dragon Punch. Henry zaczął grać na flecie co uniosło Juliana do góry na trzy metry. Te ataki nie robiły na Julianie wrażenia miał potężną zbroję którą nie łatwo było przebić. Rudolf jednak coś sobie przypomniał
- Deep dzierży miecz Eltariatu tylko on może zabić Juliana przytrzymajcie go przez chwilę a on wymierzy decydujący cios.
Henry skończył sonetę a wszyscy naraz rzucili się na Juliana aby go obezwładnić to było trudne gdyż był bardzo silny. Udało się im go na chwilę obezwładnić Deep już przymierzał się do ostatecznego ciosu.
- O nie - Powiedział Julian.
Mroczny wojownik szybko wydostał ręce z uścisku po czym użył Eksplozji. Wybuch odrzucił wszystkich daleko z ogromną siłą, został tylko Henry który chciał użyć sonety, lecz Julian uderzył go pięścią z biegu co z dużą siłą powaliło go na ziemię.
- Nie jesteście dla mnie żadnymi przeciwnikami - stwierdził Julian.
Mroczny wojownik szybko teleportował się w stronę Deepa.
- Ty posiadasz miecz Eltariatu dlatego zginiesz jako pierwszy, postaram ci się zadać szybką i prawie bezbolesną śmierć - szepną Julian.
W tej chwili pojawili się Jack, Monk i Louis który zsiadł ze swojego rumaka po czym kazał mu uciekać. Monk i Louis jednocześnie użyli odepchnięcia co niemal obaliło przeciwnika. Julian szybko zaczął machać czaszkami które szybko powaliły Jacka i Monka. Louis pędził w stronę swojego wroga, lecz dostał dużą kulą. Louis zdał sobie sprawę że walczy z samym Julianem - legendarnym potworem ciemności, bez wahania złożył ręce i szybko odepchnięciem zrzucił z siebie zbroję i zmienił się w Louis Exa.
Tymczasem na dachu jednego z budynków stał Bat, przyglądał się walce wiedział że Louis nie ma większych szans w walce z Julianem. Zeskoczył z dachu, a tuż za nim pojawił się Dark Knight. Bat szybko zauważył go i zwrócił się w jego stronę.
- Znowu się spotykamy bracie, minęło już tyle lat - Powiedział Rycerz.
- Nie jesteś moim bratem - jesteś potworem - stwierdził Bat.
Bat chwycił swój miecz po czym biegł w stronę Rycerza obydwaj przyszykowali się do ciosu, zaatakowali jednocześnie a ich miecze zderzyły się.
- Przyłącz się do mnie razem u boku Juliana będziemy rządzić tym krajem.
- Powstanie Juliana to zapewne twoja sprawa - nawet nie wiesz co zrobiłeś - przez ciebie ludzkość może przestać istnieć.
- Tylko jeśli sprzeciwią się Julianowi - Odpowiedział Dark Knight.
Po rozmowie Rycerz odszedł Bat nie miał zamiaru z nim walczyć. Louis Ex walczył z Julianem niszczył swoją włócznią czaszki. Mroczny wojownik użył dużej kuli którą Louis zniszczył odepchnięciem. Julian teleportował się za plecy swojego rywala, Louis szybko uderzył włócznią, lecz mroczny wojownik zablokował cios lewą ręką i szybko odpowiedział potężnym ciosem pięścią aż Louis się zachwiał, kolejny cios posłał go już na ziemię. Louis błyskawicznie wstał, lecz dostał czaszkami i znowu leżał na ziemi. Jednak nie miał zamiaru się poddać, wstał i użył wielokrotnego Phoenix palm, lecz mroczny wojownik teleportował się w lewo przez co unikną ciosu. Pozostali wojownicy szybko ruszyli Louisowi na pomoc, mimo że odczuwali jeszcze obrażenia po wybuchu. Pojawił się także Bat. który stanął po stronie młodych wojowników. Wszyscy razem ruszyli do ataku, Davis, Woody i Dennis ruszyli do ataku, biegli w stronę wroga atakują swoimi daszami, lecz Julian odskoczył i uderzył pięścią z biegu, lecz szybko oberwał włócznią od Louisa. Henry użył wzmacnianej strzały a John dysku, co posłało wroga na ziemię. Walka już przerastała możliwości Juliana który mimo wielkiej mocy i świetnego wyszkolenia nie mógł sprostać przeciwnikom. Przypomniał sobie że tuż pod nim znajduje się podziemny tunel, nie bez powodu wybrał to miejsce walki. Julian podskoczył wysoko do góry i uderzył rękami w ziemię która zniszczyła drogę. Mroczny wojownik zapadł się w podziemie, pamiętał też którą stroną pobiec aby uciec z miasta.
Julian uciekł z pola walki, był tak zajęty że nawet nie zauważył że bandyci go wystawili, nie miał ze sobą też artefaktu, nawet nie wiedział gdzie się podział. Wojownicy podbiegli i zobaczyli wyłom w ziemi.
- Musimy go gonić - powiedział Louis
- Nawet nie wiemy którą stroną pobiegł, po za tym nie każdy z nas biega tak szybko jak ty - stwierdził Deep.
- Nie znamy podziemi miasta, po za tym tunel jest dość wąski co bardzo utrudniło by nam walkę - powiedział Rudolf.
- Przybyłem tu z armią rycerzy aby zlikwidować klan purpurowej pięści, lecz widzę że są ważniejsze kłopoty, nie mogę w to uwierzyć Julian powrócił, nie widziano go ośmiuset lat.
- Może chodźmy przenocujemy u mnie, mam duży dom miejsca starczy dla wszystkich - powiedział Henry.
Tymczasem w lesie Lion Fortes zebrała się duża grupa bandytów, znajdowali się niedaleko obozu rycerzy Louisa. Na czele grupy stał ich przywódca Kandral, był też Markhal który mu towarzyszył. Nagle przybiegł jeden z Banditów którego Kandral wysłał na zwiady, pojawił się także jastrząb który wylądował, miał załączoną wiadomość Kandral rozwiną ją i przeczytał.
Obserwowałem walkę tak jak kazałeś. Julian bez problemu pokonał Firzena, walczył także z innymi wojownikami zabił by ich, gdyby Louis się nie wtrącił. Ogólnie Julian przegrał walkę i uciekł do podziemi.
Kandral odłożył wiadomość i spojrzał na swoich kompanów zebrał stuosobową grupę, wiedział że gdyby było ich więcej zostali by zauważeni. Było już zupełnie ciemno i właśnie się dowiedział że dowódca opuścił swoje oddziały.
- Nawet jeśli się obudzą i nas zauważą nie będą mieli czasu na nałożenie swoich ciężkich zbroi - pomyślał Kandral.
- Szefie byłem właśnie na zwiadach, jest sześć obozów które są oddalone kilkadziesiąt metrów od siebie. W każdym z ich jest dwustu rycerzy, pamiętaj też że w każdym obozie jest kilku wartowników którzy stoją na czatach. Jest jeszcze jedna sprawa w środkowym obozie znajduje się mała karawana z żywnością możemy ją ukraść lub spalić i pozbawić wroga prowiantu.
- Nawet przydatne informacje możesz odejść. Posłuchajcie mnie Louis przybył tutaj ze swoim wojskiem, aby nas zabić mamy jedyną okazje przeprowadzimy atak z ukrycia, lecz głównym celem jest kradzież lub spalenie karawany z żywnością.
- Na to czekałem, na tą okazje wziąłem swój topór - powiedział Markhal.
Bandyci wzięli swoje noże do ręki, część z nich miała też niezapalone pochodnie ruszyli do ataku.
Template uciekł z reliktem w jakiś ślepy zaułek, uważnie przyglądał się kuli widział jak Julian z jej pomocą odbiera moc Firenowi i Freezowi
- Teraz albo nigdy - pomyślał
Wymówił specjalne zaklęcie które uwalnia moc kuli nauczy się tego czytają starą księgę dawno temu.
- Memondus rabad ikarius
Template zauważył jak kula energii wyzwala moc w jego stronę. Promień energii znalazł się w ciele Template, a relikt przestał świecić , czyżby nie zadziałało. Nagle Template poczuł jak moc wypełnia jego ciało, jakby miało go rozerwać na strzępy. Powstała wielka eksplozja, Template nie mógł uwierzyć w to co zobaczył stał się Firzenem.
- Mam w sobie moc teraz mogę się zemścić na wszystkich którzy kiedykolwiek ze mną zadarli, zwłaszcza na Deepie.
Edytowane przez As098 dnia 30-12-2014 19:05:52
 
KINGAdijanko
Fajne, fajne :D Pisz dalej :D
天道, Tendō
修羅道, Shuradō
人間道, Ningendō
畜生道, Chikushōdo
餓鬼道, Gakidō
地獄道, Jigokudō

"Jesteśmy Pain, jesteśmy Bogiem"
 
As098
Skrócić rozdziały, czy zostawić długie ?
 
KINGAdijanko
Pisz dłuższe! :D
天道, Tendō
修羅道, Shuradō
人間道, Ningendō
畜生道, Chikushōdo
餓鬼道, Gakidō
地獄道, Jigokudō

"Jesteśmy Pain, jesteśmy Bogiem"
 
Kuba4ful aka Senpai
Popieram pana wyżej
 
Walsemore
Wiesz co, jest dobrze, ale postaraj się pisać dłuższe zdania i nie sklejaj kilku drobnych zdań w jedno duże, bo to źle wygląda.
Popracuj nad interpunkcją.
Rozdziały im krótsze tym mi się lepiej czyta

Ogólnie pisz dalej :)
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Ananasik
Wals ma rację ;p Krótsze ;D
Oskar 2014 - Najlepsze Opowiadanie
 
As098
Epizod 4 Ciemność na skraju miasta część 1
Młodzi wojownicy udali się w stronę domu Henrego byli zdziwieni całym wydarzeniem, razem z nimi szli też Louis, Bat, Monk i Jack. Wszyscy szli razem z wyjątkiem Bata który szedł z tyłu i do nikogo się nie odzywał.
- Nie mogę uwierzyć że miałeś racje John, Julian naprawdę powrócił przez chwilę myślałem że wysyłasz listy o tym by zwrócić na siebie uwagę mojego ojca - rzekł Louis.
- Gdybyś się nie pojawił na czas Julian by nas zabił - odpowiedział mu John.
- Jesteśmy już na miejscu, czy ja kiedyś mówiłem że prowadzę hotel dla podróżnych. Zazwyczaj pobieram opłaty, ale skoro jesteście moimi przyjaciółmi pozwolę wam przenocować za darmo.
Wszyscy zobaczyli duży budynek z niebieskim dachem, miał kilka pięter starannie pomalowane na biało ściany a nad drzwiami było widać napis Witamy w Hotelu Tazhan. Henry otworzył drzwi po czym powiedział:
- Chodźcie za mną.
Wojownicy przyszli do środka z wyjątkiem Bata, który pozostał na zewnątrz.
- Może pójdziesz z nami ? - zapytał Henry.
- Nie dzięki - odpowiedział.
- Może chociaż powiesz nam jak masz na imię - powiedział Henry.
- Możecie mówić na mnie Bat.
Po tych słowach odszedł, zachowywał się dość dziwnie, był bardzo zamknięty w sobie, jakby coś ukrywał. Henry bez zastanawiania wszedł do środka. Wszyscy znajdowali się w głównym holu miał dwa korytarze prowadzące do poszczególnych pokoi a po lewej stronie znajdowały się schody prowadzące na wyższe piętra. Hol miał niebieskie ściany i sufit a na podłodze znajdował się czerwony dywan. Wszyscy zobaczyli Firena i Freeza którzy stali przy ścianie, byli załamani przebiegiem walki jeszcze kilka godzin temu byli potężnymi władcami żywiołów, a teraz zostali pozbawieni jakiejkolwiek mocy. Davis spojrzał na nich zrobiło mu się ich żal po czym powiedział:
- Nie martwcie się odzyskamy artefakt i przywrócimy wam wasze moce.
Pojawił się Lokaj Henrego Sorcerer o imieniu Nastes, był starcem miał 67 lat i w dodatku był bezdomny Henry przygarną go a w zamian Nastes zgodził się pracować w jego Hotelu.
- Nastes zaprowadź naszych gości do ich pokoi - rzekł Henry.
- My tu sobie gadamy, a ja zupełnie zapomniałem że zostawiłem swoich Rycerzy w lesie, muszę do nich iść - powiedział Louis.
- Mogę iść z tobą - miałem taki dzień że normalnie nie zasnę - rzekł Deep.
- No dobra - odpowiedział Louis.
Tymczasem Bat przechadzał się ulicami miasta, było już zupełnie ciemno, ale dla niego nie stanowiło to problemu bowiem świetnie widział w ciemności. Bat bardzo starannie obserwował otoczenie, sprawdzał czy nikt go nie śledzi. W końcu dotarł na skraj miasta. W tej chwili pojawiła się Tajemnicza postać w czarnym płaszczu i kapturze było widać jedynie świecące na czerwono oczy.
- Masz zadanie do wykonania przynieś mi kulę kazandu - powiedział niskim głosem do Bata.
- poco ci jest potrzebna ?
- Nie zadawaj zbędnych pytań, pamiętasz naszą umowę, chyba nie chciałbyś żeby wydarzyło się coś - złego.
Po tych słowach znikną, a Bat jeszcze raz się rozejrzał czy nikt go nie obserwował.
Bandyci przyszykowali się do ataku na obóz, Kandral wydał rozkaz.
- Czekajcie na znak do ataku a ty Markhal chodź ze mną, musimy obezwładnić wartowników.
Obaj podeszli jak najbliżej obozu, starając się zostać niezauważeni. Podszedł jeden z wartowników na skraj obozu sprawdzając czy nikogo nie ma. Markhal zaczaił się na niego z siekierą wyczekując odpowiedniego momentu do ataku. Rycerz odwrócił się do niego plecami, Markhal szybko wyskoczył z ukrycia i jednym celnym ciosem zabił wartownika. Szybko zabrał jego zwłoki i schował za krzaki a następnie ponownie się przyczaił na drugiego rycerza i zabił go potężnym uderzeniem. Kandral podszedł do swoich bandytów i rzekł:
- Wartownicy zostali już zabici musicie zaatakować cicho, pozabijajcie ich we śnie, jeśli się obudzą mamy niewielkie szansę. Jeszcze jedno Markhal weź Marków do pomocy i spróbujcie wykraść karawanę z żywnością.
Bandyci cicho podeszli do obozu, widzieli rozstawione namioty rycerzy ponownie się rozglądając czy nie ma jeszcze jakiegoś strażnika. Nikogo nie zauważyli, więc postanowili ruszyć do ataku zakradali kilkuosobowymi grupami uzbrojeni w noże. Podchodzili do kolejnych namiotów zadając szybką śmierć. Jednak jeden z rycerzy obudził się wybiegł z namiotu i wykrzyknął:
- Alarm zostaliśmy zaatakowani.
Rycerze wybiegli z namiotów jednak niewielu miało przy sobie miecze a żaden z nich nie miał zbroi, jeden z rycerzy uciekł aby ostrzec resztę. Bandyci ruszyli do zmasowanego ataku, początkowo mieli przewagę, lecz po krótkiej chwili szala przechyliła się na stronę rycerzy.
- Po co wysyłałem Markhala po karawanę z żywnością przydałby się tutaj - pomyślał Kandral.
Markhal wraz z kilkoma Markami wybrali się aby ukraść karawanę z żywnością, jednak widzieli jak rycerze zaczynają wychodzić z namiotów i brali swoje miecze do rąk.
- Pewnie zostali zauważeni, nie ma czasu aby wykraść karawanę trzeba ją spalić, dobrze że wzięliście ze sobą nieco oleju kabazynowego - szepną Markhal.
Podbiegli do karawany jeden z marków polał ją olejem a drugi rzucił w nią pochodnie. Karawana zaczęła płonąć, lecz szybko bandyci zostali zauważeni.
- Teraz szybko uciekajmy - powiedział Markhal.
Bandyci zaczęli uciekać z pola bitwy, Bandity się wycofały a Hunterzy napięli swoje łuki do ataku i wystrzelili. Zaraz pojawił się Markhal z kilkoma Markami.
- Uciekniemy tajnym tunelem który znajduje się niedaleko miasta - Powiedział Kandral.
- Przynajmniej spaliliśmy ich żywność - Stwierdził Markhal.
Bandyci uciekali ale rycerze nie mieli zamiaru ich gonić, postanowili pilnować obozu.
Tymczasem Julian i Rycerz stali w lesie na wzgórzu po drugiej stronie miasta. Mroczy rycerz wziął do ręki lunetę i ujrzał dym, nie było to dla niego trudne ponieważ miał nadludzki wzrok. Wiedział że wykonali zlecone mu przez niego zadanie.
- Wszystko zgodnie z moim planem - powiedział Dark Knight.
Edytowane przez As098 dnia 06-01-2015 00:07:17
 
KINGAdijanko
Mam nadzieję, że skorygowałeś błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Pisz dalej. :P
天道, Tendō
修羅道, Shuradō
人間道, Ningendō
畜生道, Chikushōdo
餓鬼道, Gakidō
地獄道, Jigokudō

"Jesteśmy Pain, jesteśmy Bogiem"
 
Shade
No proszę, As nam się rozkręcił :D
Zaczynałeś od hordy błędów ortograficznych i często bezsensownych zdań i chaotycznych zwrotów, a teraz piszesz niczego, jak profesjonalista.
Podziwiam Cię też chłopie, że dalej chce ci się to pisać :)
Czekam na więcej.
 
http://supremesquad.forumpolish.com
Kuba4ful aka Senpai
Hehe, Template jako Firzen xD
Nie spodziewałem się czegoś takiego xD
 
Walsemore
Hmm... co ja miałem powiedzieć... a, że ortografia nadal trochę kuleje, staraj się nieco bardziej skupić na opisach.
A i skoro Julian jest taki potężny to czemu sam wszystkiego nie zrobi?
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
As098
Czemu Julian sam wszystkiego nie zrobi ?
Odpowiedź jest prosta, Julian nie był w stanie pokonać 8 małych wojowników i Bata. Jakby było mało Louis ma armie rycerzy która znajduje się w lesie. Po co narażać siebie jak można się kimś innym posłużyć.
Po za tym Dark Knight ma plan a Julian się do niego stosuje. Czego można było się domyślić czytając ostanie zdanie mojego rozdziału.
Edytowane przez As098 dnia 07-01-2015 17:33:39
 
Walsemore
Tak, napisałeś, że ma plan, ale to nie oznacza, że ma plan, że to trzyma sę kupy.
Wyjaśnienie ok, pisz dalej :>
Freeze bez miecza jest jak Freeze z mieczem, tylko że bez miecza.
 
http://www.lf2.pl
Przejdź do forum:
Copyright © LF2 PC 2003-2018